Czapki z głów przed Kobayashim, pokonał wiatr w Sapporo

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Czapki z głów przed Kobayashim, pokonał wiatr w Sapporo
Czapki z głów przed Kobayashim, pokonał wiatr w Sapporo
Czapki z głów przed Kobayashim, pokonał wiatr w SapporoAFP
To nie była polska noc, nawet jeśli Aleksander Zniszczoł zanotował najlepszy występ w sezonie. Na Okurayamie królować mógł tylko on: Ryoyu Kobayashi. Za nim Granerud, w dziesiątce z Polaków zmieścił się tylko Piotr Żyła.

Po pierwszej serii loteryjnego konkursu mogliśmy się cieszyć, że aż pięciu Polaków w niej zobaczymy. Za to żałować, że aż trzech pod koniec stawki i żadnego w ścisłej czołówce. Sędziowie podnieśli belkę ponownie na czwartą pozycję, licząc na mniejszą losowość w skokach. Krótszy rozbieg wystarczał bowiem na świetne odległości przy dobrym wietrze, ale gdy ten cichł – drastycznie skracał odległość.

Wiatr ostro namieszał w czołówce

Andreas Wellinger jako jeden z pierwszych osiągnął aż 142,5 metra, zmuszając sędziów do ponownego obniżenia belki na trzeci stopień. Niemiec utrzymał się na pierwszym miejscu bardzo długo, nadrabiając aż 14 pozycji względem pierwszego skoku. Zupełnie odwrotnie wypadł triumfator sobotnich zawodów. Stefan Kraft w drugiej serii spadł przed 120. metrem i skończył na 18. miejscu. Jeśli to jest słaby wynik, to jak nazwać lądowanie Zigi Jelara tuż za 90. metrem?! Sporo było przypadku, oj sporo…

Nie przydarzył się on jednak japońskiemu dominatorowi, który wraca do walki o czołowe lokaty w Pucharze Świata. Ryoyu Kobayashi w drugiej połowie za nic miał odczyty wiatru i lądował dopiero na 143. metrze. Aż szkoda, że tak niewielu kibiców przyszło na skocznię w niedzielny poranek, by móc się mu pokłonić tak, jak zrobili to sędziowie, przyznając dwudziestki.

W normalnych okolicznościach po pierwszej serii musiałby wygrać Granerud, ale po lądowaniu na 126. metrze zadowolił się drugim miejscem. Trzeci był – co i dla niego wydawało się być zaskoczeniem – Markus Eisenbichler.

W loteryjnym pożegnalnym konkursie Japonii dopiero na ósmym miejscu zobaczyliśmy pierwszego Polaka. Piotr Żyła oddał bardzo dobry drugi skok (136 m) i nadrobił trzy pozycje względem pierwszej tury. Niestety, Dawid Kubacki nie dostał wiatru pod narty i po niskim locie lądował już na 125. metrze, a – w konsekwencji – dopiero na 11. miejscu.

Niezły Stoch, świetny Zniszczoł

W trudnych okolicznościach pierwszy skakał Kamil Stoch, który poprawił swój wynik z pierwszej serii, choć sam wielce zadowolony nie był. Uzyskał 128 metrów (122 w pierwszej serii), ale – ponieważ mówimy o Stochu... – w najgorszych warunkach ze wszystkich skoczków w tej fazie konkursu. Podczas skoku Polaka wiatr przycichł i nie dał noszenia. Wystarczyło na 23. miejsce.

Następny w kolejce Aleksander Zniszczoł nie miał tego pecha i lądował dopiero na 136. metrze! Nie tylko zbiera punkty, ale też notuje najlepszą w sezonie pozycję (17.). Zupełnie inaczej wypadł Paweł Wąsek, w przypadku którego dobre uśrednione odczyty wiatru nie pomogły – po skoku na 122 metry wylądował dość daleko w tabeli (26.), potwierdzając lekką zniżkę formy.