Dla Milanu Stefano Pioliego przedświąteczny wyjazd na południe miał być okazją do gonienia czołówki Serie A. Tymczasem niewiele brakło, a to czerwona latarnia ligi zainkasowałaby komplet punktów. Skórę Rossonerich uratował tuż po 90. minucie Luka Jović.
A przecież Koniki Morskie z Salerno do piątkowego meczu podchodziły z pozycji absolutnie najgorszego zespołu w tabeli, który wygrał tylko jeden z 16 pojedynków. Czego Salernitana nie ma jednak z budżecie czy kadrze, to nadrabiała determinacją. Gospodarze na Stadio Arechi weszli bardzo aktywnie i niewiele brakowało, by objęli prowadzenie po strzale Boulaye Dii z bliskiej odległości. Piłkę wybijał Mike Maignan.
Przyjezdni z Mediolanu potraktowali ostrzeżenie poważnie i wkrótce to oni mieli prowadzenie. Autorem gola był Fikayo Tomori, który głową uderzał piłkę posłaną przed bramkę przez Rafaela Leao.
Prowadzenie Milanu nie zraziło Granaty, miejscowi wciąż naciskali, a nerwy w polu karnym Rossonerich były niemałe. Maignan musiał choćby ratować Bennacera przed golem samobójczym. A czego Salernitana nie mogła zrobić z akcji, to osiągnęła po stałym fragmencie. Po rzucie rożnym Candrevy gola strzelił Federico Fazio.
Sprawdź komplet statystyk meczu Salernitana-Milan
Po zmianie stron obraz pozostawał podobny: Salernitana pokazywała zdecydowanie wyższą determinację do osiągnięcia dobrego wyniku, Milan chwilami poruszał się jakby na półsprzęgle. Solidnych okazji gospodarzom co prawda brakowało, ale w 63. minucie uderzenie Candrevy z dystansu okazało się nieoczekiwanie skuteczne. Strzał był niezły, ale wręcz wybitny… w porównaniu z obroną Mike’a Maignana, który sam przepuścił piłkę przy słupku.
Będący na musiku Milan szukał swojego sposobu, długo jednak pozostając bez klarownych szans. Tuż po 80. minucie dwa strzały oddał Luka Jović, ale zatrzymał go Benoit Costil, który wyrósł na bohatera miejscowych pomimo wpuszczonego gola. A nawet dwóch, ponieważ za trzecim razem Jović dopiął swego. Tuż po 90. minucie dostał piłkę z głowy Giroud i bez przyjęcia zawinął ją do bramki.
W kolejnych minutach gra płynnie przenosiła się spod jednej bramki pod drugą, a uderzali choćby Ikwuemezi czy Rafael Leao. Wyniku nikomu nie udało się jednak zmienić. Całe spotkanie w barwach gospodarzy zaliczył Mateusz Łęgowski, który rozegrał poprawny mecz, ale nie wystrzegł się błędów. Po jego nieudanej próbie odbioru padła druga bramka dla Milanu.