Wszyscy faworyci sobotnich meczów LaLiga poskromieni

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wszyscy faworyci sobotnich meczów LaLiga poskromieni
Wszyscy faworyci sobotnich meczów LaLiga poskromieni
Wszyscy faworyci sobotnich meczów LaLiga poskromieniProfimedia
Żadna z wyżej rozstawionych drużyn w lidze hiszpańskiej nie zdołała wygrać swojego sobotniego meczu. Nawet ostatnie w tabeli Elche zdołało wywalczyć pierwszą wygraną w sezonie 2022/23.

Jeden, może dwa mecze z niespodziewanymi wynikami – to zdarza się regularnie. Ale cztery z rzędu? Tego hiszpańska liga nie widziała od dawna, a zobaczyła w 20. kolejce rozgrywek.

Espanyol odbiera wygraną Osasunie (1:1)

Zaczęło się stosunkowo niewinnie na barcelońskim RCDE Stadium. Tam Espanyol (17. miejsce) podejmował walczącą o czołówkę Osasunę (8.). Zawodzący oczekiwania kibiców zespół Blanquiazules zaczął nieźle, nie mógł jednak skonsumować przewagi, a kumulacją był słupek w 20. minucie. Tuż przed przerwą Osasuna zrobiła więc swoje, po wcisku kolanem Budimira. Jeszcze przed przerwą skumulowane napięcie znalazło ujście w niesportowym zachowaniu i dwóch czerwonych kartkach. Obie drużyny zostały osłabione.

Espanyol wyszedł po zmianie stron z misją jak najszybszego wyrównania i po zmasowanych atakach udało się w 59. minucie – nogę w kluczowym momencie dostawił Martin Braithwaite. Więcej bramek nie było, a remis zmienił pozycje w tabeli: Osasuna spadła na 9. miejsce, a Espanyol wszedł na 15.

Czy piekło zamarzło? Elche wygrywa! (3:1)

W drugim meczu soboty pozostające z 6 punktami, za to bez wygranej, Elche (20.) mierzyło się z Villarrealem (5.). Notowania bukmacherów były bezlitosne, bo i nie mogły być inne. Gospodarze nie wygrali w lidze od maja zeszłego roku, podczas gdy Żółta Łódź podwodna dopiero ostatnio potknęła się o Rayo Vallecano, nie przegrawszy w lidze od paru miesięcy. Statystyki jednak nie grają, za to piłkarze Elche ruszyli od pierwszych chwil i już w 3. minucie Pere Milla dał gospodarzom prowadzenie. Villarreal zdołał wyrównać 20 minut później, ale w ostatnich sekundach doliczonych do pierwszej połowy Milla zrobił to ponownie, tym razem po zasłużonym karnym.

Kolejną jedenastkę sędzia podyktował tuż po przerwie i było 3:1 (Milla, a jakże!), a stadion – zaskakująco pełny jak na zespół bez wygranej w 19 kolejkach – oszalał. Jeśli się wydaje, że bez karnych Elche by nie wygrało… kto wie? Ale to gospodarze znacznie częściej i skuteczniej atakowali, karne skądś się przecież wzięły. Po tym meczu przesunięć w tabeli nie było, ponieważ Elche ma dopiero 9 punktów (choć zwiększyło swój dorobek o 50% w jednym meczu), a Villarrealu nie przeskoczył inny pokonany w sobotę faworyt – Betis.

Atletico zatrzymane na przedmieściach (1:1)

Na madryckim Metropolitano w trzecim meczu soboty rywalami gospodarzy byli piłkarze z obrzeży Madrytu, Getafe. Czwarta drużyna ligi kontra przedostatnia – nic zatem dziwnego, że Atleti wyszli na pewne prowadzenie po 20 minutach. Tyle że nie wyszli, sędzia odgwizdał spalonego Moraty. Szkoda, bo prawie 60 tysięcy widzów na kolejną bramkę musiało czekać do 60. minuty. I znów odezwał się VAR, tym razem poprawiając pierwotną decyzję sędziego Antoniego Mateu Lahoza – gol był, choć Correa świętował go już siedząc na ławce po dokonanej zmianie.

Arbiter znany z zamiłowania do żółtych kartek (w tym meczu pokazał tylko osiem) na 10 minut przed końcem przyznał jednak karnego Getafe, a w imieniu gości wykorzystał go pewnie Enes Unal. Po zgubieniu dwóch punktów Atletico ma już 15 oczek straty do Barcelony i 10 do Realu, a żadna z tych drużyn jeszcze nie zagrała swojego meczu w 20. kolejce.

Celta wykrwawiła Betis jak wytrawny torreador (3:4)

Ponieważ mecz w Sewilli był ostatni, Betis (6.) mógł skorzystać na potknięciach poprzedników. Przede wszystkim jednak powinien był okazać więcej respektu piłkarzom Celty Vigo (15.). A że tak się nie stało, to po szybkiej akcji i świetnym strzale Larsena goście wyszli na prowadzenie już w 6. minucie. Po 23 minutach było już 2:1 dla gospodarzy, jednak humory przed przerwą zepsuł im Gabriel Veiga, fantastycznie oszukując obronę i bramkarza w pojedynkę.

Było 2:2 do przerwy, a po niej ten sam Veiga podniósł wynik na 3:2 dla Celty i bez skrupułów świętował pod sektorami kibiców Betisu. Jeszcze tylko błyskotliwe uderzenie Aidoo z 69. minuty i Celta miała już dwie bramki prowadzenia – przewagę ostatni raz zanotowaną przez nich w lidze na początku sezonu. Gospodarzom udało się jeszcze strzelić jedenastkę po ręce w polu karnym, ale nic więcej. Dzięki efektownej wygranej Błękitni z Vigo wskoczyli na 11. pozycję.