Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Przełamanie Rakowa u siebie, wygrana 2:0 z Widzewem

Michał Karaś
Przełamanie Rakowa u siebie, wygrana 2:0 z Widzewem
Przełamanie Rakowa u siebie, wygrana 2:0 z WidzewemJakub Ziemianin, Raków Częstochowa
Gigantyczny oddech ulgi poniósł się po trybunach, gdy nękany przez łodzian Raków podwyższył prowadzenie w ostatniej minucie doliczonego czasu. To nie był piękny mecz, ale przedłużył piękny sen o mistrzostwie Polski w Częstochowie.

Raków Częstochowa ostatnio w PKO BP Ekstraklasie miał na koncie porażkę w Warszawie i tylko remis w Radomiu, dlatego powrót na własny stadion 16 kwietnia musiał przynieść przełamanie. W końcu przewaga nad Legią Warszawa stopniała do sześciu punktów. Z Widzewem Łódź częstochowianom nie gra się jednak dobrze – co mecz, to remis. Kibice szczelnie wypełnili więc trybuny, by pchnąć Medaliki do wygranej.

Zaczęło się bardzo dobrze, ponieważ już w dziewiątej minucie sędzia wskazał na rzut karny. Skłoniła go do tego interwencja VAR, ponieważ ciosu łokciem Hanouska początkowo nie dostrzegł. Okazję pewnie wykorzystał Ivi Lopez, dając prowadzenie gospodarzom.

Niestety, tuż po wykonaniu rzutu karnego Hiszpan zasygnalizował uraz i ostatecznie zszedł po 20 minutach gry. Dla gospodarzy to była fatalna wiadomość, ponieważ – jak się później okazało – po jego zejściu nie zdołali już oddać żadnego celnego strzału do przerwy.

Co innego Widzew. Sam tylko Hanousek miał szansę na rehabilitację za błąd w polu karnym, gdy dobijał strzał z dystansu Bartłomieja Pawłowskiego. Kapitan łodzian sam nie mógł również uwierzyć, że nie trafił w ostatnich sekundach, posyłając piłkę nad poprzeczką przy nieprzygotowanym bramkarzu. Na przerwę Widzewiacy schodzili przegrani, a mogli byli wypracować co najmniej remis.

Druga połowa rozpoczęła się od kolejnych ataków gości, ale tempo nie dorównywało temu z pierwszej i emocje nieco osłabły. Bez celnego strzału, obie drużyny utrzymywały status quo. Tego było za wiele dla obu szkoleniowców, Papszun i Niedźwiedź wymienili napastników (za Gutkovskisa Piasecki, za Zjawińskiego Sanchez), a kibice gospodarzy doczekali się nazwiska, które skandowali – wszedł Władysław Koczerhin.

Udało się ożywić grę, ale długo nie udawało się przestraszyć żadnego z bramkarzy. Na pięć minut przed końcem w poprzeczkę uderzał Ciganiks, ale ani piłka nie wpadła, ani strzał nie zostałby zaliczony – był ofsajd. Gdy wydawało się, że mecz skończy się z jednym golem, w 95. minucie Fran Tudor podwyższył prowadzenie bezpośrednim strzałem z rzutu wolnego!

Statystyki meczu Raków-Widzew
Statystyki meczu Raków-WidzewOpta by Stats Perform
Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen