Pojedynek dwóch beniaminków PKO Ekstraklasy otwierał sobotnią listę pojedynków kończących rundę jesienną. Nastroje są zupełnie różne, ponieważ Widzew radzi sobie nadspodziewanie dobrze, a Korona rozczarowuje. Zresztą, po tym meczu drużyny znalazły się na przeciwnych biegunach tabeli – Widzew wskoczył na 3. miejsce, a Korona spadła na odległe 17.
Zanim do tego doszło i Scyzory, i czerwono-biało-czerwoni próbowali zgarnąć dla siebie komplet punktów. Korona zaczęła pewnie, lecz przewaga Widzewa szybko się zarysowała i po kwadransie było blisko pierwszej bramki dla przyjezdnych. Interwencja bramkarza i obrony z Kielc zneutralizowała jednak możliwości Patryka Stępińskiego zanim ten zdążył doskoczyć do piłki. Stępiński chciał się zrewanżować po kilku minutach, ale doskonale bronił dziś Marcel Zapytowski.
Goście z Łodzi mieli lepsze pomysły na rozegranie i więcej szybkości, co owocowało kolejnymi okazjami. W 36. minucie gola strzelił Jordi Sanchez, ale sędzia nie uznał go z powodu nieznacznego spalonego.
Po niespełna godzinie gry to Korona Kielce szła z atakiem, a po widowiskowym upadku Miłosza Trojaka sędzia dał karnego gospodarzom. Henrich Ravas wyczuł jednak Śpiączkę i wybronił strzał. Kilkadziesiąt sekund później mogło być jeszcze gorzej dla kielczan, ale pierwszy strzał Widzewa był zablokowany, a dobitkę wyjął Zapytowski.
Złocisto-Krwiści mogli przechylić szalę na swoją korzyść w 78. minucie, jednak tym razem Ravas nie dał się pokonać. Obaj bramkarze dali dziś prawie 10 tysiącom widzów popis swoich umiejętności. I kiedy wydawało się, że festiwal parad skończy się remisem, Mato Milos w doliczonym czasie gry z ok. 10 metrów wbił Zapytowskiemu piłkę pod poprzeczkę.