Włoch, którego odejście z końcem sezonu (lub nawet wcześniej) wydaje się coraz bardziej prawdopodobne, określił niezdolność swoich zawodników do utrzymania zwycięstwa w sobotę jako "nie do przyjęcia" i zakwestionował ich postawę.
Gole Harry'ego Kane'a i Ivana Perisica wydawały się przypieczętować zwycięstwo, które pozwoliłoby Tottenhamowi zająć trzecie miejsce. Ale Theo Walcott strzelił gola kontaktowego, a w 90. minucie odgwizdany został rzut karny, którego na gola zamienił James Ward-Prowse już w doliczonym czasie gry.
Tottenham ma 49 punktów z 28 spotkań, ale Newcastle United, na piątym miejscu, ma o dwa mecze rozegrane mniej i może wyprzedzić Koguty.
"Dla mnie to nie był karny. Najgorszą sytuacją jest jednak to, co działo się na boisku. To, co działo się w ostatnich miesiącach. To, co dzieje się w moim drugim sezonie" - powiedział Conte dziennikarzom, grzmiąc na pomeczowej konferencji. I dalej:
"Myślę, że to odpowiedni moment, aby zabrać głos, ponieważ uważam, że po tym występie... dla mnie jest to nie do przyjęcia. Wygrywamy 3-1, kontrolujemy meczu i oddajemy dwa gole pomimo parad Frasera (Forstera). Trzeba nazwać problem po imieniu: nie jesteśmy drużyną. Jesteśmy 11 graczami, którzy wchodzą na boisko".
"Widzę samolubnych graczy, graczy, którzy nie chcą sobie pomagać i nie wkładają w to serca".
Taktyka Conte jest regularnie kwestionowana przez fanów Tottenhamu, którzy wydają się tracić cierpliwość do jego metod. Jednak włoski trener skierował swoją złość na zawodników.
"Przed dzisiejszym meczem starałem się ukryć sytuację i poprawić za pomocą słów", powiedział. "Taktyka i technika to jedna sprawa, inną jest pragnienie, ogień, który musisz mieć w oczach, w sercu. Trzeba to mieć w każdym momencie. W tym sezonie, w porównaniu do poprzedniego, jesteśmy gorsi w tym aspekcie. Kiedy nie jest się zespołem, nie można się poprawić".
Agresja w wypowiedziach Conte sugeruje, że nie wszystko jest w porządku w szatni. Brzmiało to jak słowa menedżera gotowego postawić krzyżyk na swojej kadencji w Tottenhamie po tym, jak udało mu się doprowadzić ich na czwarte miejsce w zeszłym sezonie, po zastąpieniu Nuno Espirito Santo.
"Klub ma odpowiedzialność za rynek transferowy, trener ma swoją odpowiedzialność. Ale piłkarze, gdzie są piłkarze? Widzę tylko 11 zawodników, którzy grają dla siebie" - powiedział Włoch.