Anglia pisze historię, pierwsza wygrana we Włoszech od 1961 roku

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Anglia pisze historię, pierwsza wygrana we Włoszech od 1961 roku

Anglia pisze historię, pierwsza wygrana we Włoszech od 1961 roku
Anglia pisze historię, pierwsza wygrana we Włoszech od 1961 rokuAFP
Pierwszą połowę zdecydowanie wygrali Anglicy, drugą stanowczo Włosi. Ostateczny rozrachunek jest jednak korzystny dla przyjezdnych, którzy wykorzystali ofensywną słabość Italii i wywieźli cenne 2:1.

Trzy Lwy we Włoszech rzadko mają wiele do powiedzenia, nie wygrali na półwyspie od 1961 roku. W Neapolu pojawili się jednak z apetytem na rewanż za finał Euro 2020 na Wembley. Włosi tymczasem na Stadio Diego Armando Maradona radzą sobie – delikatnie rzecz ujmując – średnio, nie ograli tu nikogo od 1997 roku. Czas więc przyszedł na napisanie nowej karty w historii przy okazji kwalifikacji do Euro 2024.

Gdyby wyciszyć zrywy kibiców Azzurrich na trybunach, trudno byłoby uwierzyć, że Włosi grają u siebie. Od pierwszych minut to Anglicy wyglądali na głodniejszych goli, szukając okazji wcześnie i znajdując drogę do bramki w mniej niż kwadrans. Zdecydował stały fragment gry: po rzucie rożnym próbował strzelać Kane, piłka odbita od obrońców spadła pod nogi Declana Rice’a, a ten nie dał szans Donnarummie.

I choć miejscowi kilka zrywów w głąb połowy Anglików wykonali, to wciąż nie byli w stanie przynajmniej sprawdzić formy Pickforda w bramce. Gdy Kalvin Phillips puścił kąśliwy strzał tuż obok lewego słupka w 32. minucie, w statystyce celnych uderzeń po włoskiej stronie wciąż widniało okrągłe zero.

Ta statystyka nie poprawiła się zresztą do końca pierwszej połowy, za to Anglicy otrzymali wyborną szansę na pogorszenie sytuacji gospodarzy. W 42. minucie, po ręce Di Lorenzo w polu karnym, sędzia wskazał na wapno. Do piłki podszedł Harry Kane, który miał do odegnania sporo demonów związanych z rzutami karnymi. Udało się, a gol na 2:0 uczynił z Kane’a samodzielnego rekordzistę pod względem bramek zdobytych dla Anglii.

Jeszcze przed przerwą mogło, a nawet powinno być 3:0, ale Jack Grealish – przy leżącym już Donnarummie – fatalnie spudłował. Mieli co przepracowywać w szatni zawodnicy Włoch i wyraźnie wyciągnęli wnioski: od początku drugiej części gry to oni naciskali, długo odbijając się od obrony Anglii.

Wreszcie jednak dobry odbiór piłki i szybkie jej doprowadzenie w pole karne sprawiły, że Mateo Retegui dostał idealną okazję. Wykorzystał ją i pierwszy celny strzał Włoch był też golem kontaktowym. Debiutujący w składzie Włoch 23-latek z Argentyny pięknie się wprowadził!

Zepchnięta głęboko do defensywy Anglia zrobiła to, za co Gareth Southgate często był krytykowany: nie szukała kolejnych okazji, starała się tylko bronić wyniku. Przez ponad 45 minut drugiej połowy Trzy Lwy nie stworzyły ani jednej szansy. Włosi, z porcją świeżej krwi Politano, Cristante, Tonalego i Gronto zdawali się z kolei przybliżać gospodarzy do gola dającego remis.

Sprzyjało temu zresztą odesłanie z czerwoną kartką Luke’a Shawa tuż przed 80. minutą. Nawet jednak zamykanie Anglii w hokejowym zamku w końcówce nie pomogło. Synowie Albionu doskakiwali momentalnie, by pressingiem rozbijać zapędy ofensywne gospodarzy i dowieźć bezcenne, historyczne zwycięstwo. I wystarczyło, dowieźli zwycięstwo. Anglicy przełamali więc 62-letni impas, a Gareth Southgate świętował 50. wygraną jako selekcjoner Anglii.