Mateusz Dróżdż dla Flashscore: "Aktualne miejsce nie przystoi takiej drużynie"

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Mateusz Dróżdż dla Flashscore: "Aktualne miejsce nie przystoi takiej drużynie"

Mateusz Dróżdż dla Flashscore: "Aktualne miejsce nie przystoi takiej drużynie"
Mateusz Dróżdż dla Flashscore: "Aktualne miejsce nie przystoi takiej drużynie"MKS Cracovia, Cracovia.pl
Był prezesem Zagłębia i Widzewa, ale w żadnym z tych klubów nie czuł takiego wsparcia i swobody działania, jakimi cieszy się w Cracovii. Nowy prezes już wprowadził wiele zmian, ale celuje znacznie wyżej. "Indywidualnie to jest grupa zawodników, która ma największą jakość piłkarską, jaka była w «mojej» szatni, odkąd jestem w piłce" – przyznaje dr Mateusz Dróżdż. Dlatego zamierza krok po kroku walczyć o lepsze jutro Cracovii.

Przychodzi nowy prezes, a zespół jesienią oscylujący przy strefie spadkowej wykręca najlepszy wynik od 2016 roku. Później remis w Lubinie po co najmniej dobrej grze – to już efekt nowej miotły?

Trudno byłoby mi twierdzić, że przyjście prezesa tak wpływa na wyniki, ale myślę, że to był jeden z elementów. Ale to przede wszystkim efekt pracy zawodników i osób, które są w Cracovii dłużej ode mnie.

Skoro jedna wygrana wiosny nie czyni, to rozumiem, że pechowa porażka z Wartą też nie zaważy na nastrojach? Kibice na trybunach dziękowali zresztą drużynie za walkę.

Myślę, że ciężko nazwać ją pechową. Wiemy, jak gra Warta, wiedzieliśmy, że Warta oddaje mało strzałów. Byliśmy, w mojej ocenie, drużyną lepszą, ale nikt za styl w piłce nie daje punktów, tak samo jak za mecz w Lubinie.

Jedno z pierwszych pana zdjęć po przejściu do Cracovii było w klubowym dresie, na treningu pierwszej drużyny. 

Jestem od tego, żeby w klubie dostarczać pozytywną energię, pomagać w różnych rzeczach. A widok prezesa na treningu miał związek bardziej z poznaniem drużyny, ale też pokazaniem, że razem tworzymy jedną całość. Myślę, że taki przekaz do drużyny też trafił. A prezes zarządu musi być przede wszystkim człowiekiem, nie tylko prezesem.

Z jednej strony jest pan znany jako osoba otwarta szczególnie na komunikację kibiców i ich oczekiwania. Z drugiej, w Widzewie były tarcia. Jaki jest prezes Dróżdż – bardziej otwarty czy jednak skłonny pójść "na noże"?

Zawsze trzeba być otwartym, niektóre kwestie wymagają dyplomacji, zwłaszcza na skraju sportu i polityki. Już po ponad miesiącu w Cracovii mogę powiedzieć, że to jest całkiem inne otoczenie niż było w Widzewie, tu nie trzeba stawiać spraw na ostrzu noża. Czy to w relacjach z miastem, czy innymi stronami, które mogą lub chcą mieć wpływ na zarządzanie klubem z tylnego siedzenia. W Krakowie jest inne środowisko. W związku z tym tak, trzeba być otwartym, zachować świadomość, że robimy to wszystko dla kibiców, ale też nie można się w tym zatracić. 

Zdaję sobie sprawę, że w Widzewie były popełnione błędy komunikacyjne, ale też nasze reakcje wielokrotnie były spowodowane tym, że inaczej się nie dało. Zawsze jednak tak komunikacja bezpośrednia i czasami roszczeniowa, była dokonywana z analizą, czy stracimy, czy też zyskamy więcej. Komunikację z kibicami na pewno będę w Cracovii kontynuować, przy czym na razie może być tego mniej z prostej przyczyny: mamy ogrom pracy i też w Cracovii nie ma aż takiego "nacisku" osób, które chciałyby klubem zarządzać z tylnego siedzenia. Ostatnio jestem w stanie wejść na Twittera/X może raz w ciągu dnia. (śmiech)

Właśnie, ponad miesiąc z ogromem pracy – czy można już powiedzieć, że klub jest poukładany po nowemu?

Nie, wszystko jest wciąż w budowie. Na pewno już na dalszym etapie, bo kończymy choćby nową strukturę akademii, pionu sportowego, organizacyjną. Trochę nam zostało, ponieważ na starcie istotna była szybka praca nad wzmocnieniami. Nie powiem, że zmiany są w powijakach, bo wszystko mamy już przygotowane na papierze, ale do projektu potrzeba ludzi. Każdy tydzień, czy też mecz daje mi nowe doświadczenia, i wiem z każdym tygodniem, że czeka nas ogrom pracy.

A propos wzmocnień, Bitri i Maaigard już byli w podstawowym składzie, ten pierwszy zrobił spore wrażenie. To było udane okno?

Za szybko na ocenę. Po tym, co prezentuje Maaigard na treningach to może być potencjał na wyróżniającego się zawodnika ekstraklasy. Okno to było na pewno nietypowe, ale cieszę się, że już pewne reguły formalne i finansowe do Cracovii wprowadzamy. 

To jeszcze o akademii: z jednej strony jest – jak pan kiedyś pisał – klejnotem w koronie Cracovii, a jednak mam wrażenie, że wymagała zmian. Jaka będzie jej przyszłość?

Jedną z pierwszych decyzji było wyjęcie drugiej drużyny spod pierwszej i podłączenie jej do akademii. Sama akademia podlega już bezpośrednio mi, a nie dyrektorowi sportowemu. Jest dyrektor akademii, który ma swoją autonomię działania, a ja to nadzoruję – może tak to ujmę. Nie zamierzam ręcznie zarządzać, najwyżej służyć doświadczeniem w zakresie zdobytym głównie w Lubinie. Na pewno będziemy w akademię inwestować i ona będzie jednym z centralnych punktów klubu. Na razie nie chciałbym mówić o szczegółach, ale swoje obserwacje i plany mam. Struktura akademii została już ułożona, przedstawiamy już nowe osoby, które do nas dołączają i krok po kroku będziemy to rozwijać.

To znacznie szybsze zmiany niż bym się spodziewał.

Właśnie o tej różnicy między Cracovią a Widzewem, czy nawet Lubinem, mówiłem. Tu decyzje można podejmować o wiele, wiele szybciej. Użyłem już takiego, trochę pewnie nieadekwatnego określenia, że dziś pracuję w normalnym klubie. Chodzi o to, że Cracovia ma decyzyjność i płynność w zarządzaniu na normalnym poziomie, w sensie biznesowym. Jestem bardzo daleki od określania moich poprzednich klubów jako nienormalnych, ale pod względem decyzyjności działamy optymalnie, jak normalny podmiot. Współpraca z właścicielem Cracovii jest na całkowicie innym poziomie niż miało to miejsce w Widzewie. Tutaj naprawdę spotykam się z traktowaniem mnie jako profesjonalisty, ale też poznaję schematy, procedury, osoby, chociażby z zarządu Comarch, od których mogę się wiele uczyć.

W pierwszym miesiącu spotkał się pan z prezydentem Jackiem Majchrowskim, jak te relacje się rysują? Kibice z drugiej strony Błoń często myślą, że Cracovia jest przez miasto uprzywilejowana.

Z kolei po naszej stronie słyszałem opinie, że to Wisła jest traktowana priorytetowo (śmiech). Samo spotkanie było bardzo ciekawe, okazało się zresztą, że mamy sporo tematów poza sportem, ponieważ pan prezydent był rektorem Uczelni Łazarskiego, gdzie ja wykładam od 12 lat. Pierwszy kontakt był dobry, spotkałem się również z dyrektorem Januszem Koziołem z ZIS i tam były już bardziej konkretne rozmowy o tym, gdzie Cracovia liczy na pomoc miasta. Z mojej strony wybrzmiał przekaz, że nie potrzebujemy wsparcia w prowadzeniu drużyny czy wynagrodzeniach. Za to wsparcie młodzieży i infrastrukturalne to są dla nas dwa kluczowe obszary. W zeszłym tygodniu spotkałem się z kolejnymi osobami, zostały wysłuchane moje propozycje, problemy i mogę zdradzić, że pewne kwestie formalne już procedujemy. 

Infrastruktura: stadion jest w połowie drugiej dekady, to już czas remontów, modernizacji. Jak duże jest obciążenie klubu?

Z rachunku zysków i strat widać jasno, że koszty związane ze stadionem, ale przede wszystkim lodowiskiem są bardzo duże. Ze swojej strony robimy sporo, by to poprawić. Zmieniliśmy organizację dnia meczowego, będziemy walczyć o poprawę frekwencji i widać już w niektórych obszarach zmiany. Mecz z Radomiakiem dał rekordowy przychód z dnia meczowego, czego nikt się nie spodziewał. Sklep miał lepsze wyniki niż przy spotkaniu z Legią. Ale mamy koszty operacyjne, zresztą jak Wisła Kraków, których nie zbilansujemy wyłącznie z dnia meczowego.

Jeszcze nowoczesny, ale już nie nowy - stadion Cracovii będzie wymagał rosnących nakładów
Jeszcze nowoczesny, ale już nie nowy - stadion Cracovii będzie wymagał rosnących nakładówProfimedia

Przy czym budowa stadionu Wisły to temat na książkę o niekompetencji i niegospodarności, Cracovia zawsze uchodziła za klub z obiektem skrojonym do potrzeb.

Nie znam sytuacji Wisły, ale generalnie widoczny jest jakiś problem. Przypominam jednak, iż jednocześnie mamy w ramach umowy dzierżawy opiekę nad całym stadionem. Teraz wyobraźmy sobie, że Wisła bierze na siebie swój stadion. Myślę, że finansowo nie byłby to dla niej łatwy temat, bo koszty te przekraczają rocznie koszty pierwszej drużyny Wisły. Generalnie zarządzanie stadionem w całej Polsce to nie jest łatwa rzecz.

A jakie zmiany zaszły w tym pierwszym dniu meczowym z Radomiakiem, że udało się osiągnąć tak dobry wynik?

Niektóre były bardzo niewielkie, w kwestii obsługi, ale przeorganizowaliśmy też strefę VIP, wprowadziliśmy kilka pomysłów w sklepie, zmieniamy wynajem lóż, nawet kwestia przychodu z band LED – krok po kroku chcemy się rozwijać i zwiększać dywersyfikację przychodów. Jednak na meczu z Wartą miałem więcej czasu, aby przejść strefę SKY-BOX i VIP i wiem, że wymaga ona zmian infrastrukturalnych i w obsłudze klienta. Krok po kroku będziemy to wprowadzać.

Czy poza, pewnie trudnym, pożegnaniem ze Stefanem Majewskim będą większe zmiany kadrowe?

Nie chciałbym na pewno zmierzać w tym kierunku. Na razie jeszcze się na sobie poznajemy, a każdy ma określone zadania do zrealizowania, zresztą i ja – wobec właściciela i wobec pracowników. Stefan Majewski to bardzo fajny człowiek, który wiele zrobił, ale jest całkowita zmiana struktury. Dopiero w kwietniu będziemy myśleć o ewentualnym następcy, do tego czasu radzimy sobie dobrze, mam ogromną pomoc Filipa (Trubalskiego, wicedyrektora sportowego – przyp.red.) i sam oferuję najwyższe zaangażowanie. To będzie czas pierwszej weryfikacji zmian i moment na kolejne kroki. Na pewno niektóre obszary będą wymagały rozwinięcia, jak zabezpieczenie medyczne, ale konkretne decyzje jeszcze przyjdą. Dojdzie dyrektor scoutingu, dyrektor analizy, będzie prawdopodobnie dyrektor techniczny pionu sportowego, zobaczymy czy wtedy niezbędnym jest posiadanie funkcji dyrektora sportowego. Aby o tym zadecydować muszę jeszcze poznać bardziej sztab, ludzi z pionu sportowego.

Stanowisko objął pan w trudnym momencie, wielu kibiców nie wiedziało, co dalej z Cracovią. Przyjście po Januszu Filipiaku to duże buty do wypełnienia?

Pewnie, że tak, bo nie tylko moment był trudny, ale ogrom pracy wiąże się ze zmianami w zarządzaniu klubem. To wymaga też od pracowników wielkiego zaangażowania i przestawienia się na nowe, inne schematy. Ale taka jest polska piłka – nie ma klubu, w którym zawsze wszystko jest idealnie, dlatego trzeba się zmieniać. Jest model przyjęty przez właściciela i go realizujemy, a to wymaga przede wszystkim zmian strukturalnych.

Skoro jesteśmy przy właścicielu, Elżbieta Filipiak spędziła jakiś czas na stanowisku prezesa, czuje pan jej wsparcie?

W jednym z wywiadów już to mówiłem i mogę powtórzyć, że z mojej strony współpraca układa się bardzo dobrze. Mamy bieżący kontakt – na tyle, na ile jest to możliwe przy takiej ilości pracy – i wsparcie od pani prezes jest w moim odczuciu zupełnie inne niż to było w Widzewie. Pani prezes pyta choćby o życie rodzinne, czego mi brakowało wcześniej, a co przy pracy od 7 do 22 ma swoją wagę, ponieważ rodzina jest na tym poszkodowana. Współpraca jest bardzo dobra i pani prezes dokonała też w krótkim czasie na tym stanowisku wielu decyzji, które teraz ułatwiają zarządzanie klubem. Sporo racjonalnych i często niełatwych decyzji, które musiałbym podjąć ja, ona wykonała to jeszcze przed moim przyjściem. Na chwilę obecną współpracę mogę określić jako wzorową, do tego momentu to najlepszy szef, jakiego miałem. 

Ambitny cel czy zbyt ostrożny? Na pewno Cracovia może dać kibicom znacznie więcej
Ambitny cel czy zbyt ostrożny? Na pewno Cracovia może dać kibicom znacznie więcejFlashscore / Cracovia.pl

W trakcie krótkich rządów pani prezes doszło do istotnej zmiany – wykupienia miejskich udziałów przez Comarch i konsolidacji władzy w jednych rękach. Niektórzy kibice bali się, czy to nie przygotowania do rewolucji, np. sprzedaży klubu. Jest coś na rzeczy?

Nie wypada mi się wypowiadać w kwestiach dotyczących działań akcjonariusza. Z mojej perspektywy mogę powiedzieć, że zmiany pozwoliły mi spokojnie pracować i zarządzać klubem, bez jakichkolwiek elementów rewolucji.

Czyli na razie celem podstawowym jest utrzymanie, a później można budować dalej. Czy są już jakieś progi oczekiwań na kolejne rozgrywki?

Nie, na to jest zdecydowanie za wcześnie. Ja widzę, ile jakości jest w tej drużynie, jak wielki potencjał ma ten klub, w związku z czym chciałbym w przyszłym roku być już w górnej połowie tabeli. Myślę, że to da się zrealizować, ale nie jest to sztywny plan. Ta drużyna ma naprawdę jakość, która musi być wykazana na boisku. Aktualna liczba punktów i też miejsce w tabeli nie przystoi takiej drużynie. Indywidualnie to jest grupa zawodników, która ma największą jakość piłkarską, jaka była w "mojej" szatni, odkąd jestem w piłce.

A widzi pan regularnie 12-14 tysięcy na trybunach?

Chciałbym bardzo i widzę potencjał, bo nawet pierwsze dni meczowe to pokazały. Ale żeby odbudować zaufanie kibiców, którzy kiedyś przestali chodzić, lub żeby przyciągnąć nowych kibiców, to jest proces długoterminowy. Jeśli uda nam się zbliżyć w przyszłym sezonie do średniej 10 tysięcy, to już będziemy się cieszyć. Kibice też wykonują ogrom pracy i widać znaczącą poprawę, trzeba to wspólnie kontynuować. 

Aktualna pozycja jest lepsza niż w grudniu, a jednak zostawia niedosyt
Aktualna pozycja jest lepsza niż w grudniu, a jednak zostawia niedosytFlashscore