Koszmar Kuciaka, Kolejorz rozjechał Lechię 5:0

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Koszmar Kuciaka, Kolejorz rozjechał Lechię 5:0
Zaktualizowany
Lech
Lech
Profimedia
Wiele można było ostatnio zarzucić Lechowi, ale ten mecz dostali jakby w prezencie: Lechia od początku do końca była bezradna, dając gospodarzom okazję do gry na luzie i szukania kolejnych bramek. Skończyło się na 5:0, a mogło być gorzej.

Po historycznym wiosennym awansie w europejskich rozgrywkach Lech Poznań pozostawiał pewne znaki zapytania w lidze. W końcu dwie porażki z rzędu z nominalnie znacznie słabszymi rywalami musiały zasiać ziarno niepokoju wśród poznańskich kiboli.

W piątek przyjechała jednak Lechia Gdańsk, która od czterech meczów nie wygrała niczego i jeśli nie jakość Lecha, to właśnie bezradność Lechii widać było od początku meczu. Goście z Pomorza mieli ogromne problemy z wyprowadzeniem piłki poza własną połowę, regularnie zamykani w szesnastce przez chcących odrobić straty poznaniaków. Dopiero po półgodzinie gdańszczanie odwrócili role na moment, ale celnego strzału wciąż oddać nie mogli.

Tymczasem sami mieli już gola straty po tym, jak w 25. minucie bardzo dobrą wkrętkę Karlstroma w pole karne głową przedłużył Antonio Milić. Dusan Kuciak do piłki nie wyszedł, a po wszystkim mógł tylko popatrzeć na kolegów z obrony i spytać, co tam się stało. W 37. minucie Ba Loua powinien mieć swoje trafienie na koncie, ale z bliska obił tylko ofiarnego obrońcę Lechii, który strącił piłkę na rzut rożny.

Lechia nie zdążyła jednak zejść do szatni bez straty kolejnej bramki, tym razem w kuriozalnych okolicznościach. Obrońca próbował zbyt wolno rozegrać piłkę z Kuciakiem, którego wykop zablokował szybki Skóraś. Młody skrzydłowy wyskoczył wysoko, a piłka od jego nóg wskoczyła do bramki. Do szatni Kolejorz schodził już z komfortowym wynikiem i drastyczną przewagą w jakości gry.

Biało-Zieloni nie są znani jako drużyna odrabiająca straty bramkowe z silnymi rywalami, ale w drugiej połowie przynajmniej spróbowali – w ciągu kilku minut oddali pierwszy celny strzał, co nie udało im się przez całą pierwszą odsłonę. Z kolejnymi próbami było już gorzej, za to sama ich konieczność oznaczała szybszy i bardziej otwarty mecz.

Teoretycznie możliwość wyjścia z kontrą powinna sprzyjać kolejnym okazjom Lecha, jednak gospodarze byli nieskuteczni w tym aspekcie. Dopiero w 67. minucie udało się oddać celny strzał, a i to dopiero po rzucie rożnym. Uderzenie z dystansu Kuciak wypluł wprost pod nogi Ishaka, a ten bezlitośnie pokonał Słowaka, który chyba na każdym etapie mógł zachować się lepiej.

W takiej sytuacji o uratowaniu wyniku przez Lechię nie było już mowy, więc Lech pozwolił sobie na zmiany wytchnieniowe. Skóraś, Ishak i Sousa zeszli, dając szansę rezerwowym. Swoją doskonale wykorzystał Velde, który w 84. minucie uderzeniem z krawędzi pola karnego w dłuższy róg ponownie pokonał Kuciaka i uradował trybuny w Poznaniu. Ledwie trzy minuty później zrobił to jeszcze raz i podniósł wynik na 5:0. Chciał powtórki, Kuciak go wyczuł, ale po rykoszecie od obrońcy piłka poszła w drugi róg bramki. Lechiści patrzyli już tylko na zegar, chcąc zejść do szatni. Na szczęście sędzia był łaskawy i nie przedłużał tego widowiska.

Lech-Lechia w statystykach
Opta by Stars Perform