Juve (ledwo) wygrywa z Lecce, Szczęsny nie obronił karnego

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Juve (ledwo) wygrywa z Lecce, Szczęsny nie obronił karnego
Juve (ledwo) wygrywa z Lecce, Szczęsny nie obronił karnego
Juve (ledwo) wygrywa z Lecce, Szczęsny nie obronił karnegoAFP
Juventus po raz pierwszy od marca zdobył dwa gole. Niewiele jednak brakowało, a nie dałoby to wyczekiwanego kompletu punktów. W drugiej połowie dominowało Lecce, a Starą Damę musiał ratować Szczęsny.

W środowy wieczór Juventus na swoim stadionie podejmował beniaminka z Lecce, zatem przewaga zespołu Allegriego nie powinna podlegać najmniejszej kwestii. Tyle że Juve nie wygrało żadnego meczu w Serie A od 1 kwietnia, a od marca nie umiało strzelić nikomu więcej niż jednej bramki, co wzmaga krytykę szkoleniowca. 

Pojedynek z Lecce zaczął się statecznie, ale po kwadransie trener Allegri mógł odetchnąć z ulgą. W 15. minucie po raz pierwszy w tym sezonie gola strzelił Leandro Paredes, w dodatku po bezpośrednim strzale z rzutu wolnego. Uderzenie Argentyńczyka nie było idealnie wymierzone, ale podkręcony strzał minął i zbliżył się na tyle do słupka, że minimalnie spóźniony Wladimiro Falcone nie dał rady obronić.

Niewiele ponad 10 minut później modelową akcję rozegrali między sobą Fagioli i Miretti, a ten drugi huknął z bliska od poprzeczki i trybuny ponownie wybuchły radością. Przedwcześnie, ponieważ VAR potwierdził obawy o spalonego. Jeśli to nie popsuło humorów wystarczająco, to po półgodzinie gry konieczne było zniesienie na noszach Mattii De Sciglio, który doznał poważnie wyglądającej kontuzji kolana.

A jednak mogło być gorzej, w 36. minucie Danilo ewidentnie zagrał ręką w polu karnym i piłkę na wapnie ułożył sobie Ceesay. Szczęsny wyczuł go odpowiednio, ale minimalnie za późno się rzucił, by zatrzymać silnie uderzoną piłkę. 

Gospodarze zdołali odzyskać prowadzenie niedługo później, w końcu przełamując serię z nie więcej niż jednym golem. W 40. minucie kolejny zawodnik Starej Damy przełamał się po długim okresie bez gola. Do bramki trafił z 15 metrów Dusan Vlahović, a z lewego skrzydła dogrywał mu Kostić.

W pierwszej połowie Juventus miał szansę wyjść na jeszcze wyższe prowadzenie, ale swoich okazji nie wykorzystał. Lecce oddało z kolei jedyny celny strzał z rzutu karnego. Po powrocie z szatni role się odwróciły. To Juve prawie nie miało okazji, natomiast beniaminek był dominujący. 

Tym dziwniejszy może wydać się fakt, że Massimiliano Allegri długo nie dokonywał zmian, które ożywiłyby ofensywę. Dopiero w 73. minucie wszedł Chiesa, a w 87. Locatelli. Arkadiusz Milik swojej szansy w tym meczu nie dostał.

Najgroźniej pod bramką Wojciecha Szczęsnego było w 80. minucie, gdy Ceesay dwukrotnie w ciągu minuty strzelał po rzutach rożnych. Polski bramkarz był jednak na posterunku, ratując skórę swojej drużynie. Wynik udało się dowieźć, ale fani mogli wychodzić z Allianz Stadium z poczuciem niedosytu.