MŚ 2022. Francja nie bez problemów przed meczem z Polską

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
MŚ 2022. Francja nie bez problemów przed meczem z Polską
Aż do wejścia Mbappe i Griezmanna ofensywa Francji była bezzębna
Aż do wejścia Mbappe i Griezmanna ofensywa Francji była bezzębna
AFP
Porażka 0:1 z Tunezją nie będzie miała wpływu na przyszłość reprezentacji w mistrzostwach. Jednak ich ostatni mecz grupowy, nawet jeśli grany mocno rezerwowym składem, pokazuje pewne słabości mistrzów świata.

Les Bleus, którzy w niedzielę o 16 zmierzą się z Polską, nie pokazali swojego najlepszego oblicza wczoraj na Education City Stadium. Dopiero kiedy na boisko weszli sprawdzeni Kylian Mbappé, Antoine Griezmann i Ousmane Dembélé reprezentacja Francji pokazała pazur.

Griezmann zdołał nawet trafić do bramki, choć jego gol wyrównujący został anulowany już po końcowym gwizdku, powodując oficjalną skargę francuskiej federacji. Skarga jednak na bok, aż do doliczonego czasu gry Francuzi nie umieli strzelić gola. Po dziewięciu zmianach w składzie przed ostatnim meczem zespół był bezradny i dał się zdominować w środku pola.

Matteo Guendouzi i Youssouf Fofana grali poniżej swojego poziomu, Jordan Veretout również rozczarowywał. Okazało się, że Didier Deschamps wcale nie ma aż tak długiej i dobrej ławki rezerwowych, jak mogłoby się wydawać. Gdyby więc Aurélien Tchouaméni czy Adrien Rabiot byli z jakiegokolwiek powodu wykluczeni, środek pola momentalnie traci na jakości.

Na szpicy Randal Kolo Muani miał tylko jeden strzał (choć, na jego obronę, lepszej piłki nie dostał), a Kingsley Coman wydawał się nie mieć wpływu na przebieg meczu. Wcześniej mówiono o jego rywalizacji o miejsce w pierwszej drużynie z Dembélé, wczoraj nie było o tym mowy.

Brak doświadczenia jako kolektyw

"Wiem, że nie postawiłem ich w najprostszej sytuacji wszystkimi moimi zmianami, ponieważ nie mają doświadczenia jako kolektyw" – zaznaczał po meczu Deschamps. Przed mistrzostwami mówiono jednak, że Francja nawet w trzecim garniturze mogłaby wystawić gwiazdy. Dziś wygląda na to, że zmiennicy nie dadzą aż tak dobrej zmiany, a na niektórych pozycjach nie ma optymalnego zmiennika.

Jeśli ze składu wypadnie Theo Hernández, jego jedyny pewny lewy obrońca, albo Jules Koundé, który już jest drugim wyborem na prawej obronie, to Deschamps może mieć spory problem.

Po wypadnięciu z kadry Lucasa Hernándeza z powodu kontuzji w meczu otwarcia, Eduardo Camavinga nie sprawdził się na lewej obronie, podczas gdy Benjamin Pavard po słabym występie z Australią grzał ławkę. Jak stwierdził Deschamps, był w "niewłaściwym nastroju".

Na środku obrony Raphaël Varane był zupełnie niezgrany Tchouaménim, który jako jedyny wystąpił od początku przeciwko Danii i Tunezji. Tylko Ibrahima Konaté mógł dać selekcjonerowi trochę satysfakcji. Obrońca Liverpoolu był o poziom ponad kolegami, zwłaszcza Varane’m i wydaje się bardzo prawdopodobne, że właśnie na niego postawi Deschamps obok Dayota Upamecano.

"Teraz zaczyna się kolejny turniej" – zadeklarował Deschamps. I dla wielu osób oglądających Francję przeciwko Tunezji ta deklaracja może być źródłem niemałej ulgi.