Matysek: To koniec Vizerkusen czy Neverkusen. Demony pokonane

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Matysek: To koniec Vizerkusen czy Neverkusen. Demony pokonane
Matysek: To koniec Vizerkusen czy Neverkusen. Demony pokonane
Matysek: To koniec Vizerkusen czy Neverkusen. Demony pokonanePAP
"Demony pokonane. Długo trzeba było czekać, ale to koniec Vizerkusen czy Neverkusen" - podkreślił Adam Matysek, były bramkarz Bayeru Leverkusen, który już w niedzielę może zdobyć pierwsze mistrzostwo Niemiec. 24 lata temu "Aptekarze" z Polakiem w składzie stracili tytuł w ostatniej kolejce.

Matysek już na wstępie zauważył, że trwający sezon od tego sprzed 24 lat bardzo się różni.

"Bayer od początku sezonu prezentował sią bardzo równo, nie przegrywa, regularnie zdobywa punkty i systematycznie budował przewagę. Bayern natomiast miał swoje problemy. Atmosfera w zespole, ale też chyba w samym klubie, nie była najlepsza i to się przełożyło na wyniki. Nie lubię tak mówić, ale odniosłem wrażenie, że w pewnym momencie monachijczycy chyba odpuścili mistrzostwo. Nie umniejszam przez to sukcesu Leverkusen, bo zasłużyli na koronę. Demony wreszcie zostaną pokonane. Długo trzeba było czekać, ale to koniec Vizerkusen czy Neverkusen, jak złośliwie określano Bayer" - tłumaczył były bramkarz "Aptekarzy" i reprezentacji Polski.

Bayer już ćwierć wieku temu miał bardzo silny zespół, należał do niemieckiej czołówki, ale nigdy nie sięgnął po ligowy prymat, a tylko raz - w 1993 roku - wywalczył Puchar Niemiec.

Pech zaczął prześladować "Aptekarzy" w 2000 roku, gdy tuż przed metą ligowego sezonu Bayer stracił pewną wydawałoby się mistrzowską koronę.

Przed ostatnią kolejką ekipa z Leverkusen była liderem i aby wznieść mistrzowską paterę wystarczał jej remis w wyjazdowym meczu z plasującym się w środku stawki Unterhaching.

"Bayern miał trzy punkty straty do nas, ale lepszy bilans bramkowy. Wydawało się jednak, że nie ma to znaczenia, bo nam przecież wystarczył remis. Unterhaching leży na przedmieściach Monachium i wiedzieliśmy, że rywale zrobią wszystko, aby nam przeszkodzić, a przynajmniej maksymalnie utrudnić ten ostatni krok. Ale my mieliśmy naprawdę silny zespół. Byli m.in. Ze Roberto, Emerson, Ulf Kirsten czy Michael Ballack. Zagraliśmy tam dobry mecz, ale zabrakło skuteczności. To jedno z tych spotkań, do których wraca się latami i trudno zrozumieć, co się tak naprawdę wydarzyło" - wspominał Matysek.

Bayer nie potrafił trafić do siatki, a z drugiej strony polskiego bramkarza samobójczym strzałem pokonał Ballack. Po przerwie gospodarze zadali drugi cios – po dośrodkowaniu z lewej strony niepilnowany Markus Oberleitner przymierzył idealnie głową i Matysek był bez szans.

W tym samym czasie Bayern pokonał Werder Brema 3:1 i mistrzostwo znowu powędrowało do Monachium.

"Człowiek czasami wraca do tego wszystkiego myślami i się zastanawia, +co by było gdyby+. Może gdyby Ballack nie wchodził wtedy wślizgiem, inaczej by się ten mecz potoczył? Po co on to robił? Byłoby 0:0 do przerwy i mniej nerwowo w drugiej połowie. Może gdybyśmy zagrali bardziej zachowawczo? Przecież nam wystarczył remis. Może wkradło się rozluźnienie albo zabrakło nam doświadczenia? Trudno jednoznacznie powiedzieć. Mnie jednak żadne demony nie nawiedzają, choć to jedna z tych niesamowitych historii, które w piłce nożnej się zdarzają i do których kibice i dziennikarze lubią wracać. Szkoda, że byłem w niej po tej przegranej stronie" - dodał Matysek.

Jak przypomniał, włodarze klubu przyszykowali już wszystko na wielką fetę, ale zamiast tego był... pogrzeb.

"W szatni po meczu panowała grobowa atmosfera, a spotkanie z kibicami po powrocie do Leverkusen nie należało do najprzyjemniejszych. Fani byli na nas wściekli i nie ma się im co dziwić. Pewnie gdybyśmy przegrali z Dortmundem czy jakimś innym czołowym zespołem, byłoby to inaczej odebrane. Ale Unterhaching? To bolało podwójnie" - wskazał.

Dwa lata później, już bez polskiego bramkarza w składzie, Bayer ponownie na finiszu przegrał walkę o mistrzostwo Niemiec, a do tego doznał porażek w finale krajowego pucharu i decydującym pojedynku Ligi Mistrzów. Jak powiedział Matysek, to właśnie wtedy zaczęło się głośniej mówić o fatum ciążącym na klubie z Leverkusen.

"Vizerkusen czy Neverkusen nie wzięło się z niczego... Pierwszy przegrany finisz ligi potraktowano na zasadzie +takie rzeczy się zdarzają+. Ale za chwilę powtórzyło się to trzykrotnie, a to już było trudno wytłumaczyć. Stąd mowa o Bayerze, że jako +tym drugim+. W tym sezonie te wszystkie prześmiewcze określania mogą odejść w zapomnienie. Bayer już w niedzielę może świętować historyczny ligowy triumf, ale ma też szansę na Puchar Niemiec, bo w finale zagra z broniącym się przed spadkiem z drugiej Bundesligi FC Kaiserslautern, choć z wręczaniem trofeum bym się wstrzymał, bo już nie takie historie w futbolu miały miejsce, czego przykładem nasz mecz sprzed 245 lat" - z uśmiechem dodał Matysek.

Zespół trenera Xabiego Alonso, który uchodzi w Niemczech za cudotwórcę i choć jest najbardziej gorącym nazwiskiem na szkoleniowym rynku, to zdecydował się pozostać w Leverkusen na kolejny sezon, ma też szansę na trzecie trofeum, bo wciąż rywalizuje w Lidze Europy.

Były bramkarz "Aptekarzy" nie ma już silnych więzi z klubem z Leverkusen.

"Przez te ponad 20 lat wiele się w Bayerze zmieniło. Jedni odeszli, drudzy przyszli, naturalna rzecz" - przyznał, ale jest przekonany, że feta mistrzowska będzie wystawna.

Zwrócił przy tym uwagę na pewną rzecz.

"Gdyby to był inny klub, a nie Bayer, o jego wynikach byłoby znacznie głośniej. Nawet w przypadku takiego FC Koeln, które od lat lawiruje między pierwszą a drugą Bundesligą, po mistrzostwie pewnie w Kolonii ulice byłyby malowane w barwy klubu. Pamiętam, gdy graliśmy w Lidze Mistrzów, na drugi dzień bierzemy gazety, bo takie wtedy były czasy, że się czytało gazety, a na pierwszej stronie jest o FC Koeln, a my gdzieś dalej... Bayer nie jest medialnym klubem i to się nie zmienia. Od lat wykonują tam świetna pracę, są w górnej części tabeli, robią fajne transfery, ale nikt na nich nie zwraca za bardzo uwagi. Teraz będzie mistrzowska feta, ale sam sukces nie będzie tak zauważono, jakby to było w przypadku wielu innych niemieckich klubów" -dodał.

Podsumowując Matysek powiedział, że chociaż sezon jeszcze trwa, pewnie już teraz wielu ekspertów, dziennikarzy i kibiców zadaje sobie pytanie, jak Bayer spisze się w następnych rozgrywkach.

"Zdobywając dublet, a wierzę, że tak będzie i życzę tego Bayerowi z całego serca, a może nawet potrójną koronę, klub wejdzie na +wyższy level+. Podobno większość piłkarzy ma zostać, trener też, ale jak sobie poradzą w przyszłym sezonie? Tego w tej chwili nikt nie potrafi powiedzieć. Wymagania i oczekiwanie będą większe. Bayern zdobywał mistrzostwa seryjnie i tylko Borussia Dortmund prowadzona przez Jurgena Kloppa zdołała go powstrzymać przez dwa lata. Może Leverkusen pod wodzą Alonso pójdzie tą drogą?" - zakończył Matysek.

Zespół z Leverkusen ma 16 punktów przewagi nad Bayernem, który był najlepszy w Bundeslidze w 11 poprzednich sezonach. Do historycznego sukcesu brakuje mu zwycięstwa w niedzielę nad Werderem Brema, ewentualnie - w przypadku straty punktów w sobotę przez Bawarczyków w konfrontacji z FC Koeln - takiego samego wyniku jak monachijczyków.