Widzew zwycięski w Kielcach, Korona prawie na dnie

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Widzew zwycięski w Kielcach, Korona prawie na dnie

Mato Milos przesądził o zwycięstwie w doliczonym czasie
Mato Milos przesądził o zwycięstwie w doliczonym czasieProfimedia
Wynik 0:1 i jedyny gol w 90. minucie – to może brzmieć jak słaby mecz Ekstraklasy. Ale w Kielcach okazji bramkowych było aż 35, kibice mieli się czym emocjonować. Wynik to najniższy wymiar kary dla Korony.

Pojedynek dwóch beniaminków PKO Ekstraklasy otwierał sobotnią listę pojedynków kończących rundę jesienną. Nastroje są zupełnie różne, ponieważ Widzew radzi sobie nadspodziewanie dobrze, a Korona rozczarowuje. Zresztą, po tym meczu drużyny znalazły się na przeciwnych biegunach tabeli – Widzew wskoczył na 3. miejsce, a Korona spadła na odległe 17.

Zanim do tego doszło i Scyzory, i czerwono-biało-czerwoni próbowali zgarnąć dla siebie komplet punktów. Korona zaczęła pewnie, lecz przewaga Widzewa szybko się zarysowała i po kwadransie było blisko pierwszej bramki dla przyjezdnych. Interwencja bramkarza i obrony z Kielc zneutralizowała jednak możliwości Patryka Stępińskiego zanim ten zdążył doskoczyć do piłki. Stępiński chciał się zrewanżować po kilku minutach, ale doskonale bronił dziś Marcel Zapytowski.

Goście z Łodzi mieli lepsze pomysły na rozegranie i więcej szybkości, co owocowało kolejnymi okazjami. W 36. minucie gola strzelił Jordi Sanchez, ale sędzia nie uznał go z powodu nieznacznego spalonego.

Po niespełna godzinie gry to Korona Kielce szła z atakiem, a po widowiskowym upadku Miłosza Trojaka sędzia dał karnego gospodarzom. Henrich Ravas wyczuł jednak Śpiączkę i wybronił strzał. Kilkadziesiąt sekund później mogło być jeszcze gorzej dla kielczan, ale pierwszy strzał Widzewa był zablokowany, a dobitkę wyjął Zapytowski.

Złocisto-Krwiści mogli przechylić szalę na swoją korzyść w 78. minucie, jednak tym razem Ravas nie dał się pokonać. Obaj bramkarze dali dziś prawie 10 tysiącom widzów popis swoich umiejętności. I kiedy wydawało się, że festiwal parad skończy się remisem, Mato Milos w doliczonym czasie gry z ok. 10 metrów wbił Zapytowskiemu piłkę pod poprzeczkę.