Rozstawiona z numerem drugim Świątek przegrała z Amerykanką Coco Gauff (4. WTA) 1:6, 1:6 po wyjątkowo słabym meczu. Gauff jest dopiero drugą tenisistką w historii, która wygrała mecz z Polką przy stracie mniej niż pięć gemów. Dotkliwszy wynik zadała raszyniance tylko Simona Halep, gdy Świątek była jeszcze nastolatką.
"Nie ma dużo do analizowania, mecz wyglądał podobnie od początku do końca. Nie mogłam wskoczyć na wyższy poziom" – oceniła Świątek. W odczuciu Polki Gauff grała dobrze, ale to jej postawa sprawiła, że mecz zakończył się w ten sposób.
"Nie ruszałam się dobrze, czułam się ciężka, wymuszając ruchy zamiast robić je intuicyjnie. Czułam, że nie stałam we właściwym miejscu przed uderzeniami. Wiem jak mogę się ruszać i zwykle nie muszę o tym myśleć podczas meczu" – przyznała Polka.
"Nie miałam nawet planu B, bo dziś zupełnie nic mi nie wychodziło. Nie grałam dobrze nawet w tych meczach, które wygrałam, przepchnęłam je bardziej głową niż tenisowo. A dziś wszystko się posypało" – dodała.
Jednocześnie uważa, że czwartkowa porażka to nie wynik emocji czy pewności siebie. "Jestem tą samą zawodniczką co wcześniej. Nic się nie zmieniło w moim podejściu czy emocjach" – zaznaczyła najlepsza polska tenisistka. "Nie będę się uśmiechać po porażce 1:6, 1:6" – zakończyła spotkanie z dziennikarzami.
Powiedziała, że planuje kilka dni wolnego, zwłaszcza że nie miała go po ostatnim turnieju WTA 500 w Stuttgarcie. Przegrała tam w ćwierćfinale z Łotyszką Jeleną Ostapenko, która pozostaje jedyną zawodniczką z perfekcyjnym bilansem przeciwko Świątek.
W Madrycie Iga Świątek broniła tytułu. Jeśli Gauff wygra sobotni finał, to w poniedziałkowym notowaniu światowego rankingu zepchnie Polkę z drugiego na trzecie miejsce.