Hubert Hurkacz rozpoczynał 2021 rok jako 10. tenisista świata, ale do połowy marca cały czas znajdował się na granicy TOP 10. W notowaniu z 20 marca zajmował najwyższe w karierze – 9. miejsce.
Po turnieju w Miami wypadł na stałe z pierwszej dziesiątki. Hurkacz w 2022 roku dotarł tam do półfinału, a w tym sezonie odpadł już w 3. rundzie, co spowodowało, że na początku kwietnia znajdował się na 12. pozycji, a później było tylko gorzej.
Od połowy czerwca do początku października jego najwyższą pozycją było 16. miejsce. Nigdy nie wypadł z TOP 20, ale w notowaniu z 14 sierpnia znajdował się właśnie na 20. lokacie. Wtedy trudno było nawet przypuszczać, że da radę dobić się do TOP 10 w tym roku.
Jego sytuacja zmieniła się od turnieju w Szanghaju, gdzie wygrał prestiżowy turniej ATP 1000, co dało mu solidny zastrzyk punktowy i przeskok w górę. Od połowy października do końca miesiąca znajdował się na 11. pozycji. Doszedł w międzyczasie do finału turnieju ATP 500 w Bazylei i odpadł w pierwszym meczu w Tokio.
Dobry występ w Paryżu, gdzie dotarł do ćwierćfinału, spowodował, że wirtualnie awansował na dziewiątą pozycję. Po porażce Karena Chaczanowa z Stefanosem Tsitsipasem stało się jasne, że nie straci już miejsca w TOP 10.
Najbliższy tydzień przyniesie rywalizację w zawodach rangi 250 w Metz i Sofii i tam nikt nie zdoła wyrzucić Polaka z dziesiątki. Następnie zostanie rozegrany turniej ATP Finals, gdzie zagra tylko ośmiu najlepszych tenisistów sezonu. Jest nadzieja, że swoją szansę tam dostanie Hurkacz, który obecnie jest pierwszym rezerwowym i w razie kontuzji któregoś z wyżej notowanych graczy, będzie mógł po raz drugi w karierze zagrać w tych zawodach.
Hurkacz zapisał się już jako najlepiej serwujący tenisista w tym roku. Polak posłał ponad 1030 asów. Drugi w zestawieniu Taylor Fritz rozegrał 10 meczów więcej, a posłał 692 asy. "Hubi" jest pierwszym tenisistą od 2019 roku, który dokonał tej sztuki i zdobył ponad 1000 wygrywających podań.