"Każde okrążenie to bitwa i aby ją wygrać, muszę dać z siebie 100%. W mojej naturze leży, by zawsze naciskać mocniej". Wiele historii opowiada się po śmierci wielkich ludzi. Ale im więcej czasu mija, tym bardziej zanikają. Nie w przypadku Ayrtona Senny. Wybitny kierowca, trzykrotny mistrz świata w latach 1988-1991, niefortunna ofiara przeklętego weekendu 1 maja 1994 roku. Brazylijczyk jest dziś wciąż uwielbiany, jeśli nie bardziej niż za życia. To zaskakujący fakt, który jeszcze bardziej podkreśla jego mistyczną i legendarną aurę.
San Marino 1994: złowieszczy weekend
Grand Prix Imola (lub San Marino) 94 było pierwszym europejskim wyścigiem sezonu. Michael Schumacher wygrał wyścig w niedzielę 1 maja, ale ten wynik został przyćmiony przez różne tragedie, które miały miejsce przez cały weekend.
Na torze "Enzo e Dino Ferrari", który już wcześniej słynął z wielu incydentów, w tym z udziałem Gerharda Bergera, Michele Alboreto, Nelsona Piqueta, Gillesa Villeneuve'a i Jody'ego Schecktera, w ciągu trzech dni rozegrał się horror. Najpierw był wypadek Rubensa Barrichello podczastreningu w piątek, następnie wypadek Rolanda Ratzenbergera na zakręcie Villeneuve i jego śmierć w sobotę, a na koniec zderzenie samochodu Senny ze ścianą na zakręcie Tamburello w niedzielę.
Widzowie Formuły 1 na żywo w telewizji byli świadkami tragicznych wypadków, podobnie jak kierowcy podczas weekendu. Według Frédérica Vasseura, z którym niedawno rozmawiała AFP: "Trzy duże wypadki (...) myślę, że to wstrząsnęło F1".
W swojej książce "L'icône immolée", opublikowanej niedawno przez En exergue i napisanej w pierwszej osobie, Lionel Froissart przygląda się częściowo reakcji i odczuciom Senny w związku z tymi incydentami.
Brazylijczyk, głęboko dotknięty śmiercią swojego austriackiego przyjaciela, wspomina w niej jednoczesne "chęć ucieczki z Imoli i absolutną konieczność bycia na starcie". To wyraźny znak kierowcy, który w tamtym czasie mówił, że niebezpieczeństwo na torze nie jest mu straszne.
Również w książce autor odnosi się do trudności, z jakimi Senna borykał się w swoim Williamsie od początku roku. "Nie czuję się w nim komfortowo, nie czuję się pewnie. Bardzo trudno go prowadzić i kontrolować. To nieprzewidywalna, okrutna maszyna". I to go pokonało, gdy część zawieszenia poluzowała się i przebiła jego kask. Była to śmierć, która pozostawiła niezatarty ślad w świecie Formuły 1.
Wyścigi samochodowe i ich niebezpieczeństwa
Nawet 30 lat później jego śmierć przypomina, że wyścigi samochodowe nie są pozbawione ryzyka. Wypadki zawsze zdarzały się od początków najwyższej klasy i nadal będą się zdarzać. Ale przed tym słynnym weekendem na Imoli, śmiertelny wypadek Gillesa Villeneuve'a w Zolder (1982) był jedynym, który pozostał wyraźnie w pamięci tłumów.
Wypadek Senny (plus Ratzenbergera) ponownie wywołał debaty na temat bezpieczeństwa i układów torów. "Po jego wypadku FIA podjęła odpowiednie kroki. Ale największe zmiany nastąpiły po Monako '94, kiedy Karl Wendlinger został wprowadzony w stan śpiączki po kolejnym wypadku" - mówi Froissart. "Nie ma wątpliwości, że wypadek Ayrtona, supergwiazdy tamtych czasów, był bodźcem, po którym bezpieczeństwo stale było wzmacniane".
Sam tor Imola został ponownie przeanalizowany. W swojej książce Froissart wyjaśnia, że Senna już wcześniej analizował ten element toru. "I tam dokonaliśmy tego samego spostrzeżenia: za ścianą Tamburello rzeka Santerno płynie niedaleko i dlatego niemożliwe było przesunięcie ściany, aby stworzyć większy wlot, aby spowolnić samochód w razie niebezpieczeństwa. Zmartwieni i rozczarowani, Gerhard i ja opuściliśmy ten obszar".
Jednak po śmierci Brazylijczyka cały układ został zmieniony, wprowadzono nowe zakręty i szykany. W przypadku zakrętu Tamburello pozwoliło to samochodom zwolnić, aby nie znaleźć się na drodze ściany. Inne środki doprowadziły do zmian w konstrukcji bolidów jednomiejscowych w celu poprawy bezpieczeństwa.
Dowód na to, że nawet w działaniach pozasportowych Senna mniej lub bardziej świadomie pozostawił niezatarty ślad.
Dziedzictwo, które wykracza poza pokolenia
W historii sportu pobito mnóstwo rekordów. Schumacher i Lewis Hamilton mają na koncie po siedem tytułów mistrza świata, Max Verstappen ma najwięcej zwycięstw w jednym roku, Fernando Alonso ma najwięcej startów... Dlaczego więc, ze swoimi 41 zwycięstwami i 65 pole position, Senna nadal wyróżnia się z tłumu, do tego stopnia, że jest uwielbiany, tak jak pierwszego dnia?
Froissart jest pierwszym, który jest zaskoczony: "To bardzo zaskakujące, że zawsze przychodzi moment, kiedy ludzie się do niego odnoszą. Miał bardzo silną osobowość, wrażliwość, która poruszała ludzi poza jego osiągnięciami. Pamiętamy przede wszystkim to, co pokazał w samochodzie, jego determinację".
I za to wciąż jest podziwiany. Na całym świecie fani sportów motorowych wciąż oddają mu hołd lub wspominają go w rozmowach. Co więcej, niektórzy noszą koszulki z jego podobizną lub nadal chodzą z replikami jego kasku na Interlagos lub innych torach. Wyniesiony do rangi bohatera narodowego w swoim kraju, zachowuje status idola, odzwierciedlony pielgrzymkami do jego grobu.
Również na bardziej sportowym poziomie był idolem wielu kierowców. Hamilton i Alonso nigdy nie ukrywali swojego podziwu dla niego. Inni kierowcy nowej generacji, tacy jak Charles Leclerc i Pierre Gasly, również poświęcają mu wiele uwagi i odwiedzili już fundację Senny.
Brazylijczyk wywarł więc wpływ na więcej osób, niż mógł sobie kiedykolwiek wyobrazić, do tego stopnia, że nawet 30 lat po swoim odejściu nadal jest obecny i pamiętany. To kolejny dowód na to, że należy do "wielkich".