Pekhart z hat-trickiem, Legia imponująco wchodzi w sezon Ekstraklasy

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Pekhart z hat-trickiem, Legia imponująco wchodzi w sezon Ekstraklasy

Pekhart z hat-trickiem, Legia imponująco wchodzi w sezon Ekstraklasy
Pekhart z hat-trickiem, Legia imponująco wchodzi w sezon EkstraklasyMateusz Kostrzewa, Legia Warszawa
Kosta Runjaić bił brawo swoim zawodnikom, gdy ogrywali bezradny ŁKS w pierwszym meczu sezonu ligowego. Choć do bramki trafiał tylko Tomas Pekhart, to trudno byłoby wskazać słaby punkt w drużynie Legii.

Prawie 30 tysięcy kibiców przy Łazienkowskiej, wzmocniona kadra Legii, budżet niesłychany w innych miastach – ok. 140 milionów złotych, a do tego świetne wyniki sparingów i zdobyty właśnie Superpuchar. To wszystko mogło przytłoczyć beniaminków z ŁKS-u, ale nic z tych rzeczy – Biało-Czerwono-Biali przyjechali do Warszawy przynajmniej powalczyć o punkty w Ekstraklasie.

Owszem, to Wojskowi od pierwszych minut dyktowali tempo meczu i próbowali narzucać swoje warunki, ale nie mogli znaleźć sposobu, by napocząć rywali. Pierwszy poważny sygnał ostrzegawczy pojawił się na początku 20. minuty, gdy Aleksander Bobek czujnie zdjął piłkę z poprzeczki po główce Pekharta. Czech zrewanżował się strzałem nie do obrony zaledwie pięć minut później, dodatkowo utrudnionym rykoszetem od jednego z obrońców. Legia wyszła na wyczekiwane prowadzenie w 25. minucie i pokazała, że przyspieszając grę może zostawić w tyle rywali.

Przebudowana w oknie transferowym formacja ofensywna ŁKS-u pozostawała pewną niewiadomą. Po Pirulo widać było brak rytmu meczowego, Kay Tejan szukał sobie miejsca i chciał się pokazać, a Engjell Hoti nie zdążył tego zrobić, gdy wystawiona przez niego ręka kosztowała ŁKS rzut karny. Do jedenastki podszedł Josue, ale nie on był bohaterem tej akcji. Doskonale wyczuł go Aleksander Bobek i profesorską interwencją w 33. minucie pokazał, dlaczego jest łączony z transferami do wielkich klubów.

 Na moment tumult trybun ustał, ale Legia ruszyła do kolejnych ataków. Do przerwy już bez efektu. Po powrocie z szatni pachniało golem na 2:0, ale Kun został zablokowany, a Elitim posłał piłkę po złej stronie słupka. Niespodziewanie, następną idealną sytuację miał ŁKS. Kay Tejan wybiegł sam na sam i trafił tylko w słupek. Moment później strzelał Szeliga (ze spalonego), a po nim Głowacki – to skutecznie rozgrzało Kacpra Tobiasza.

W parę minut ŁKS zdziałał więcej niż podczas pierwszej połowy, ale bramki nie strzelił. Za to Legia skorzystała z bardziej otwartej gry: Kun wrzucał spod narożnika, Wszołek odegrał głową do Pekharta, a ten wcisnął gola przy bezradnym Bobku

Była 57. minuta, a sekundy później Czech powinien był skompletować hat-tricka – minimalnie niecelnie przeciął dośrodkowanie od Muciego. Ostatecznie na trzecie trafienie czekał jeszcze tylko 10 minut. Tym razem Slisz wprowadził piłkę pod pole karne i wziął na siebie obronę, oddając Pekhartowi piłkę w idealnym momencie. W 68. minucie było już 3:0.

Łodzianie wyglądali na rozbitych: mieli świetny fragment i zamiast wyrównania znaleźli się w sytuacji bez powrotu. Zmiany Kazimierza Moskala wydawały się już bez znaczenia, różnica potencjałów była zbyt wielka. Z kolei Kosta Runjaić mógł dać odpocząć Josue i Muciemu. Wprowadził Guala i ten w 80. minucie był o włos od gola. Aleksander Bobek nie zamierzał się poddawać nawet z bagażem trzech goli.

Statystyki meczu Legia-ŁKS
Statystyki meczu Legia-ŁKSFlashscore

ŁKS w ostatnich minutach robił ile się dało, by choćby honorową bramkę zdobyć. Nie tym razem, nawet dojść do dogodnej sytuacji było wyjątkowo trudno. Legioniści dowieźli efektowne zwycięstwo 3:0 do końca i dali pozostałym zespołom w lidze jasny sygnał: tak, chcemy odzyskać mistrzostwo Polski!

Oceny zawodników za mecz Legia-ŁKS
Oceny zawodników za mecz Legia-ŁKSFlashscore