Copa del Rey. Valencia i Villarreal pewnie awansują do 1/8 finału, Real w bólach

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Copa del Rey. Valencia i Villarreal pewnie awansują do 1/8 finału, Real w bólach

Zaktualizowany
Copa del Rey. Real długo nie mógł znaleźć sposobu na Cacereno, strzelając bramkę dopiero w 70. minucie
Copa del Rey. Real długo nie mógł znaleźć sposobu na Cacereno, strzelając bramkę dopiero w 70. minucieAFP
Zapachniało sensacją w Kartagenie, gdy gospodarze wyszli na prowadzenie z faworyzowanym Villarrealem. Nic z tego – Żółta Łódź Podwodna wbiła pięć bramek. Pewnie swój mecz wygrała również Valencia, za to napocić musieli się piłkarze Realu Madryt.

Wtorkowy wieczór wyłonił aż siedmiu uczestników 1/16 finału hiszpańskiego Pucharu Króla. Na tym etapie fani mniejszych drużyn zaciskają kciuki szczególnie, ponieważ ich ulubieńcy często stają przeciw gigantom z LaLiga.

Cartagena – Villarreal 1:5

Przez chwilę sensacją mogło zapachnieć w pojedynku drugoligowej Cartageny z aspirującymi do gry w pucharach piłkarzami Villarrealu. W 39. minucie pierwszą bramkę w sezonie strzelił obrońca gospodarzy Pablo Perez Vazquez, dając nieoczekiwane prowadzenie do przerwy. I choć w ostatecznym rozrachunku miejscowi oddali więcej strzałów od przyjezdnych (20:18), to trafiali już tylko ci drudzy.

Po 11 minutach drugiej połowy było już 2:1 dla Villarrealu po bramkach Baeny i Danjumy. Po godzinie gry Morales nie strzelił karnego, ale swój błąd momentalnie naprawił. W ostatnich minutach poprawiali jeszcze Chukwueze i Capoue, pieczętując awans.

La Nucia – Valencia 0:3

Trzecioligowcy ze wschodniego wybrzeża nie nastawiali się chyba na wielki sukces. Na pewno nie po starcie meczu, w którym przyjezdni objęli prowadzenie już w 3. minucie. Autorem był Justin Kluivert. Poprawka Ilaiksa Moriby przyszła po półgodzinie gry, a bramka na 3:0 autorstwa Duro zamknęła wynik meczu. Trudno o statystykę, w której gospodarze przeważali – wyjątkiem są rzuty rożne, których wypracowali 20. Cóż z tego, skoro nie udało się oddać żadnego celnego strzału.

Espanyol – Celta Vigo Espanyol – Celta Vigo 3:1

Pierwsze na tym etapie Copa del Rey spotkanie dwóch zespołów LaLiga nie było przyjemne dla oczu. Nic zresztą dziwnego, Espanyol i Celta tylko lewitują nad strefą spadkową, więc w meczu więcej było walki fizycznej niż tej o bramki. Celta miała pierwszą już po kwadransie dzięki Goncalo Paciencii, Espanyol odwzajemnił strzałem Javiego Puado w 53. minucie i do końca czasu regulaminowego nic się nie zmieniło. W niej górą byli już stanowczo gospodarze, którzy najpierw trafili na 2:1 (Darder), a w 118. minucie na 3:1 (Melamed).

Cacereno – Real Madryt 0:1

O tym starciu mówiło się w Hiszpanii najwięcej, bo i rzadko czwartoligowiec mierzy się z mistrzem kraju. I nie ma znaczenia, że Real nie grał może w najmocniejszym składzie, bo nawet trzecim garniturem powinien mecz z Cacereno rozstrzygnąć momentalnie. A tak nie było. Mało tego, więcej okazji mieli gospodarze. Ostatecznie górę wzięła przewaga umiejętności po stronie Królewskich. W 69. minucie jedyną bramkę – na wagę awansu – strzelił Rodrygo.

Ceuta – Elche 1:0

Kolejny czwartoligowiec miał znacznie prostsze zadanie. Do Ceuty przyjechał nie wielki Real, a wyjątkowo słabe Elche. Co prawda też z LaLiga, ale w tejże lidze kompletnie bezradni. Wyrównany i zacięty mecz długo obfitował tylko w żółte kartki, aż po czwartej z nich gospodarze trafili na 1:0 do szatni. Może i potrzebowali do tego karnego, jednak awans kosztem znacznie wyżej notowanego rywala niezmiennie smakuje doskonale.

Gijón – Rayo Vallecano 2:0

Z wyżej notowanym rywalem problemów nie mieli również zawodnicy Sportingu Gijón. Grający o ligę wyżej, zresztą nadspodziewanie dobrze, klub z madryckiej dzielnicy Vallecas poległ na północy kraju i odpadł z rozgrywek. Kluczem do sukcesu okazał się 22-letni Uros Milovanović, który już w drugim meczu Copa del Rey z rzędu trafił do bramki dwukrotnie. Najpierw wyprowadził klub na prowadzenie w 57. minucie, by postawić kropkę nad i w 88. minucie.

Levante - Getafe 3:2

Najbardziej efektowny i zażarty był mecz w Walencji, gdzie drugoligowe Levante podejmowało podmadryckie Getafe. W pierwszej połowie tylko przyjezdni zdołali strzelić, na co po przerwie odpowiedzieli zdeterminowani i dominujący w meczu piłkarze Levante. Jeszcze przed godziną gry drugi gol Munira El Habbadiego wyprowadził Getafe ponownie na prowadzenie, które miejscowi zneutralizowali niewiele ponad 5 minut później. Zapowiadało się na drugą dogrywkę wieczoru w Copa del Rey, jednak w doliczonym czasie gry po rzucie rożnym trafił Wesley i dał awans do 1/8.