Podbój Pekinu przez Świątek: Momentami bezbłędna, zawsze skupiona

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Podbój Pekinu przez Świątek: Momentami bezbłędna, zawsze skupiona
Podbój Pekinu przez Świątek: Momentami bezbłędna, zawsze skupiona
Podbój Pekinu przez Świątek: Momentami bezbłędna, zawsze skupionaAFP
Tylko raz wiceliderka rankingu WTA pozwoliła rywalce liczyć na wygraną. Jednak nawet Caroline Garcia nie zdołała zawiesić poprzeczki na tyle wysoko, by Polka jej nie pokonała. Historyczna wygrana w Pekinie potwierdza, że Świątek skutecznie odbudowuje się po dołku.

Po odbiciu się od Jeleny Ostapenko podczas US Open oraz po (przed)wczesnym i bolesnym pożegnaniu z Tokio, polscy fani tenisa mieli prawo z obawami spoglądać w kierunku Pekinu. Co prawda w przeszłości wygrywały tu Agnieszka Radwańska czy Caroline Woźniacki, jednak Iga Świątek pojawiła się w stolicy Chin po raz pierwszy.

Strącona z piedestału WTA przez Arynę Sabalenkę, Polka miała sporo do udowodnienia na twardych kortach National Tennis Center. Nie tak dawno stawała się przecież liderką rankingu po raz pierwszy, a dziś pierwszy raz musi mierzyć się z utratą pozycji. Z jednej strony zdejmuje to brzemię obrony pierwszeństwa, a z drugiej może złamać pewność siebie.

Jak często bywa w tenisie, pierwszy mecz do pokazów dominacji nie należał i nie mógł rozwiać obaw o formę nie tak dawnej liderki światowego rankingu. Tylko w drugim returnie przeciwko Sarze Sorribes Tormo (57. WTA) zdołała przekroczyć skuteczność 70 proc. (drugi return), nie uradowała oczu widzów żadnym asem, dała się przełamać aż czterokrotnie i ledwie raz obroniła break point. Pięć z dziewięciu wygranych gemów przy swoim serwisie to statystyka daleka od imponujących. Hiszpanka co prawda niedawno wygrała turniej w Cleveland (a w Pekinie triumfowała w deblu), a jednak po Polce można było spodziewać się nieco lepszego spotkania.

Szczęśliwie, 22-latka potwierdziła w Pekinie, że po złapaniu swojego rytmu staje się wyjątkowo trudna do zatrzymania. Gdy udało jej się sprostać Caroline Garcii (10. WTA) w wyjątkowo trudnym ćwierćfinale, impet pozwolił gładko pokonać Coco Gauff (3. WTA) i Ludmiłę Samsonową (16. WTA) i po raz pierwszy zdobyć stolicę Chin. 

"Czuję, że ten turniej doda mi pewności na resztę mojej kariery, pokaże, że zawsze jest szansa na przezwyciężenie trudności i pracę nad tym, co robisz lub co czujesz. Zawsze możesz się poprawić. Czasami jest to całkiem proste, ale mamy tendencję do komplikowania tego w naszych głowach" – mówiła w podsumowaniu China Open Świątek. Podczas tej samej konferencji przyznała, że miała kłopoty z przepracowaniem utraty pozycji w rankingu. Nie tyle w sensie rywalizacji, ale powrotu do najlepszej gry.

Pewności siebie po Pekinie nie powinno jej braknąć, Iga Świątek stała się wszak pierwszą w historii tenisistką, która jeszcze przed 23. urodzinami sięgnęła po sześć triumfów w turniejach rangi WTA 1000. Jeszcze wczoraj rekord pięciu zwycięstw dzieliła z Caroline Woźniacki.

Kluczowe momenty

Dla młodej raszynianki turniej zaczął się od lekko szorstkiej walki w pierwszej rundzie, następnie szybko nabrała rozpędu i omal nie robiła się o ścianę w postaci Caroline Garcii. Właśnie przejście przez najbardziej wymagający pojedynek pokazało, że Polka ponownie łapie byka za rogi w kluczowych momentach i nawet walkę na żyletki może przejść zwycięsko.

Świątek – Sorribes Tormo

Wspomniany już mecz z bardziej doświadczoną i mającą dobry okres Hiszpanką pokazał, że Polka ma jeszcze spore pole do poprawy swojej gry. Jej genialny forhend i niesygnalizowane zmiany kierunków mieszały się z błędami. Były takie chwile, że Sorribes Tormo mogła robić wszystko wzorowo, a Świątek i tak dowodziła, że znajdzie miejsce na punkt. Widownia oklaskiwała widowiskowe wymiany, by następnie oglądać wiceliderkę rankingu wyrzucającą piłkę na aut. 

Linette – Świątek

Symboliczny moment z perspektywy polskiej, ponieważ po raz pierwszy mierzyły się dwie najlepsze zawodniczki znad Wisły. Tym ważniejszy, że w Chinach Magda Linette pokazała już naprawdę solidny tenis. Z kolei Iga Świątek w mecz wchodziła po starciu z Warwarą Graczową, którą kompletnie zdominowała w decydującym drugim secie i właśnie tę siłę widać było od pierwszych piłek przeciwko Linette. Błyskawiczne prowadzenie 5:0 nie zostawiło złudzeń, a znana z wytrwałości poznanianka w żaden sposób nie mogła odpowiedzieć na wszechstronność swojej vis-a-vis.

Garcia – Świątek

Po trzech pojedynkach bez straty seta, serię przerwała triumfująca w Pekinie trzy edycje temu Caroline Garcia. Obie zawodniczki imponowały poziomem, zdobycie punktu returnem było wyczynem po obu stronach siatki, a o pierwszym wygranym secie decydował wyjątkowo zacięty tie-break. Druga partia zaoferowała widowni zdecydowanie inną dynamikę, a jednak podobny efekt: po efektownym powrocie Francuzki doszło do tie-breaka, w nim również Garcia ratowała się przed porażką, a jednak Iga Świątek na finiszu zachowała zimną krew. Po wyrwaniu seta na wagę remisu, trzeci stanowił już one-woman-show i następnie cały pojedynek z Coco Gauff miał bardzo podobny, nadspodziewanie jednostronny obraz. Lokomotywa ruszyła i dojechała do samego końca.

Ważne liczby

0

Tyle niewymuszonych błędów popełniła Iga w pierwszym secie finałowego meczu z Ludmiłą Samsonową. Polka była dosłownie bezbłędna i pokazuje, że proces układania swojej gry po dołku prowadzi skutecznie.

1

Tylko jednego seta straciła Iga Świątek w całym turnieju w Pekinie, wygrywając 12. Ostatni raz udało jej się to podczas czerwcowego Rolanda Garrosa. Dodatkowo, podczas China Open Polka tego seta straciła dopiero po długim tie-breaku i był to set na absolutnie najwyższym poziomie u obu zawodniczek.

16

To już 16. wygrany turniej w karierze Igi Świątek. Sama liczba rekordu nie stanowi, przecież mówimy dopiero o 22-letniej zawodniczce. A jednak osiągnięcie 16 wygranych w zaledwie 20 finałach w karierze to wyczyn bez precedensu, potwierdzający, że rozpędzoną w turnieju Świątek jest wyjątkowo trudno zatrzymać.

Zwycięstwo w Pekinie trudno byłoby przecenić. To pierwszy duży sukces od chwili utraty prowadzenia w rankingu po US Open. Znaczenie wygranej widać było również po tenisistce, która właśnie po raz pierwszy zapowiedziała, że ponownie idzie po fotel liderki. 

"Gdybym ponownie została numerem 1 na świecie, z pewnością byłabym lepiej przygotowana na wszystko. To nie jest tak, że zmieniłabym coś dokładnie, ale wiedziałabym, jak sobie z tym poradzić. Myślę, że jeśli się tego nauczę i wyciągnę z tego wnioski, będzie łatwiej. Na pewno pierwszą rzeczą jest jednak dotarcie do celu. Po prostu spróbuję to zrobić. Na razie działam krok po kroku" – mówiła Świątek.

W Pekinie Iga Świątek dała pokaz sportowej złości, ale emocjom dawała się ponieść dopiero po zakończonych wymianach
W Pekinie Iga Świątek dała pokaz sportowej złości, ale emocjom dawała się ponieść dopiero po zakończonych wymianachAFP