Odkąd obie drużyny są w Ekstraklasie, mają idealnie równy bilans meczów – po dwa wygrane i przegrane, tyle u siebie, co i na wyjeździe. W sezonie 24/25 obie drużyny mogą być skazane na walkę o utrzymanie, zatem tym wyższą wagę mógł mieć w końcowym rozrachunku wynik poniedziałkowego meczu, kończącego 6. kolejkę PKO BP Ekstraklasy.
Sprawdź szczegóły meczu Korona - Stal
Do przerwy Korona bez ataku, Stal niecelna
Zdecydowanie lepszy start zanotowali mielczanie, którzy już w minutę zdołali oddać celny strzał, a następnie szybko doskakiwali do przeciwników, nie chcąc pozwolić Koronie na rozwinięcie skrzydeł. I choć Stal sprawiała znacznie lepsze wrażenie, to mogła znaleźć się w trudnej sytuacji już po kwadransie. Wówczas sędzia Sebastian Krasny odgwizdał rzut karny dla Złocisto-Krwistych, ale VAR wezwał go przed ekran – jeśli nawet ręka obrońcy była, to podpierająca i ułożona naturalnie, zatem jedenastki nie było.
Kielczanie mogli żałować, że nic więcej z tej akcji nie wycisnęli, bo bardzo rzadko Stal dopuszczała ich w swoją tercję defensywną. Co prawda przyjezdni z Podkarpacia też nie imponowali ofensywnie, ale przynajmniej niecelne próby mieli. Koroniarze dopiero w doliczonym czasie pierwszej połowy zbliżyli się do uszczęśliwienia swoich kibiców, gdy fantastyczną robotę na lewym skrzydle wykonał Yoav Hofmayster. Niestety, po wrzutce Szykauka głową posłał piłkę w bandy.
Najlepsze zostawili na koniec
Co nie udawało się przez ponad 45 minut, przyszło po przerwie. Tym razem sędzia z przekonaniem odgwizdał rzut karny po faulu na Szykauce i nie wycofał się z decyzji, a Pedro Nuno strzelił poza zasięgiem Mądrzyka. Może z karnego, ale to pierwsza bramka zdobyta przez kogo innego niż Dalmau w tym sezonie.
Gospodarze co prawda nie prezentowali się imponująco i kolejne ich ataki nie kończyły się strzałami w światło bramki, ale przynajmniej utrzymywali kontrolę nad grą, nie dopuszczając rywali do szukania okazji na wyrównanie. Stal zdawała się boksować w miejscu, nie mając dostępu do pola karnego gospodarzy. Tyle że gola można strzelić również z dystansu. Właśnie tego środka spróbował Maciej Domański na 5 minut przed końcem i pierwszy w drugiej połowie strzał Stali zamienił na gola.
Zapowiadało się, że Korona znów wypuści z rąk zwycięstwo na własne życzenie, ale końcówka należała do gospodarzy. W doliczonym czasie Matuszewski z lewej posłał piłkę, a Błanik strzelił i pokonał bramkarza. Mądrzyk byłby to obronił, gdyby nie niefortunna próba wybicia ze strony obrońcy. Mielczanie walczyli do ostatniej chwili o wyrównanie, ale to Korona utrzymała kontrolę do końca i pierwszy raz w sezonie wygrywa, uciekając z czerwonej strefy!