Komedia pomyłek defensywy Spezii, bardzo słaby występ Polaków

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Komedia pomyłek defensywy Spezii, bardzo słaby występ Polaków
Komedia pomyłek defensywy Spezii, bardzo słaby występ Polaków
Komedia pomyłek defensywy Spezii, bardzo słaby występ Polaków
Profimedia
Lider Serie A się męczył, ale ostatecznie wywiózł z trudnego jak się okazało terenu trzy punkty. Polscy kibice mogli dzisiaj oglądać w akcji aż czterech Polaków, z którzy trzech znalezło się w podstawowych składach swoich zespołów, jednak żaden z nich nie będzie mógł zaliczyć tego spotkania do udanych.

Spotkanie rozpoczęło się dość nieoczkiewanie przewagą gospodarzy, choć trwała ona zaledwie kilka minut. Później piłkarze Spezii tak naprawdę nie byli w stanie dojść do momentu dłuższego posiadania piłki aż do gwizdka sędziego, oznaczającego przerwę. 

Dla zawodników Napoli nie był to jednak spacerek, bo mimo że mieli oni pełną kontrolę nad spotkaniem, to nie byli w stanie stworzyć absolutnie żadnego zagrożenia dla Bartłomieja Drągowskiego. Tak naprawdę Polak musiał interweniować tylko raz, po strzale Piotr Zielińskiego, który był bardzo lekki i skierowany w sam środek bramki. 

Najlepszą okazję lider Serie A miał po błędzie obrońcy Spezii, Mattii Caldary, który interweniując w swoim polu karnym odbił piłkę tak niefortunnie, że ta minimalnie minęła słupek bramki jego zespołu. Chwilę później po dośrodkowaniu z rzutu rożnego głową uderzał Giovanni di Lorenzo, ale Włoch nie potrafił przycelować w światło bramki. 

Statystyki z meczu Spezia - Napoli
StatsPerform by Opta

O ile Spezia nie miała więc do przerwy nic do powiedzenia, tak Napoli nie potrafiło przekuć tego na bramki. Do sytuacji nie dochodził Victor Osimhen, indywidualne popisy nie wychodziły Khvichy Kvaratskhelii, a niewidoczny był Hirving Lozano. Luciano Spalletti musiał w szatni wstrząsnąć z zespołem, by zdobył on dzisiaj kolejne trzy punkty. 

Zanim goście na dobre wyszli na drugą połowę i zdążyli zaprezentować efekty przemowy w przerwie włoskiego szkoleniowca, Spezia przybyła z prezentem. Niestety dopuścił się go Arkadiusz Reca, który źle obliczył lot piłki we własnym polu karnym i odbił piłkę dłonią, nie dając wyboru sędziemu, który przyznał rzut karny. Do jedenastki podszedł Kvaratskhelia, który pewnym uderzeniem pokonał Drągowskiego, mimo że ten dobrze wyczuł kierunek uderzenia. 

Goście starali się podwyższyć prowadzenie, ale sytuacja na boisku przypominała tę z pierwszej połowy. Osimhen popisał się co prawda świetnym rajdem i wpakował piłkę do siatki, ale arbiter gola nie uznał, bo odgwizdał jego przewinienie na Caldarze. W międzyczasie, w 63. minucie spotkania, boisko opuścił Zieliński, który podjął dzisiaj kilka nienajlepszych decyzji, a swoją obecność na boisku zaznaczył jedynie żółtą kartką za nieprzyjemny faul. 

Neapolitańczycy doczekali się jednak drugiej bramki, po której mogli uspokoić sytuację na boisku. Po raz kolejny antybohaterami zostali obrońcy Spezii, niestety do spółki z Drągowskim. W niecodzienny sposób piłkę wybijał Ethan Ampadu. Niecodzienny, bo futbolówka spadała blisko bramki polskiego bramkarza. Zdecydował się on wyjść do tego "dośrodkowania", chociaż przeszkodził mu w tym Dimitros Nikolaou, a ten przegrał pojedynek główkowy z Osimhenem, przez co Nigeryjczyk mógł skierować piłkę do bramki. 

Nie był to jednak koniec koszmaru w defensywie gospodarzy. Minęły zaledwie cztery minuty, a Caldara we własnym polu karnym zdecydował się podać do gruzińskiego skrzydłowego rywali, w dodatku wyprowadzając go w ten sposób na czystą pozycję. Ten podał do Osimhena, który dostał dzisiaj drugą bramkę absolutnie za darmo. Przynajmniej w tej akcji nie zawinił żaden z reprezentantów Polski!

Później Spalletti ściągnął z boiska swoich najważniejszych zawodników, a Napoli czekało już na koniec spotkania. Z punktu widzenia Spezii warto zaznaczyć, że swój kilkuminutowy debiut w Serie A zanotował Przemysław Wiśniewski, który dołączył do zespołu w dopiero co zakończonym okienku transferowym.