Etap z niebezpiecznymi sytuacjami, Giemza pomógł rywalom

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Etap z niebezpiecznymi sytuacjami, Giemza pomógł rywalom
Etap z niebezpiecznymi sytuacjami, Giemza pomógł rywalom
Etap z niebezpiecznymi sytuacjami, Giemza pomógł rywalomPAP
Pierwszy etap Rajdu Dakar obfitował w niebezpieczne sytuacje, a jego końcowe wyniki będą pewnie weryfikowane. Poważny wypadek miał zwycięzca piątkowego prologu hiszpański motocyklista Tosha Schareina, a dwóm innych zawodnikom jako pierwszy pomocy udzielił Maciej Giemza.

Schareina upadł na 240. kilometrze odcinka specjalnego. Okazało się, że Hiszpan musi się wycofać z rajdu z powodu kontuzji ramienia. Motocyklista Orlen Teamu był świadkiem tej sytuacji, a sam jako pierwszy pomógł dwóm innym zawodnikom - Joaquimowi Rodriguesowi z Portoryko i Michaelowi Docherty'emu z RPA, którzy także musieli się wycofać z rajdu.

Jak podali organizatorzy, wsród zawodników pomagającym Schareinie był prowadzący w tym momencie na odcinku Ross Branch z RPA, który prawdopodobnie zostanie uznany zwycięzcą etapu, chociaż najlepszy czas na mecie uzyskał Amerykanin Ricky Brabec. Także od końcowego wyniku Giemzy powinien zostać odjęty czas poświęcony na pomoc kolegom.

Również rywalizacja samochodów nie przebiegła bez problemów. Start tej klasy został opóźniony o godzinę z powodu potrącenia na początku odcinka kibica, który helikopterem został przetransportowany do szpitala. Na trasie są między innymi Krzysztof Hołowczyc z pilotem Łukaszem Kurzeją, którzy zajęli szóste miejsce w piątkowym prologu.

Ciągle jadą także rywalizujące w klasie challenger załogi Energylandii Orlen Teamu. W piątek najszybszy był Eryk Goczał, przed swoim wujkiem Michałem.

Pierwszy etap prowadzi z Al-Ula do Al Hinakiyah. Liczy 541 km, z czego 414 km to odcinek specjalny.