To hańba, nie możemy się tak zachowywać. Pochettino zareagował na kłótnię o rzut karny

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
To hańba, nie możemy się tak zachowywać. Pochettino zareagował na kłótnię o rzut karny
Na Stamford Bridge doszło do ciekawego momentu.
Na Stamford Bridge doszło do ciekawego momentu.Profimedia
Trener Chelsea FC Mauricio Pochettino (52) nie znosi, gdy jego podopieczni kłócą się o to, kto wykona rzut karny. Zareagował w ten sposób na sprzeczkę pomiędzy napastnikami Nicolasem Jacksonem i Nonim Madueke w poniedziałkowym meczu angielskiej Premier League, w którym The Blues rozgromili Everton 6:0.

Chelsea szybko zdominowała spotkanie za sprawą Cole'a Palmera, który strzelił trzy gole w pierwszych 29 minutach spotkania. 21-letni ofensywny pomocnik najpierw wymienił piłkę z Jacksonem i pokonał bramkarza Jordana Pickforda, pięć minut później głową skierował odbitą piłkę do siatki, a hat-tricka przypieczętował lobem z 30 metrów. Przed końcem pierwszej połowy Jackson podwyższył prowadzenie na 4:0.

Chelsea - Everton 6:0

To właśnie senegalski napastnik zaczął kłócić się o piłkę z Madueke po przyznaniu rzutu karnego w drugiej połowie. Kapitan Conor Gallagher musiał interweniować i podał piłkę Palmerowi. Ten z łatwością wykorzystał rzut karny i zdobył swoją czwartą bramkę w meczu. Alfie Gilchrist, rezerwowy obrońca, ustalił wynik na 6:0 w 90. minucie.

Pochettino był rozgniewany sporem o rzut karny, ponieważ Palmer jest odpowiedzialny za rzuty karne w drużynie. "To on musi zdecydować, czy chce podać piłkę koledze z drużyny. Ważne jest, aby o tym pamiętać. Teraz już wiedzą" - powiedział Argentyńczyk cytowany przez goal.com. "Powiedziałem zawodnikom, że to wstyd. Wyjaśniłem im, że to ostatni raz, kiedy akceptuję takie zachowanie. Nie możemy się tak zachowywać po takim występie. Jeśli chcemy być wielką drużyną, musimy się zmienić i myśleć kolektywnie, gdy następnym razem wszyscy wyjdą na boisko, to nie jest żart" - dodał 52-letni trener.

Wręcz przeciwnie, Palmer starał się bagatelizować sytuację: "Myślę, że po prostu staramy się pokazać, że każdy chce wziąć na siebie odpowiedzialność. Może to było trochę przesadzone, ale każdy chce wygrać i pomóc drużynie. To nie było nic poważnego, po prostu śmialiśmy się z tego i żartowaliśmy".

Anglik zastąpił norweskiego kanoniera Erlinga Haalanda z Manchesteru City na szczycie tabeli strzelców. Obaj strzelili po 20 goli, ale na korzyść Palmera przemawiała większa liczba asyst. Napastnik Aston Villi, Ollie Watkins, ma tylko jedną bramkę mniej, więc walka o Złotego Buta pozostaje otwarta.

Choć Chelsea nie przegrała w ośmiu kolejnych meczach Premier League, zajmuje dopiero 9. miejsce w tabeli i brakuje jej 13 punktów do 5. miejsca gwarantującego udział w Lidze Europy. W sobotę zmierzą się w półfinale Pucharu Anglii z aktualnymi mistrzami Manchesterem City. "Najważniejszą rzeczą jest teraz zbudowanie zespołu, który będzie konsekwentny. Do tej pory tak nie było. Musimy się uczyć i to szybko" - powiedział Pochettino.

Trener Evertonu, Sean Dyche, stwierdził po meczu, że jego podopieczni całkowicie zeszli z tempa. "Nie możemy tak grać w takim miejscu jak Stamford Bridge. Kluczowych momentów, w których gospodarze mieli szanse, nie pokazaliśmy przez cały sezon" - powiedział Anglik cytowany przez AP. "Nigdy nie doświadczyłem większego wstydu w mojej piłkarskiej karierze. Ani jako jednostka, ani jako część zespołu" - dodał obrońca James Tarkowski.

Evertonowi odebrano w zeszłym tygodniu kolejne dwa punkty za naruszenie zasad finansowych i od miejsca spadkowego dzielą go już tylko dwa "oczka". "Uzgodniliśmy już, że punkty przepadły i musimy iść dalej bez nich. Ich odjęcie jest poza naszą kontrolą" - skomentował sytuację Dyche.

Tymczasem drużyna Liverpoolu występuje w najwyższej lidze angielskiej nieprzerwanie od 1954 roku. Ważne punkty może zdobyć w niedzielnym meczu z zajmującym 17. miejsce Nottingham, które ma jeden punkt mniej.