Ponieważ kwestia mistrzostwa Włoch wydaje się rozstrzygnięta, Inter walczy już przede wszystkim o pozycję wicemistrza i pewne miejsce w Lidze Mistrzów. A w wymiarze lokalnym, jak zawsze, o pozycję ponad derbowymi rywalami.

W sobotnim pojedynku mistrz Włoch z sezonu 2020/21 przeważał od pierwszych minut, choć pierwszą bramkę Romelu Lukaku zdobył z rzutu karnego. Do tego nie od razu, ponieważ przy pierwszym podejściu Marco Silvestri go wyczuł. Zszedł jednak z linii bramkowej, dlatego Belg dostał drugą szansę i tym razem ją wykorzystał. Nawet biorąc pod uwagę karkołomne okoliczności, pierwszy gol Lukaku od sierpnia może pomóc mu się przełamać.

Gdy wydawało się już, że Inter dowiezie wynik do przerwy (a może i do końca meczu), tuż przed przerwą ujawniły się stare grzechy drużyny: brak koncentracji i pozwolenie rywalowi na zbyt wiele. Z zaproszenia w pole karne skorzystał tym razem Sandi Lovrić, który bez problemu dał wyrównanie Udinese. Jak się później okazało, był to jedyny celny strzał Zebr w całym meczu.

W drugiej części gry Simone Inzaghi zmienił tych, których jeszcze parę meczów temu wychwalał: Lukaku, Darmiana i Brozovicia. I choć mecz podtrzymał swoją nieprzesadną urodę, to wspaniały półwolej Mychitariana w 73. minucie pozwolił Interowi na ponowne objęcie prowadzenia, którego Nerazzurri już nie oddali.

Wprowadzony za Lukaku Lautaro Martinez ponownie nie zawiódł, posyłając w końcówce petardę wprost w bramkę Silvestriego. Inter zalicza więc trzy bramki i trzy punkty, o tyle właśnie uciekając Milanowi w klasyfikacji Serie A i trzymając się pleców Napoli.

Dla Udinese wynik to przedłużenie passy słabych występów. Od początku października (!) Zebry były w stanie wygrać tylko jeden mecz, przeciwko niemal skazanej na spadek Sampdorii. Jak na zespół aspirujący do gry w pucharach, seria trwa już koszmarnie długo.