Śląsk przedłuża nadzieje na utrzymanie pomimo fatalnego startu

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Śląsk przedłuża nadzieje na utrzymanie pomimo fatalnego startu
Śląsk przedłuża nadzieje na utrzymanie pomimo fatalnego startu
Śląsk przedłuża nadzieje na utrzymanie pomimo fatalnego startuKrystyna Pączkowska / SlaskWroclaw.pl
Gdy kibice wołali "Twierdza Wrocław", ich defensywa padła. Na szczęście wrocławianie zdołali odrobić stratę i uzyskać prowadzenie. Punkty utrzymują ich nadzieje na pozostanie w Ekstraklasie.

Miedź pożegnana, Lechia pożegnana, a na trzecim miejscu spadkowym ugrzązł Śląsk Wrocław. Gdyby w sobotę przegrał z Wisłą Płock, nie miałby już nawet matematycznych szans na pozostanie w PKO BP Ekstraklasie. Na szczęście na Tarczyński Arenę przyjechała płocka Petra, która przecież na wyjazdach jest bezzębna. Ostatni komplet punktów poza Płockiem zaliczyli jeszcze w lipcu zeszłego roku! Dlatego ryzyko przypieczętowania spadku w 32. kolejce było dla Śląska niewielkie.

Wrocławianie zaczęli mecz zdecydowanie i agresywnie, notując bardzo miły dla oka otwierający kwadrans, zwieńczony precyzyjnym strzałem Schwarza pod poprzeczkę. Na szczęście dla płocczan, Kamiński był czujny i zatrzymał tę próbę. O ile Śląsk prezentował się przyzwoicie, o tyle Wisła Płock zdawała się nawet nie spoglądać w kierunku pola karnego miejscowych.

Dopiero po rzucie wolnym w 30. minucie piłka obiła słupek bramki Szromnika, Śpiączka dobijał. Nawet nie trafił dobrze w piłkę, ale wystarczyło. Jak na ironię, kibice śpiewali wtedy "twierdza Wrocław", a ostatnio z twierdzy we Wrocławiu nie zostało nic. To był pierwszy strzał Wisły Płock.

Przyjezdni nie mogli długo cieszyć się z prowadzenia, ponieważ do głosu szybko wrócił WKS. W 36. minucie Nahuel Leiva przypomniał kibicom o sobie podkręconym strzałem z ponad 20 metrów, wyrównując stan meczu. Kamiński zdołał piłkę musnąć, ale nie wybić z bramki.

Ten gol zdecydowanie obudził przyjezdnych, którzy zaczęli szukać ponownego prowadzenia jeszcze przed przerwą. Te wysiłki nie przyniosły efektu, a w drugą połowę raz jeszcze lepiej weszli gospodarze. Dłuższą chwilę nie dawało to konkretnych rezultatów, ale po 10 minutach były i wyniki.

w 55. minucie Yeboah nie dał rady Kamińskiemu sam na sam. Bramkarz wybił mu piłkę spod nóg, a potem jeszcze sparował ją w bok, ale nie uratował swojej bramki na długo. Sekundy później z drugiej strony pola karnego piłkę wrzucał Erik Exposito, a Yeboah głową nie dał już szans golkiperowi Wisły.

Na niewiele ponad 20 minut przed końcem drugą żółtą kartką ukarany został Jakub Rzeźniczak, co sprawiło, że jakikolwiek powrót do gry Wisły stał się trudny do wyobrażenia. Nafciarze szukali wyrównania, co z kolei zmuszało ich do otwarcia się z tyłu. Już w doliczonym czasie gry skorzystał z tego Erik Exposito, oddając piłkę idealnie do wbiegającego z boku Jastrzembskiego. A ten dobił Wisłę w przedostatniej sekundzie (!) doliczonego czasu strzałem w dalszy górny róg.

Sędzia dał więc jeszcze kilkadziesiąt sekund obu zespołom, między innymi na weryfikację VAR, ale nic się nie zmieniło. Śląsk pozostaje na miejscu spadkowym, ale do Wisły ma już tylko dwa punkty straty. Płocczanie przegrali cztery z pięciu ostatnich meczów i z coraz większym lękiem muszą oglądać się za siebie...

Tabela Ekstraklasy po pierwszym meczu soboty
Tabela Ekstraklasy po pierwszym meczu sobotyFlashscore