Pierwszym spotkaniem sesji popołudniowej było starcie Kinga i Baggisha. Lepiej w spotkanie wszedł Amerykanin, który już na początku przełamał Anglika i miał otwartą drogę do wygrania seta. Jednak od stanu 0:2 to King prezentował się lepiej, odrobił stratę i wygrał 3:2. Drugi set był bardzo wyrównany. Tym razem obyło się bez żadnych przełamań, grę rozpoczynał King, więc wyszedł na prowadzenie w setach 2:0.
Trzeci set rozpoczął się dobrze dla Amerykanina, który prowadził 2:0, ale King ponownie wrócił do gry, tak jak to miało miejsce w pierwszej odsłonie. Ostatecznie Mervyn miał nawet jedną lotkę meczową na D20, ale jej nie wykorzystał. Swoje zrobił natomiast Baggish i wrócił do meczu.
Amerykanin poszedł za ciosem i od razu przełamał Kinga, wygrywając czwartego seta 3:1. Decydująca partia to koncertowa gra Mervyna Kinga, który przełamał rywala w trzecim legu, a później utrzymał swój licznik i zameldował się w 1/16.
Kolejny mecz to było starcie Clemens – O’Connor. Gabriel Clemens był wyżej w rankingu i jest bardziej doświadczony od swojego rywala, a mimo to wyżej stawiano szanse Irlandczyka. Niemiec jednak potwierdził, że nie przypadkiem to on jest wyżej w rankingu.
Dwa pierwsze sety były bardzo wyrównane, ale oba skończyły się zwycięstwami Clemensa 3:2. Niemiec prowadził, więc 2:0, ale w trzecim secie jako pierwszy rzucał O’Connor. Gabriel nieco lepiej wyglądał na dystansie i później również domknął grę na doublach, przełamując rywala. To samo powtórzył w trzecim legu i bardzo pewnie awansował do kolejnej rundy.
Swoją siłę i chęć powrotu na szczyt zaprezentował wczoraj Michael van Gerwen. Aktualny numer trzy światowego rankingu zdeklasował wczoraj Lewisa Williamsa. Walijczyk zdołał wygrać zaledwie jednego lega, a Holender chciał zademonstrować swoje umiejętności już na starcie turnieju.
Michael van Gerwen, tylko w pierwszym secie pozwolił Williamsowi na wygranie lega, kiedy Walijczyk schodził ze swojego licznika, jednak przełamał go już na samym starcie meczu i to wystarczyło do wygrania pierwszego seta 3:1. Kolejne kończyły się już wynikami 3:0 i Holender w ekspresowym tempie zameldował się w 1/16.
Ostatnim pojedynkiem dnia było starcie Stephena Buntinga z Leonardem Gatesem. Amerykanin tylko w pierwszym secie był w stanie postraszyć dużo bardziej utytułowanego gracza. Gates rozpoczynał mecz, utrzymywał swój licznik i w efekcie w bardzo dobrym stylu wygrał pierwszego seta 3:2.
Druga odsłona przebiegała w podobny sposób, ale w czwartym legu Bunting jednak przełamał Gatesa i wyrównał stan meczu na 1:1. Stephen Bunting nie wyglądał wczoraj na gracza, który jest w znakomitej formie. Przegrywał swój licznik zarówno w trzecim, jak i w czwartym secie, ale na jego szczęście Amerykanin nie był w stanie tego wykorzystać i też przegrywał swoje zejścia.
Ostatecznie Bunting wygrał i zameldował się w kolejnej rundzie. Tam jednak czeka na niego nie lada wyzwanie, bo jego rywalem będzie Dave Chisnall.