Salernitana zepsuła święto, Scudetto (jeszcze) nie dla Napoli

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Salernitana zepsuła święto, Scudetto (jeszcze) nie dla Napoli
Zaktualizowany
NA ŻYWO: Napoli czeka na fetę, czy Sousa zepsuje święto?
NA ŻYWO: Napoli czeka na fetę, czy Sousa zepsuje święto?Opta by Stats Perform
Kibice i tak świętują na ulicach, remis ich nie powstrzyma. Za to piłkarzom - przynajmniej na kilka dni - Salernitana wyrwała mistrzostwo z rąk! Bohaterem przyjezdnych Boulaye Dia, Paulo Sousa schodził uśmiechnięty pomimo czerwonej kartki.

Choć możliwość świętowania mistrzostwa Włoch zależała od wyników dwóch meczów, to do Neapolu przed niedzielą zjechało ok. 300 tysięcy ludzi chcących fetować pierwsze od 33 lat Scudetto.

Stadio Diego Armando Maradona był pełny do ostatniego miejsca od wczesnego popołudnia i tym razem nie tylko ultrasi przynieśli flagi – wszystkie sektory wibrowały od śpiewów, a wielu kibiców wspólnie przeżywało już mecz Inter-Lazio odbywający się wcześniej.

Po wygranej Interu nastroje były już euforyczne: wystarczyło pokonać maleńką Salernitanę. Bo może to i rywal derbowy, ale w derbach Kampanii równowagi sił i potencjałów nigdy nie było: Napoli i długo, długo nic. Tyle że Koniki Morskie pod wodzą Paulo Sousy nie przegrały żadnego meczu od lutego, zatrzymawszy już Inter i Milan. Dlatego kluczowe było otwarcie wyniku przez Azzurrich. Strzelanie zaczął Victor Osimhen tuż po pierwszej minucie, a gospodarze długo nie wychodzili z połowy Salernitany.

Polscy kibice mogli wypatrywać Piotra Zielińskiego, który miał miejsce w wyjściowym składzie Napoli jako etatowy wykonawca stałych fragmentów. Na przeciwnych ławkach rezerwowych znaleźli się Bartosz Bereszyński i Krzysztof Piątek, który teoretycznie i tak nie miałby wiele do roboty na Stadio Maradona. Przecież wszyscy prognozowali jednostronne widowisko, w którym przyjezdni z Salerno nie będą mogli się pokazać.

Tak też wyglądało pierwsze pół godziny gry, choć absolutna dominacja przy piłce nie dała nic ponad dwa strzały obronione przez weterana, Guillermo Ochoę. Mało tego, Koniki Morskie po błędzie defensywy wyprowadziły kontrę w 27. minucie, po której Alex Meret w bramce Napoli nerwowo piąstkował. Ani jednak dryblingi Kwaracchelii, ani wrzutki Zielińskiego, ani rajdy Osimhena nie dały efektu. Mając posiadanie piłki przekraczające 80 proc. Napoli biło głową w mur. Najgroźniejszą sytuacją pierwszej połowy był strzał z dystansu Anguissy, który Ochoa wybronił po profesorsku.

Jak skończyła się pierwsza połowa, tak zaczęła się druga: od konsekwentnego poszukiwania gola przez gospodarzy i nie mniej uporczywej obrony Salernitany. Napoli próbowało najróżniejszymi sposobami, by wspomnieć tylko strzał Zielińskiego z przewrotki (!) w 55. minucie, które jednak długo pozostawały nieskuteczne. Dla Polaka to była ostatnia już okazja na bramkę, po godzinie zastąpił go Raspadori.

Czego nie zrobili Zieliński, Osimhen czy Kwara, to niespodziewanie stało się dziełem Mathiasa Olivery. To on po wrzutce Raspadoriego z kornera głową pokonał Ochoę, a Neapol eksplodował. Tony pirotechniki poszły w górę i na stadionie, i na ulicach wokół niego, i w odległych nawet dzielnicach!

To była 64. minuta, więc Paulo Sousa mógł zrobić już tylko jedno: wzmocnić atak i pomoc. W roli jedynego Polaka na boisku pojawił się teraz Krzysztof Piątek, który już po kilkunastu sekundach był w polu karnym gospodarzy.

Zagrożenia jednak nie było, a w Neapolu chyba mało kto w ogóle dostrzegł akcję Salernitany – Stadio Diego Armando Maradona odleciał w ekstazie. Dopiero gdy Koniki Morskie zaczęły częściej podchodzić pod szesnastkę miejscowych, fani Napoli wrócili do meczu i zaczęli ich wygwizdywać.

Skoro Salernitana musiała się otworzyć, to i miejsca do ataku na bramkę Ochoi było więcej. Próbował z dystansu Osimhen – Meksykanin go zatrzymał. Próbował Kwaracchelia już w polu karnym, ale piłka po odchodzącym strzale świsnęła obok słupka. Lobotkę zablokowali z kolei obrońcy. Skoro miejscowi nie korzystali z okazji, to Salernitana im odpłaciła. W pole karne wbiegł Boulaye Dia, minął Osimhena i wkręcił piłkę do bramki po bocznej siatce na sześć minut przed końcem!

Na kilka sekund stadion zamarł, musieli się obudzić z tego pięknego snu, w którym powoli odpływali. Ustały fajerweki i trzeba było jeszcze raz zapracować na fetę. Dwie minuty po golu próbował jeszcze Kwara, ale Ochoa zaliczył kolejną świetną interwencję. Luciano Spaletti na ostatnie minuty posłał w bój Simeone i Ndombele, a Paulo Sousa… wyleciał z czerwoną kartką. Ale był już doliczony czas gry, więc Portugalczyk schodził z uśmiechem. Nie pomógł fakt, że sędzia dołożył prawie dwie minuty więcej, Napoli nie wygrało.

Kibiców remis oczywiście w żaden sposób nie zatrzyma, oni będą świętować dalej. Główna feta przypadnie przecież i tak na ostatnią kolejkę Serie A, do której okazji na przypieczętowanie tytułu nie braknie. Dla Salernitany remis w derbach Kampanii jest tym cenniejszy, że punktami podzieliły się w niedzielę również Cremonese i Hellas Verona (1:1), co trzyma oba zespoły w strefie spadkowej, a Koniki Morskie utrzymują dystans siedmiu oczek od czerwonych lokat.

Statystyki meczu Napoli-Salernitana
Statystyki meczu Napoli-SalernitanaOpta by Stats Perform