Amerykanka, występująca w mistrzostwach po raz 24, zachowała łatwość gry, która kiedyś uczyniła ją królową kortów Centre Court, ale przegrała 4:6, 3:6.
Williams, której ostatni tytuł na Wimbledonie przypadł w 2008 roku przeciwko siostrze Serenie, wygrała dwa pierwsze gemy, ale znalazła się w tarapatach w kolejnym, gdy jej zabandażowane prawe kolano ugięło się pod nią przy starcie do woleja.
Tłum zgromadzony na korcie Centre Court jęknął, gdy upadła na murawę. Na szczęście po tym, jak zataczając się wróciła na krzesło i została opatrzona, stary duch wojownika zadziałał i walczyła dalej.
Switolina (urodzona, gdy Venus po raz pierwszy pojawiła się na Wimbledonie), w przeciwieństwie do aż 53 zawodniczek w drabince kobiet, wygrała cztery gemy z rzędu i pierwszego seta pomimo zaciętej walki o utrzymanie serwisu przy stanie 5:4.
Williams ponownie była pod opieką fizjoterapeuty przed rozpoczęciem drugiego seta, ale natychmiast straciła serwis forhendem w siatkę. Tłum mobilizował ją do gry, a jeden z fanów krzyczał "You've still got it Venus", gdy walczyła o przedłużenie 355. meczu singlowego Wielkiego Szlema w swojej karierze. Ten wynik przebiła dotąd tylko jej siostra Serena (423).
Ale Switolina - kiedyś światowa trójka - która cieszyła się bajkowym powrotem po urlopie macierzyńskim, docierając do ćwierćfinału French Open w zeszłym miesiącu, była ostatecznie poza zasięgiem, gdy wyszła na prowadzenie 5:1.
Williams, zdobywczyni tytułu w latach 2000, 2001, 2005 i 2007, nie zamierzała jednak poddać się bez walki. Wyprowadziła kilka potężnych uderzeń, by odzyskać dwa gemy. Switolina wykonała jednak zadanie, a gdy wieczorne słońce zmieniło się w cień, Williams odeszła pokonana, machając do tłumu, co mogło być ostatnim pożegnaniem na korcie.