MŚ 2022. Szwajcaria nieobecna, Portugalczycy zagrali jak z nut

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
MŚ 2022. Szwajcaria nieobecna, Portugalczycy zagrali jak z nut
To był wieczór Goncalo Ramosa, który strzelił pierwszego hat-tricka turnieju
To był wieczór Goncalo Ramosa, który strzelił pierwszego hat-tricka turnieju
Opta by Stats Perform
To miał być najbardziej wyrównany pojedynek w 1/8 finałów, a było odwrotnie. Portugalczycy bawili się doskonale do ostatnich chwil, a Szwajcarzy od początku do końca pozostali bezsilni.

Po wyjątkowo widowiskowym starciu Brazylii i Korei oraz intensywnym do ostatnich minut pojedynku Maroka z Hiszpanią można było sobie sporo obiecywać po ostatniej parze 1/8 finałów. W końcu Portugalia, nawet bez Cristiano Ronaldo w składzie, wciąż ma kim czarować.

Bruno Fernandes wykręca świetne wyniki w tych mistrzostwach, Joao Felix pomagał poskromić Ghanę, a młodziutki Gonçalo Ramos wykazał się głodem goli przed mundialem. Z drugiej strony uznane nazwiska Shaqiriego czy Embolo lub błyszczący coraz jaśniej Djibril Sowwszystko to (w ofensywnym dotąd sosie) mogło zwiastować kolejną ucztę.

I co? Pudło, przynajmniej na starcie. Przez kwadrans żaden z zespołów nie pokazał oczekiwanej klasy, nie był w stanie złapać swojego rytmu. Zresztą nie wyglądało nawet na to, by którejkolwiek z drużyn się spieszyło. Nagle, w 17. minucie Gonçalo Ramos postanowił utwierdzić selekcjonera, że słusznie dał mu miejsce za CR7 na szpicy. Wydawało się, że będzie piłkę w polu karnym rozgrywać, a on odwrócił się i z obrońcą na plecach zafundował nam powody do pierwszych "ochów i achów".

Kibice Szwajcarii pewnie mieli nadzieję na szybką odpowiedź ich zespołu, ale nic z tych rzeczy – to Portugalczycy strzelali dalej na Lusail Stadium. To również oni mieli przewagę w środku pola, oni wyżej atakowali. Helweci w swoich białych strojach długo byli bladym tłem dla Portugalii. Dopiero w okolicach półgodziny Embolo ruszył jak tur i nawet wieszający się na nim nieprzepisowo Ruben Dias był w stanie tylko go spowolnić. Sędzia podyktował wolnego z ponad 20 metrów, Shaqiri uderzył kąśliwie, piłka minęła mur, zaczęła lekko odchodzić pod słupek i Diogo Costa wolał dla świętego spokoju wybić na rzut rożny. Tak groźnie pod bramką Portugalii dotąd nie było.

Czego nie wykorzystali Szwajcarzy w 31. minucie, z tym nie mieli problemu Portugalczycy trzy minuty później. Ze stałego fragmentu (tym razem rzut rożny) wrzucał Bruno Fernandes, a Pepe pomiędzy dwoma obrońcami wyskoczył zdecydowanie najwyżej. Było już 2:0, a Fernandes zaliczył trzecią asystę w turnieju.

Na solidną akcję Szwajcarzy musieli czekać aż do 38. minuty. Wtedy błąd w obronie Diogo Costy dał Freulerowi niespodziewaną okazję do główki. Nie było jak nadać piłce impetu, więc bramkarz do spółki z obrońcą oddalili zagrożenie. W rewanżu pod szwajcarską bramką w 43. minucie było gorąco, a swoją trzecią już celną próbę zaliczył Ramos. Tym razem o końcówki palców lepszy był Yann Sommer. 21-latek z Benfiki aż podszedł i pogratulował bramkarzowi Szwajcarii tej interwencji.

W statystykach po pierwszej połowie nie było przepaści – ani w posiadaniu, ani w strzałach czy podaniach Portugalia nie miała znacznej przewagi. Liczby nie oddają jednak w żadnym stopniu bezradności Szwajcarów, którzy jakby zapomnieli zabrać ofensywnych atutów z pojedynku przeciwko Serbii.

Cokolwiek powiedział swoim zawodnikom trener Yakin w przerwie, Fernando Santos udzielił Portugalczykom lepszych rad. Wyszli na drugą połowę gotowi do ataku i druga dobra akcja pozwoliła im pogrążyć Szwajcarię. Diogo Dalot znalazł Gonçalo Ramosa, a ten z bliska (choć szczęśliwie) skierował piłkę do bramki.

Szwajcarzy zaczęli wprowadzać zmiany, ale Portugalczycy nie zamierzali czekać na korektę ustawienia rywali: Raphael Guerreiro bez najmniejszych problemów wbiegł w pole karne i pokonał Sommera. Bramkarz Szwajcarii miał naprawdę ponury wieczór, a dla Helwetów nie było już powrotu. Bo o ile z 0:2 podnieść się można, o tyle z 0:4 nie.

A może jednak? Jeden rzut rożny i Manuel Akanji kompletnie niepilnowany posłał piłkę do siatki. O radości w szwajcarskich sektorach nie było jednak mowy, to już wtedy wyglądało na trafienie honorowe. Z punktu widzenia postronnego obserwatora początek drugiej połowy był jednak zaprzeczeniem tej pierwszej – szybki, bez kalkulacji po obu stronach i z bramkami wpadającymi jedna po drugiej.

Gol dla Helwetów na chwilę uspokoił zapędy Portugalii, ale akcent kładziemy na "chwilę". W 67. minucie już trzy bramki na koncie miał Gonçalo Ramos, a więc w czterech meczach w reprezentacji uzbierał tyleż bramek. Osobny komplement trzeba jednak zarezerwować dla Joao Feliksa, który doskonale czytał grę i również w tym przypadku się nie pomylił, idealnie wykładając piłkę Ramosowi.

Goncalo Ramos w meczu ze Szwajcarią
Opta by Stats Perform

Obaj autorzy piątej bramki zeszli z boiska niedługo później, a pojawił się ten, który wreszcie ożywił przygnębiająco ciche trybuny Lusail Stadium: Ronaldo. Portugalia jednak stanęła, oddała sporo miejsca Szwajcarii. Prawdę mówiąc, przy tak bezradnym zespole z Alp chwila odpoczynku nie robiła różnicy. Shaqiri i Rodriguez ciągnęli to jednym, to drugim skrzydłem, Embolo oddał efektowny strzał z przewrotki, ale Diogo Costa i tak nie miał co robić.

Otwarta gra Szwajcarii naraziła ją na kontry. W jednej z nich Cristiano Ronaldo zdołał umieścić piłkę w siatce, ale jego pozycja spalona była tak ewidentna, że sam nie próbował nawet świętować gola. W doliczonym czasie gry piłkę mógł mu jeszcze wyłożyć Rafael Leão, ale zdecydował się na strzał. I jakże dobra to była decyzja! Wszedł dopiero w końcówce, ale nie pozwoli o sobie zapomnieć! Z kolei Szwajcaria o tym występie w 1/8 będzie chciała zapomnieć jak najszybciej...

Portugalia - Szwajcaria | statystyki
Opta by Stats Perform
Portugalia - Szwajcaria | dynamika gry
Opta by Stats Perform