Marc Gual przechodził do Jagiellonii Białystok jako król strzelców Ekstraklasy i niektórzy obawiali się, jak Duma Podlasia poradzi sobie bez niego. Jak? Jest na pierwszym miejscu w tabeli i strzela zdecydowanie najwięcej bramek w lidze, podczas gdy Hiszpan do wczoraj miał zaledwie trzy bramki oraz dwie asysty w 23 występach i zbierał najwyżej średnie noty.
Legia nie rozegrała wybitnego meczu z Piastem, ale wybitnie zagrał Gual, którego bramki do szatni i tuż po powrocie z niej odebrały gliwiczanom szansę na punkty. Zwłaszcza pierwsze trafienie jest wyjątkowej urody, choć już w przerwie Hiszpan podkreślał, że ładny gol nie będzie dla niego ważniejszy niż wynik w meczu. Na konferencji pomeczowej nie krył radości, że udało się dowieźć prowadzenie do końca meczu.
Prześledź statystyki meczu Legia-Piast
"Jestem bardzo szczęśliwy z powodu goli, ale przede wszystkim ze zwycięstwa. Nie było łatwo po czerwonej kartce Pawła Wszołka, ale wygraliśmy po serii bez wygranej. Teraz możemy zregenerować siły i wrócić do walki o kolejne zwycięstwa po przerwie" – powiedział Gual, który w jednym meczu poprawił ligowy dorobek w Legii o dwie trzecie. Zwłaszcza jesień była dla niego trudna, ponieważ jedyną bramkę pierwszej rundy zdobył jeszcze w sierpniu, później trafiając tylko w pucharach.
"Jestem napastnikiem, więc zawsze chcę strzelać. Miałem okazję i wiedziałem, że w końcu zacznę je wykorzystywać. Najważniejsze, że dochodziłem do sytuacji i w końcu się przełamałem" – cieszy się Hiszpan, który miał istotne znaczenie w punktach zdobytych przez Legię wiosną. To jego gole dały wygraną nad Ruchem, pomogły wywieźć choć punkt z Kielc, a wczoraj przyniosły drugi w tej części sezonu triumf.
Po przełamaniu faktycznie przychodzi czas na przegrupowanie i choć brak Ernesta Muciego i Bartosza Slisza wiosną jest ewidentny, to Legia wciąż celuje w pierwsze miejsce. "Naszym celem jest mistrzostwo. Do końca sezonu długa droga i wszystko jest możliwe. Musimy zmierzać od zwycięstwa do zwycięstwa" – zapewnił po niedzielnym meczu Hiszpan.