W lutym spotkali się w indyjskim Pune i górą był Polak, dokładnie tego samego w pojedynku otwierającym mecz Polski z Koreą w Zielonej Górze życzyliśmy Maksowi Kaśnikowskiemu. Warszawiak zaczął pewnie, ale i Seong Chan Hong szybko miał swoje pierwsze 40:0. Po błędzie podwójnym i przegranych wymianach dopiero na przewagi wyrwał gema.
Było 5:3, skończyło się przegranym tie-breakiem
Obaj oferowali widzom sporo ciekawych wymian, ale bardzo długo nie było żadnych szans na przełamanie. Dopiero w ósmym gemie dwie nieudane próby posłania piłki wzdłuż linii przez Honga dały 0:40 i kolejny punkt dał bezcenne przełamanie Polakowi, gdy odchodząca piłka ponownie uciekła Koreańczykowi poza linię. Tyle że rywal seta nie zamierzał tracić i w niebywałej wymianie pod siatką zdołał złapać linię instynktownym minięciem, ugrał dwa break pointy. Pierwszego Polak obronił, drugiego nie zdołał i dynamika kompletnie się odwróciła. Uskrzydlony Hong punktował świetnie, Kaśnikowski dał się zepchnąć do defensywy i przy stanie 5:5 miał kłopoty.
Konieczny okazał się tie-break. W nim czujny przy siatce Hong szybko ugrał mini breaka, stratę udało się odrobić, ale 27-latek był gotów do walki o każdy kawałek kortu. Po nieudanym smeczu Koreańczyka Polak miał przewagę, ale oddał ją natychmiast dwoma mini breakami. Z niebywałym szczęściem Kaśnikowski stratę odrobił, miał dwie piłki setowe, ale obie obronił niestrudzony Hong. Później obronił się warszawiak, ale tylko raz. Po fenomenalnej wymianie stracił punkt i moment później seta.
Kaśnikowski zgasł, Hong dowiózł przewagę
Tak wyniszczający pierwszy set może mieć ogromny wpływ na dyspozycję zawodnika, zwłaszcza gdy przegrywa się mimo wyraźnej przewagi i kilku szans na zamknięcie rywalizacji. Maks Kaśnikowski stał się uosobieniem tej tezy na starcie drugiego seta, kiedy przygasł, błędami oddał swojego gema i szybko znalazł się w stanie 0:3.
Dopiero w czwartym gemie zdołał odzyskać równowagę, nawet miał szansę odrobić przełamanie, ale po dopuszczeniu do break pointa Hong nie popełniał już błędów i obronił się. Potwierdzeniem dominacji Azjaty się szósty gem, w którym Kaśnikowski nie zdołał zdobyć nawet punktu przy swoim serwisie i nazbyt szybko Koreańczyk miał dwie piłki meczowe. Nie tylko ich nie wykorzystał, ale i stracił podanie po wielkiej walce Polaka. Co więcej, Koreańczyk wyraźnie cierpiał z powodu urazu. Nadzieja dla polskich kibiców? Nie, Hong zanotował trzecie przełamanie w secie, zdążył bez przerwy medycznej.