MŚ 2022. Serbia za burtą, Szwajcarzy potwierdzili swoją wyższość

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
MŚ 2022. Serbia za burtą, Szwajcarzy potwierdzili swoją wyższość
Zaktualizowany
MŚ 2022. Serbia za burtą, Szwajcarzy potwierdzili swoją wyższość
MŚ 2022. Serbia za burtą, Szwajcarzy potwierdzili swoją wyższość
Opta by Stats Perform
Do przerwy genialne widowisko po obu stronach zakończyło się remisem. Serbowie musieli wciąż gonić wynik i w pewnym momencie nie dali już rady. Nerwy wzięły górę, bo to Szwajcaria awansuje z drugiego miejsca w grupie.

Ponieważ Kamerun w starciu z Brazylią został powszechnie skazany na pożarcie (jak się okazało - niesłusznie!), o drugim miejscu gwarantującym awans miało zdecydować starcie Serbii ze Szwajcarią na Stadium 974. Nic zatem dziwnego, że w wyjściowych składach po obu stronach obrodziło gwiazdami, do tego obie jedenastki były ustawione ofensywnie.

Choć to Serbowie musieli gonić za wygraną, to w mecz lepiej weszli Szwajcarzy. W dwie minuty oddali prawie tyle celnych strzałów, co w poprzednich dwóch poprzednich meczach - dwa. Najpierw z bliska Embolo, później Xhaka z narożnika pola karnego – obu jednak zatrzymał Vanja Milinković-Savić.

Ze strony Serbii pierwszy mocny cios przyszedł po 10 minutach, strzelał Andrija Živković. Jego potężny strzał huknął w słupek i spadł pod nogi dwóch kolegów z drużyny. Był jednak tak mocny, że żaden nie zdołał się odnaleźć w sytuacji. I gdy wydawało się, że Serbowie skutecznie oddalili grę od swojej połowy, z kontrą po lewym skrzydle ruszył Rodriguez i doszedł aż w pole karne. Przedłużył, a piłka po interwencji obrony padła pod nogi Sowa. Ten oddał ją Shaqiriemu, a on wbił piłkę do bramki w 20. minucie.

Wydawało się, że Szwajcarzy przejęli inicjatywę, ale z akcentem na "wydawało się". Serbowie ruszyli do odrabiania strat i w 26. minucie modelowe przejęcie piłki doprowadziło do wyrównania. Tadić zagrał na głowę wbiegającego Aleksandara Mitrovicia, a ten uderzył w sposób niedający szans Gregorowi Kobelowi.

Stan meczu był zatem wyrównany, ale to wciąż dawało awans Szwajcarii. Co więcej, w walce wet za wet teraz była kolej Szwajcarów. Genialny przerzut dał możliwość wyjścia Shaqiriemu, ale celownik minimalnie mu się rozregulował i strzelił po zewnętrznej stronie słupka.

A skoro swojej szansy nie wykorzystali Szwajcarzy, którzy w dodatku tracili dziś piłkę zaskakująco często, to cios wyprowadziła Serbia. Po kolejnej stracie w środku pola piłkę wyłapał Tadić, który oddał ją Dusanowi Vlahoviciowi. Ten sprytnie wyczekał na odpowiedni moment i spokojnym strzałem wtoczył piłkę do siatki. Teraz to Serbowie mieli dobry wynik, a Szwajcaria potrzebowała gola.

Jak się jednak rzekło o tym meczu: to ciągła wymiana ciosów! Czerwonokrzyżowcy mieli parę okazji, ale brakowało im porozumienia przy ostatnich podaniach. Wreszcie prostsze odegranie na skrzydło do Shaqiriego pozwoliło mu znaleźć Embolo w polu karnym, a temu zostało jedynie dołożyć nogę. Znów remis!

Po gwizdku sędziego trudno było uwierzyć, że to jeszcze nie koniec – tak naładowana akcją była pierwsza połowa. Że zawdzięczaliśmy sporo z tych akcji błędom obrony, to już problem uczestników meczu i kibiców każdej z drużyn. Z perspektywy obserwatora widowisko mogło przyprawić o wypieki.

I jeśli komuś wypieki zeszły w przerwie, to szybko można ich było dostać z powrotem, gdy z końcem 47. minuty Szwajcaria wyszła na prowadzenie. W tej akcji obrońców mogło równie dobrze nie być, szwajcarska ofensywa wymieniała podania jak automat. Tym razem zaszczyt wykończenia przypadł Remo Freulerowi, który dał Helwetom prowadzenie i uciszył (choć tylko na chwilkę) serbski doping.

Jeszcze przed upływem godziny meczu i Szwajcaria, i Serbia mogły podwyższyć wynik. Najpierw jednak Embolo nie trafił w bramkę (i znalazł się na spalonym), później Sergej Milinković-Savić nie doszedł do dośrodkowania w świetnej sytuacji. Dopiero w tym momencie mecz zmienił proporcje z prawie idealnego 50/50 na przewagę Serbów w ataku. Po jednym ze szturmów domagali się rzutu karnego, ale sędzia utrzymał zimną krew i nawet ławkę rezerwowych Serbii wygonił z boiska. Karnego nie było, kartkę dostał tylko krewki rezerwowy bramkarz Predrag Rajković.

Zmuszeni do ataku pozycyjnego Serbowie zwolnili nieco tempo meczu, ale narzekanie na to byłoby niegodziwością ze strony widza. W końcu już do 70. minuty oglądaliśmy ponad 20 strzałów na bramki, z których co czwarty wpadał. A jednak ciśnienie mocno spadło, gdy z rywalizacji na strzały mecz przeniósł się na poziom starć siłowych w środku pola. Ofiarą jednego z nich padł Đuričić, który musiał zostać opatrzony po krwawieniu w okolicy kości policzkowej.

Po Serbach widać było rosnącą desperację, a Szwajcarzy mogli skupić się na trzymaniu formacji i niedopuszczeniu rywali pod bramkę. Przenosili też grę na połowę Serbii, ale zupełnie bez pośpiechu, jakby prowokując Serbów do kolejnych agresywnych prób odbioru. Nawet jeśli w posiadaniu mieli przewagę, to Serbowie byli już wyraźnie na straconej pozycji psychicznie. Rozkojarzeni pozwolili na dwie groźne kontry, z których jedną Fernandes pewnie by wykorzystał, gdyby nie świetny refleks Vanji Milinković-Savicia.

Finałowym akcentem meczu, jak się okazało, była poważna scysja między Xhaką a Milenkoviciem, po której gra długo nie mogła wrócić do rytmu, a i tak był to już doliczony czas. Końcówka ujawniła zatem, jak wyczerpujący był ten pojedynek w pierwszej godzinie. Serbia na odpoczynek będzie mieć sporo czasu, tymczasem Szwajcarzy grają dalej.

Serbia - Szwajcaria | statystyki
Opta by Stats Perform
Serbia - Szwajcaria | dynamika gry
Opta by Stats Perform