W środową noc Jose Mourinho po raz pierwszy w swojej karierze przegrał mecz finałowy w europejskich rozgrywkach. Portugalczyk przez całe spotkanie – trwające ponad 140 minut – głośno krzyczał, gestykulował i kwestionował decyzje sędziego. Co najmniej dwukrotnie członkowie sztabu musieli go nawet trzymać, by nie rzucił się na jednego z arbitrów.
Podczas konferencji pomeczowej wielokrotnie wplatał wątek niesprawiedliwego wyniku w odpowiedzi na różne pytania, krytykując jakość sędziowania. Trzeba mu oddać, że kilka problematycznych decyzji było, na czele z nieprzyznanym rzutem karnym po ręce Fernando – niby przy ciele, a jednak w decydujący sposób zwiększającej powierzchnię ciała. Portugalczyk ma wobec sędziów znacznie dłuższą listę zażaleń. Przede wszystkim jednak chwalił swoich zawodników.
Mecz wspaniały, tylko sędziowie...
"Padliśmy z fizycznego i psychicznego wycieńczenia. To niesprawiedliwy wynik, o niektórych momentach trzeba porozmawiać. Jesteśmy wykończeni i dumni. Mecz można przegrać, ale godności i profesjonalizmu stracić nie wolno. Wygrałem pięć finałów i przegrałem ten, ale do domu wracam dumny. Chłopaki dali z siebie wszystko" – mówił Portugalczyk po meczu.
Jaki był ten mecz w ocenie The Special One? Oczywiście, mecz meczem, ale sędzia zdecydowanie nie był po myśli Mou: "To był wspaniały mecz, wspaniały finał. Intensywny, męski, żywy. Z sędzią, który wyglądał na Hiszpana. Ale daliśmy z siebie wszystko. Żółta kartka, żółta, żółta… zdaję sobie sprawę z niesprawiedliwości, kiedy myślę o Lameli, który powinien dostać drugą żółtą kartkę. Ale nie dostał jej i potem wykonywał karnego" – żalił się Mourinho.
Portugalski manager przyjął podczas dekoracji srebrny medal dla finalistów, ale pozbył się go w parę minut. Podszedł do widzów siedzących najbliżej ławki rezerwowych i dał medal jednemu z młodych widzów.
Nigdzie się nie wybiera, tylko na urlop
Ponieważ finał Ligi Europy to też finał sezonu – z zaledwie jednym meczem do rozegrania – sternik drużyny był pytany o to, czy zamierza szukać wyzwań w innej drużynie.
"Słuchajcie, jestem poważnym człowiekiem. Kilka miesięcy temu powiedziałem, że dam znać, jeśli odezwie się jakiś klub. Nigdy nie działam w tajemnicy, zawsze jestem bezpośredni i szczery. Rozmawiałem z Romą w grudniu, gdy była sytuacja z kadrą Portugalii. Od tego czasu nie, bo nikt się ze mną nie kontaktował. Na dziś mam roczny kontrakt z Romą i taka jest sytuacja" – tłumaczył, nie pierwszy już raz, Mourinho. Na razie zapowiedział, że od poniedziałku ma wakacje i nie zamierza już poruszać tematu.