Inwazja Rosji na Ukrainę, którą Moskwa określa jako "specjalną operację wojskową", wykorzystała Białoruś jako miejsce postoju, a zawodnicy z obu krajów – grający jako neutralni na Wimbledonie – otrzymali chłodne powitanie na turniejach.
Podczas gdy jej rodaczka Aryna Sabalenka ma mroźne relacje z mediami z powodu swoich powiązań z Białorusią, Azarenka powiedziała, że nie spotyka się z żadną wrogością, zwłaszcza ze strony fanów.
Ukraińcy nadal trzymają Azarenkę na dystans i nawet protestowali przeciwko jej włączeniu do "Tennis Plays for Peace Exhibition" w sierpniu ubiegłego roku, zmuszając byłą numer jeden na świecie do wycofania się z tego wydarzenia.
Występująca z dziką kartą Svitolina będzie chciała po raz pierwszy pokonać Azarenkę, z którą przegrała w pięciu ostatnich spotkaniach.
"Dla mnie to duża motywacja. Po pierwsze myślę, że także dla mojego kraju. Tak, nie mogę się doczekać tego wyzwania" – powiedziała Svitolina po pokonaniu Sofii Kenin w trzeciej rundzie.
"To kolejny mecz, ale w pewnym sensie wielu Ukraińców będzie mnie oglądać i wspierać. Wyjdę tam, włożę ducha walki i naprawdę będę walczyć o każdy punkt".
Podczas gdy Svitolina zrobiła sobie rok przerwy na narodziny córki z mężem Gaelem Monfilsem, jej powrót w marcu był bezproblemowy.
Bez uścisku dłoni
Dotarła do ćwierćfinału French Open, gdzie przegrała z Sabalenką, oskarżając później Białorusinkę o dolanie oliwy do ognia, stojąc przy siatce i czekając na uścisk dłoni, o którym wiedziała, że nigdy nie nastąpi.
Azarenka powiedziała jednak, że cieszy się, że Svitolina urodziła dziecko i wróciła na kort.
"Jestem bardzo szczęśliwa, że przeszła przez to niesamowite doświadczenie, jakim jest posiadanie rodziny i możliwość bardzo szybkiego powrotu" – powiedziała.
"(Ona) już podniosła swoją grę na bardzo wysokim poziomie... Nie mogę wypowiadać się za nią, ale wydaje mi się, że gra bez większej presji".
To spotkanie zostanie rozegrane jako trzecie na korcie numer 1.