Barcelona-United ozdobą pierwszego dnia fazy pucharowej Ligi Europy

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Barcelona-United ozdobą pierwszego dnia fazy pucharowej Ligi Europy
Barcelona-United ozdobą pierwszego dnia fazy pucharowej Ligi Europy
Barcelona-United ozdobą pierwszego dnia fazy pucharowej Ligi EuropyAFP
Osiem spotkań, a w nich wielkie marki europejskiej piłki i pretendenci do tego miana. Na zwycięzców czwartkowych meczów czekają już rozstawieni rywale z fazy grupowej. Zapowiada się bardzo intensywna rywalizacja.

Podczas gdy zwycięzcy grup Ligi Europy spokojnie czekają na swoją kolej, nas czeka uczta podczas oglądania walki o być albo nie być pomiędzy spadkowiczami z Ligi Mistrzów a klubami z drugiego miejsca. Triumfatorzy z 2021 roku, Manchester United, trafili na Barcelonę i możemy mówić o małym finale już na starcie fazy pucharowej. Fascynująco rysują się jednak również inne z ośmiu zaplanowanych na 16 lutego meczów. Kto wypracuje zaliczkę i spokojnie będzie czekał na rewanż do 23 lutego na rewanż?

Ajax Amsterdam – Union Berlin (18:45)

Jeszcze w styczniu pogrążeni w największym kryzysie od 1965 roku, dziś zawodnicy Ajaksu Amsterdam wrócili na zwycięską ścieżkę i tracą zaledwie trzy punkty do prowadzącego Feyenoordu. Bez większego problemu Godenzonen wygrali cztery mecze z rzędu, jednak teraz przed nimi przeszkoda większego kalibru niż krajowe średniaki.

Union Berlin nie tylko bowiem nie przegrał żadnego spotkania od pierwszej połowy listopada, ale już w tym roku był w stanie aż cztery razy wygrać spotkania, w których tracił bramki jako pierwszy. Jesienią wysoką pozycję Żelaznych można było próbować tłumaczyć szczęściem, dziś nikt jednak nie ma wątpliwości, że Urs Fischer stworzył w Berlinie niesamowity kolektyw. Ajax w pierwszym meczu będzie miał za sobą ściany, w jego kadrze biega "więcej pieniędzy", ale Żelaźni z Berlina nie raz już w tym sezonie drwili z takiej przewagi.

Barcelona – Manchester United (18:45)

Katalończycy mają po swojej stronie wyniki fantastyczne wyniki w lidze, w której zostawiają Real coraz dalej za plecami. Pewnie nie dla wszystkich polskich kibiców to dobra wiadomość, ale Blaugrana udowodniła, że w strzelaniu bramek nie jest zależna od Roberta Lewandowskiego. W defensywie za to tak szczelnej drużyny próżno szukać i z pewnością Czerwone Diabły równać się nie mogą, nawet jeśli od listopada przegrali tylko z Arsenalem.

Co jednak dzieje się w lidze, to niekoniecznie potwierdza się w pucharach. Barca z hukiem wyleciała z Ligi Mistrzów, pewnie radząc sobie tylko z Viktorią Pilzno. Manchester United spokojnie przeszedł przez fazę grupową Ligi Europy, raz tylko potykając się o Real Sociedad. Zarówno Xavi, jak i Erik ten Hag pokazali, że potrafią świetnie zestroić dostępnych zawodników, zatem sporo może zależeć od tego, jak oni rozpracują rywala. Choć tylko w Lidze Europy, to szykuje się prawdziwy klasyk!

FC Salzburg – AS Roma (18:45)

Austriackie czerwone byki są zdecydowanie zbyt silne dla ligowych rywali, przegrawszy tylko jeden z 17 meczów. W krajowym pucharze już ich jednak nie ma, a w grupie Ligi Mistrzów zdołali wygrać tylko jeden pojedynek. Stawiali za to dzielnie czoła faworyzowanym rywalom i taki może być również ten dwumecz.

AS Roma pod rządami Jose Mourinho kojarzona jest raczej z powolnym budowaniem przewagi, niekoniecznie miłym dla oka, za to skutecznym. Zespół Nicoli Zalewskiego wydaje się mieć najgorsze w tym sezonie za sobą i zwykle bez problemów odprawia kluby niżej notowane, męcząc się bardziej z faworytami. Zaprzeczyć właśnie temu spróbuje Salzburg.

Szachtar Donieck – Stade Rennais (18:45)

Rozgrywana w Warszawie pierwsza część dwumeczu oba zespoły spotyka w trudnym momencie, choć z innych zupełnie względów. Szachtar, jak cała ukraińska liga, stracił możliwość w pełni stabilnego funkcjonowania, szukając w Polsce schronienia. Drużyna nie jest w pełnym rytmie meczowym, rozgrywając tylko sparingi od listopada.

Szachtar odpadł co prawda z Ligi Mistrzów, ale nawet z faworyzowanymi Realem czy Lipskiem przegrał tylko po jednym meczu, pokazując, że wciąż liczy się w europejskiej piłce. Rennes w grupie Ligi Europy rozprawiło się już z Dynamem Kijów w obu meczach i awansowało za plecami Fenerbahce, ale przechodzi obecnie fatalny okres. Jeszcze po 15 kolejkach Ligue 1 mogło się wydawać, że powalczą o podium, a w 2023 przegrali już cztery spotkania ligowe, do tego odpadając z Pucharu Francji. Potrzebują przełamania, czy odbędzie się kosztem Szachtara?

Bayer Leverkusen – AS Monaco (21:00)

Aptekarze z Leverkusen mają do zmazania plamę nie tylko po słabej fazie grupowej Ligi Mistrzów, w której ulegli Porto i Brugii, wygrawszy tylko jeden mecz. W Bundeslidze też próżno szukać ich w czołówce. Chcą więc kurczowo trzymać się gry w Europie, której w kolejnym sezonie mogą nie zaznać po raz pierwszy od lat.

O ile Bayer ostatnio zaliczył dwie porażki w lidze, o tyle Monaco do europejskich rozgrywek wchodzi w doskonałych nastrojach. Właśnie weszli na podium ligowe po pewnej wygranej z PSG, strzelając w ostatnich sześciu spotkaniach średnio po trzy gole, nie zaznawszy porażki poza… eliminacją z Coupe de France przez drugoligowca. Kto jak kto, ale Bayer nie będzie im jednak wypominać krajowego pucharu. W końcu ich odprawił trzecioligowy Elversberg jeszcze latem.

Juventus – FC Nantes (21:00)

Juve ze Szczęsnym w bramce czy będące w rękach Waldemara Kity FC Nantes? Do rywalizacji w Europie oba zespoły podchodzą w trudnym położeniu, w okolicach połowy ligowej tabeli. Okoliczności są jednak zupełnie inne – Stara Dama przegrała w tym sezonie tylko cztery mecze i pozycję zawdzięcza decyzjom dyscyplinarnym. Kanarki z kolei tylko sześciokrotnie w lidze wygrały i szansy na grę w Europie w kolejnym sezonie – jak przed rokiem – mogą szukać już tylko przez Puchar Francji.

Juventus zawiódł oczekiwania kibiców w Lidze Mistrzów, nie grzeszy w tym sezonie widowiskowym stylem, a bez kontuzjowanego Arkadiusza Milika w składzie pewnie mniej zainteresuje polską widownię. Pozostaje jednak zdecydowanym faworytem i każdy wynik inny niż awans do kolejnej fazy kosztem Francuzów byłby ciosem w wizerunek Bianconerich.

Sevilla – PSV Eindhoven (21:00)

Hiszpańska ekipa rozczarowuje w lidze, pożegnała się już z Copa del Rey, a w grupie Ligi Mistrzów wyraźnie odstawała od rywali. Ale jeśli jest jakiś klub, który czuje Ligę Europy, to jest nim właśnie jej królowa, Sevilla. Sześciokrotni triumfatorzy pewnie nie dołożą kolejnego trofeum do gabloty za obecny sezon, ale tanio skóry nie sprzedadzą i to oni są faworytami czwartkowego meczu.

W holenderskim Eindhoven już drugie pokolenie nie pamięta czasów uświetnionych zdobyciem europejskich trofeów, a w rozgrywkach 2022/23 mogą również krajowego srebra nie zebrać. Grzechem byłoby jednak skreślać zespół, który pokonał Arsenal Mikela Artety w fazie grupowej tegorocznych rozgrywek i niemal do końca pozostał w grze o dominację grupy.

Sporting Lizbona – FC Midtjylland (21:00)

Aktualni jeszcze wicemistrzowie Portugalii muszą grać ze świadomością, że w krajowych rozgrywkach spadli na ostatnią pozycję w nowej "wielkiej czwórce", oglądając plecy nie tylko Porto i Benfiki, ale również Bragi. W przyszłym sezonie może im pozostać już tylko Liga Konferencji, dlatego lizbończycy muszą walczyć do końca w tym sezonie.

Nominalnie trafił im się jeden z najsłabszych możliwych rywali. Duńczycy są w dolnej połowie krajowej tabeli i nie znajdzie się bukmacher, który dawałby im realne szanse przejścia dalej. Dokładnie tak samo jednak mówiono przed fazą grupową, a po niej Midtjylland sensacyjnie skończyło na drugim miejscu, wygrywając choćby 5:1 z rzymskim Lazio.