Mecz dwóch najlepiej punktujących drużyn Serie A, pojedynek dwóch najbardziej szczelnych formacji obronnych, a nade wszystko historycznie utrwalony klasyk o zobowiązującej w końcu nazwie Derby D’Italia. Niedzielny mecz Interu z Juventusem na San Siro wypełnił gigantyczne trybuny do ostatniego miejsca, zwracając przy okazji oczy całych Włoch na mediolański stadion.
Sprawdź statystyki i przebieg meczu Inter-Juventus
Jakby stremowani presją widowiska, piłkarze Juventusu wyglądali na usztywnionych w pierwszych fragmentach, starając się przede wszystkim przetrwać kwadrans bez straty gola. Dominacja gospodarzy nie podlegała początkowo żadnej dyskusji, choć konsekwentna obrona Starej Damy sprawiała, że trudno było mówić o klarownych okazjach.
Tuż po 30 minutach Interowi wybiło 10 oddanych strzałów – przy wstydliwie pustej statystyce Juve – tyle że żaden z nich nie leciał w bramkę. Dopiero za 11. razem udało się otworzyć wynik. Po wrzutce z prawej od Barelli strzał nożycami chciał wykonać Pavard, ale minął się z piłką. Marcus Thuram przed bramką starał się dotknąć piłkę jako ostatni, ale ten przywilej przypadł Federico Gattiemu. To właśnie on samobójczym trafieniem pozbawił Wojciecha Szczęsnego czystego konta.
Juve po straconej bramki grało jak nakazał Massimiliano Allegri: bez paniki i dojrzale, szukając swoich okazji zwłaszcza dzięki instynktowi Dusana Vlahovicia. O tym, że nigdy jeszcze nie strzelił gola na Stadio Meazza wydawał się pamiętać przy każdej okazji – wciąż czegoś brakowało, by zapewnić Starej Damie wyrównanie.
Ponieważ przełamanie nie przyszło ani przed przerwą, ani po kwadransie od zmiany stron, Allegri wprowadził Weah i Chiesę. Ten ostatni zmienił niewidocznego Yildiza, podczas gdy Vlahović wciąż szukał sposobu na gola. Tuż po godzinie gry uderzał przewrotką, ale nad bramką.
Chwilę później polskie serca mogły zabić nieco mocniej, gdy przed bramką Wojciech Szczęsny zderzył się głową z Henrichem Mychitarianem. Na szczęście podniósł się i zachował pełną koncentrację, dzięki czemu chwilę później zatrzymywał niesłychanie groźną akcję Barelli. Gdyby nie sprostał zadaniu, mogłoby być po meczu.
Nerazzurri wciąż nie pozwalali Starej Damie na zagrożenie Sommerowi. Ba, chwilami Juve miało problem z opuszczeniem swojej połowy. Simone Inzaghi wymienił oba skrzydła, by utrzymać presję na przyjezdnych i właśnie jeden ze zmienników – Marko Arnautović – miał okazję podwoić prowadzenie w 87. minucie, ale genialną paradą wybił mu to z głowy Szczęsny.
Juventusowi nie wystarczyło jednak liczyć na polskiego bramkarza, do odrobienia była strata gola. Tymczasem w ostatnich minutach to Nerazzurri wyglądali na głodniejszych bramki, Juve pozostało bezradne w ataku do końca. Cena? Inter uciekł w tabeli Serie A już na cztery punkty (mając mecz więcej do rozegrania), nie przegrawszy w lidze już od września! Jeśli chłopcy Inzaghiego nie złapią zadyszki, trudno będzie ich zatrzymać.