Kto rządzi w Turynie? Dawne podziały nie dają odpowiedzi

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Kto rządzi w Turynie? Dawne podziały nie dają odpowiedzi
Kto ma większe wsparcie w cieniu Mole Antonelliana?
Kto ma większe wsparcie w cieniu Mole Antonelliana?Profimedia
Czas na derby Turynu, ale kto rządzi w samym mieście? O ile kiedyś można było powiedzieć, że społeczność Granata była liczniejsza niż Bianconera, o tyle dziś w cieniu Mole sytuacja jest zupełnie inna. Nie ma porównania do czasów, gdy siła robocza przyjeżdżała z południa, przyciągana przez Fiata.

W ostatni dzień lutego Juventus podejmuje Torino w Serie A. Dla każdego z klubów ten mecz jest szczególny, bo pozwala szczycić się dominacją w mieście. Kto jednak wiedzie prym w Turynie na co dzień?

Z ponad ośmioma milionami zdeklarowanych kibiców od Val d’Aosta na północy po Sycylię na południu, Juventus samodzielnie odpowiada za jedną trzecią z 24 milionów Włochów aktywnie śledzących Serie A. To oczywiście szeroka sieć ludzi, którzy kibicują swoim klubom w całym kraju, ale w najwyższej lidze sympatią darzą Starą Damę z Turynu.

W samym mieście wygląda to jednak inaczej. A przynajmniej taki przekaz udało się wykuć przez lata kibicom odnoszącego mniejsze sukcesy Torino: "Torino è granata", czyli "Turyn jest kasztanowy" (od barw klubu).

Z całą pewnością można jednak powiedzieć tylko tyle, że derby stolicy Piemontu – nazywane Derby della Mole – to najmniej wyrównane miejskie derby w skali całych Włoch. Różnice pomiędzy popularnością klubów z Rzymu czy Genui są minimalne i zmienne. W Rzymie zdecydowanie silniejsza jest Roma, która zgarnia trzech na czterech kibiców, wg ich deklaracji. To jednak wciąż bez porównania z oceanem, jaki dzieli osiem milionów fanów Juve z 450 tysiącami serc bijących dla Torino.

I z tego też powodu, w pewnym sensie z niemożności rywalizowania na poziomie krajowym, kibice Torino zawsze szczycili się dominacją w mieście. Bez wątpienia większość sympatyków Granaty faktycznie mieszka w Turynie i Piemoncie, co pozwala uwierzyć w ich dominację liczebną na poziomie lokalnym i regionalnym. Zwłaszcza odkąd Juventus musiał zburzyć wielki Stadio Delle Alpi na rzecz znacznie mniejszej areny, co w świecie futbolu zdarza się rzadko.

Fani Granaty
Fani GranatyProfimedia

Dziś jednak trudno o jasny rozdział pomiędzy grupami kibiców na podstawie klasy społecznej czy podziału terytorialnego, jak to było w latach 40. ("burżuazja za Juve, robotnicy za Torino") czy 60. XX wieku ("turyńczycy wspierają Torino, napływowi Juve").

Dlatego, o ile kiedyś można było powiedzieć, że społeczność Granata była liczniejsza niż Bianconera, o tyle dziś w cieniu Mole sytuacja jest zupełnie inna. Nie ma porównania do czasów, gdy siła robocza przyjeżdżała z południa, przyciągana przez Fiata.

Co nie oznacza wcale, że w mieście rządzi Juventus, ale też nie da się powiedzieć tego samego o Toro. Przynajmniej nie z taką pewnością, jak to było przed laty. Dawne stereotypowe podziały już nie istnieją i próba argumentacji na ich podstawie byłaby błędem.

To powiedziawszy, na pewno jest prawdą, że potomkowie turyńskiej burżuazji wciąż częściej sympatyzują z Juve – ten klub zdecydowanie bardziej przyciąga zamożnych jako odnoszący wielkie sukcesy krajowe i zagraniczne. Podobnie prawdziwym zjawiskiem jest tradycyjne rodzinne przekazywanie tradycji kibicowania Starej Damie w rodzinach o korzeniach poza Turynem.

Profimedia

Podobnie społeczność Granata nie uwolniła się od swojej robotniczej łatki. Kibicowanie Toro oznacza wciąż obstawanie za słabszym, co może tłumaczyć brak przekonania do Urbano Cairo jako prezesa – podobnie jak było z Berlusconim w Milanie.

Kibice Bianconerich są przyzwyczajeni do walki o najwyższe cele w kraju, do częstych zwycięstw i radości, oczywiście pod warunkiem braku konfliktu z prawem. Każde trofeum utwierdza ich w przekonaniu, że pozostają dominującą siłą. Dla kasztanowej części Turynu to nigdy nie było równie oczywiste. Wybór Toro tradycyjnie oznacza wiarę w sukces wbrew okolicznościom i realnym szansom. Dlatego dla nich derby Turynu pozostają bezsprzecznie najważniejszym meczem w roku. To dla nich obecnie największy tytuł, jaki Granata może zdobyć. Przynajmniej dopóki Cairo nie spełni obietnic gry o wyższą stawkę.