Historyczna noc w Rumunii przyćmiona przez grupę "Zjednoczeni dla Trójkolorowych"

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Historyczna noc w Rumunii przyćmiona przez grupę "Zjednoczeni dla Trójkolorowych"

Wspólny front przeciwko grupie "Zjednoczeni dla Trójkolorowych"
Wspólny front przeciwko grupie "Zjednoczeni dla Trójkolorowych"Profimedia
Rumuńska reprezentacja narodowa miała we wtorek przerwać passę trzech remisów w fazie grupowej. Mając realną szansę na zakwalifikowanie się do Euro 2024, Rumunia potrzebowała bezwarunkowego wsparcia swoich fanów. A mogło skończyć się walkowerem.

Mecz z Kosowem był bardzo ważny dla układu grupy I, ponieważ Rumunia w trzech ostatnich meczach notowała tylko remisy. Kolejna strata punktów we wtorek oznaczałaby utratę drugiego miejsca w grupie na rzecz Izraela, który zgodnie z oczekiwaniami pokonał Białoruś.

Mecz pomiędzy Rumunią a Kosowem był postrzegany jako spotkanie o podwyższonym ryzyku incydentów na trybunach. Tym bardziej, że kibice grupy "Zjednoczeni pod trójkolorową flagą" zachowywali się w ten sam sposób w Kosowie i ogłosili swoje zamiary przed wtorkowym meczem.

"Dziś wieczorem trójkolorowa drużyna zmierzy się z piłkarskim przedstawicielem regionu, którego Rumunia nie uznaje za niepodległe państwo, szanując historyczną prawdę, że terytorium to zostało nielegalnie oddzielone od sąsiedniego kraju, Serbii. Po tym, jak nasz hymn został wygwizdany na całym stadionie podczas pierwszego meczu w Prisztinie, a rumuńscy kibice byli poddawani ciągłym i powtarzającym się obelgom ze strony kosowskich kibicowskich, a duża liczba kibiców została wydalona, zatrzymana, pobita i ukarana grzywną tylko za stwierdzenie prawdy historycznej, która została również podkreślona na szczeblu państwowym, nadszedł czas na drugi mecz" - brzmiała wiadomość, którą grupa opublikowała na kilka godzin przed meczem.

Pomimo wzmożonych środków ostrożności udało się jednak wnieść na stadion narodowy transparent z napisem"Kosowo to Serbia". Wielokrotnie skandowali też to hasło. Sloganowi towarzyszyło hasło "Besarabia to Rumunia", odnosząc się do terenów obecnej Mołdawii i południowego zachodu Ukrainy.

Doprowadziło to do przerwania meczu i chóru gwizdów dezaprobujących gest "Zjednoczonych za Trójkolorowymi" z innych trybun. Kapitan Rumunii, Nicușor Stanciu, próbował rozmawiać z kibicami w tym sektorze, ale bezskutecznie. W końcu o czym można rozmawiać z kibicami, którzy nie byli tam, aby wspierać drużynę, ale aby osiągnąć swoje "polityczne" cele? Ich próby skandowania zostały przykryte gwizdami i innymi okrzykami przez ponad 25 tys. widzów na stadionie.

Jednak zawodnicy z Kosowa zaprotestowali i opuścili boisko, a sędzia odesłał obie drużyny do szatni. Po około 40 minutach mecz został wznowiony. Ostatecznie - pomimo niewykorzystanego karnego i otwarcia wyniku dopiero w końcówce - Rumunia wygrała mecz komfortowo. Sankcje ze strony UEFA wydają się teraz nieuniknione.