Mniej więcej w tym samym czasie, gdy ośmiokrotny mistrz Roger Federer był entuzjastycznie przyjmowany w loży królewskiej na korcie centralnym, na No. 1 Court Carlos Alcaraz pokazał, dlaczego jest uważany za przyszłość męskiego tenisa na korcie pierwszym.
Pod zasuniętym dachem Hiszpan poddał wyraźnie słabszego Chardy'ego laniu, posyłając okrutne podania i uderzając forhendy z imponującą mocą. Triumfator US Open, który powrócił na szczyt rankingu ATP po zdobyciu tytułu Queen's Club na trawie w zeszłym tygodniu, wygrał pierwszego seta w 20 minut.
Kiedy wygrał dwa pierwsze gemy drugiego seta, zaczęło to wyglądać naprawdę paskudnie dla 36-letniego Francuza, którego 56. i ostatni turniej Wielkiego Szlema stopniowo zamieniał się w koszmar.
Chardy, dawniej numer 25 na świecie (obecnie 542.), który kiedyś pokonał Rogera Federera, w końcu znalazł się na tablicy wyników dzięki serwisowi, który został przywitany gorącymi brawami. W trzecim secie zamienił wtorkowy mecz w wyrównaną rywalizację, gdy odgłos wystrzału piłki Alcaraza został chwilowo zagłuszony przez deszcz uderzający w półprzezroczysty dach.
Alcaraz przegrywał 2:4 po niechlujnym gemie serwisowym, ale nie był w nastroju na prezenty dla weterana i ponownie wziął się do roboty, aby wykończyć przeciwnika w niecałe dwie godziny, przypieczętowując zwycięstwo asem.