Ligowy semafor. Pechowy wypad Bielicy, niebezpiecznie w Kielcach i rekord frekwencji

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Ligowy semafor. Pechowy wypad Bielicy, niebezpiecznie w Kielcach i rekord frekwencji
Ligowy semafor. Pechowy wypad Bielicy, niebezpiecznie w Kielcach i rekord frekwencji
Ligowy semafor. Pechowy wypad Bielicy, niebezpiecznie w Kielcach i rekord frekwencjiProfimedia/Flashscore
Po tygodniach oczekiwania fani piłki nożnej w Polsce znów mają o czym rozmawiać. A już po 1. kolejce PKO BP Ekstraklasy z pewnością tematów nie zabrakło. Oprócz pięknych goli kibice widzieli również kiks bramkarza Górnika Zabrze i chowali się przed wichurą w Kielcach. Jednak czapki z głów - wytrzymali wszystko, dzięki czemu zapewnili rekordową frekwencję.

Światło czerwone. Rajd Bielicy

Wielu kibiców z pewnością było zaskoczonych wysokim poziomem praktycznie wszystkich meczów inauguracyjnej kolejki PKO BP Ekstraklasy. W połączeniu z dobrą postawą Rakowa Częstochowa w eliminacjach Ligi Mistrzów wyglądało to aż za dobrze. Nie wszyscy jednak dostosowali się do tej jakości i sprowadzili fanów polskiej piłki na ziemię. Jednym z tych nieszczęśliwców okazał się bramkarz Górnika Zabrze, Daniel Bielica.

Golkiper nie popisał się przy pierwszym golu w 60. minucie spotkania, kiedy po strzale Dawida Abramowicza odbił piłkę wprost pod nogi Pedro Henrique, który z kolei bez problemu wpakował ją do siatki. Dodatkowo próbował jeszcze odwrócić uwagę od swojej marnej interwencji dość przerysowaną reakcją na kontakt z napastnikiem rywali. Przez chwilę zwijał się z bólu zakrywając twarz, ale za moment podniósł się i kontynuował grę. Rozumiemy.

Jednak dosłownie chwilę później 24-latek popełnił już "wielbłąd". Gospodarze przegrywali wtedy jedną bramką i starali się odrobić straty. W niegroźnej sytuacji Bielica zaczął się jednak bawić w polu karnym, a jego efektowny drybling skończył się już na drugim zawodniku. Futbolówka trafiła do Rafała Wolskiego, który strzałem głową do pustej bramki ustalił wynik spotkania. 

Nie jesteśmy jednak okrutnikami i pamiętamy, że piłka nożna to gra zespołowa. Pewnym usprawiedliwieniem dla bramkarza jest słaba postawa jego kolegów z drużyny. Przy pierwszym golu Abramowicz miał szansę dopaść do piłki w polu karnym, gdyż wcześniej nieporadnie próbowali ją wybić obrońcy. Drugi wydawał się być objawem bezsilności wobec poczynań ofensywy i chęcią napędzenia swojego zespołu. Dodatkowo słaby występ zaliczył kapitan jego drużyny, Lukas Podolski, który dopuszczał się ostrej gry i wyglądał na dość sfrustrowanego. Gdyby nie ta "kiwka", to właśnie napastnik zostałby naszym negatywnym bohaterem.

Światło pomarańczowe. Burzliwe Kielce

Lato w Polsce to spora pogodowa niewiadoma. Warunki zmieniają się dynamicznie i bywają zaskakujące, choć akurat burza w środku lata po kilku upalnych dniach jest zjawiskiem dość naturalnym i spodziewanym. Po mniej więcej kwadransie pierwszej połowy kończącego kolejkę meczu między Koroną a Śląskiem Kielce nawiedziła prawdziwa nawałnica. 

Początkowo widok zmoczonych piłkarzy i sztabów szkoleniowych był nawet zabawny. Kamera telewizyjna pokazywała zaskoczonych i nieco zdezorientowanych kibiców, którzy choć znajdowali się pod dachem, to musieli zakrywać się przed zacinającym deszczem i silnym wiatrem.

Jednak z każdą sekundą robiło się mniej śmiesznie. Sędzia na chwilę wstrzymał spotkanie, ale za moment piłkarze musieli kontynuować grę w ekstremalnych warunkach, a fani próbowali schronić się w różnych zakątkach trybun. Końcówka pierwszej połowy była już mało atrakcyjna, a dla zawodników z pewnością niebezpieczna. Widać było wyraźnie, że każdy ruch sprawiał im trudność w utrzymaniu równowagi, co narażało ich na groźne kontuzje. Poza tym słaba widoczność ograniczała ich pole manewru. Wydaje się, że w przyszłości takie mecze powinny być przerywane aż do nastania w miarę spokojnych warunków. Zwłaszcza że mieliśmy do czynienia z pełną paletą burzowych "atrakcji", czyli grzmotami, wichurą itd.

Na szczęście nikomu nic się nie stało, a emocje w drugiej połowie wynagrodziły miejscowym fanom wszelkie niedogodności. Co więcej, pogoda była na tyle taktowna, że na pomeczowe pożegnanie Jacka Kiełba zapewniła już w pełni dogodne warunki, z rześkim powietrzem włącznie. A legendzie Korony z pewnością taki anturaż się należał. Panie Jacku, za wszystkie te lata - chapeau bas!

Światło zielone. Frekwencja na stadionach

Były piękne gole, składne akcje, emocje w końcówkach, wymiany ciosów i niespodziewane zmiany wyników. Trzeba przyznać, że pod wieloma względami to była naprawdę udana kolejka. Jako fani polskiej piłki życzylibyśmy sobie, aby ta jakość została utrzymana i potwierdzona w europejskich pucharach. Przy tym wszystkim warto podkreślić również rekordową frekwencję na niemal wszystkich stadionach, która przełożyła się na wysoką średnia widzów w 1. kolejce. 11 339 tysięcy fanów – to jednocześnie najwyższa średnia frekwencja spośród wszystkich inaugurujących sezon kolejek w całym XXI wieku.

W pierwszej serii spotkań sezonu 2023/24 na meczach pojawiło się aż 102 050 kibiców. Najwięcej widzów obserwowało mecz Legia Warszawa – ŁKS Łódź. Spotkanie wygrane przez gospodarzy ze stadionu przy ul. Łazienkowskiej oglądało 26 584 kibiców. Na frekwencyjnym podium w 1. kolejce znalazły się także mecze w Łodzi i Zabrzu. Drużyny Widzewa i Puszczy dopingowało na żywo 17 098 kibiców, a rywalizację Górnika z Radomiakiem niewiele mniej – bo aż 16 543 osób. Wysoko uplasowała się również frekwencja na meczu Korona Kielce – Śląsk Wrocław. W poniedziałkowy wieczór w stolicy województwa świętokrzyskiego na stadionie pojawiło się 12266 fanów.

"To nie przypadek, że ponad sto tysięcy kibiców obserwowało z trybun mecze inauguracyjnej kolejki 90. sezonu naszej ligi. Stoi za tym ogrom pracy w przygotowanie inauguracji rozgrywek po stronie klubów, za który serdecznie dziękuję. Szczególne podziękowania kieruję do specjalistów od marketingu i ticketingu, bo doskonale zdajemy sobie sprawę, że bez nich ten wyczyn byłby trudny do osiągnięcia" - powiedział Marcin Animucki, prezes Ekstraklasy SA.

I dodał: "To był naprawdę dobry weekend dla naszej ligowej piłki, także w wymiarze sportowym. W dziewięciu meczach obserwowaliśmy wiele emocjonujących zwrotów akcji i padło sporo goli, także tych o niezwykłej urodzie. Brawa dla wszystkich obecnych kibiców, bowiem ich obecność na stadionach z pewnością wpłynęła na bardzo pozytywny odbiór pierwszej serii spotkań".

"Bardzo nas cieszy utrzymujący się wzrostowy trend frekwencji na meczach PKO Bank Polski Ekstraklasy. W tym sezonie naszym celem jest przebicie bariery 3 mln kibiców obecnych na meczach ligowych. W poprzednich rozgrywkach zabrakło do tego wyniku niewiele. W tym roku na naszą korzyść zapracuje też fakt, że już w 3. kolejce będziemy otwierać kolejny nowy stadion w naszej lidze i Radomiak Radom będzie występował na nowoczesnym obiekcie. To zawsze dodatkowa motywacja dla kibiców do przychodzenia na stadiony" – podsumował Animucki.