Niebywały powrót Romy w Mediolanie, Zalewski walczył cały mecz

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Niebywały powrót Romy w Mediolanie, Zalewski walczył cały mecz

Niebywały powrót Romy w Mediolanie, Zalewski walczył cały mecz
Niebywały powrót Romy w Mediolanie, Zalewski walczył cały meczAFP
Roma nie oddała celnego strzału przez prawie całe spotkanie, a i tak zdołała zremisować 2:2. Mecz oglądało się z trudem, za to końcówka wynagrodziła wszystko. 20-letni Nicola Zalewski rozegrał w barwach Giallorossich cały mecz po raz pierwszy od października.

Szlagier niedzieli na San Siro można było zapowiadać na kilka sposobów. W końcu to rywalizacja wielkich trenerów, walka o kluczowe pozycje w Serie A czy starcie świetnych zawodników ofensywnych. W Polsce jednak istotniejszy był fakt, że Nicola Zalewski znalazł się w wyjściowym składzie tak ważnego meczu, a szansę na wejście z ławki dostał jeszcze młodszy Jordan Majchrzak.

Dla Zalewskiego to był pierwszy po mundialu oficjalny mecz w wyjściowym składzie, a za pojedynek z Meksykiem nie zebrał najlepszych not. W mecz z Milanem Zalewski wszedł nieźle, choć niewiele brakło, by już po 2 minutach Roma była w opałach w piłkarskiej La Scali. Szczęśliwie dla rzymian Tonali nie doszedł do strzału głową.

AC Milan zdecydowanie miał więcej do udowodnienia, a jego zawodnicy każdą stroną próbowali znaleźć drogę do bramki Romy. Nic zatem dziwnego, że Giallorossi grali zachowawczo i nie forsowali tempa – przecież nie z ofensywy w lidze słyną. Długo uchodziło im płazem wpuszczanie Rossonerich pod swoje pole karne, aż w końcu limit szczęścia się skończył. W 30. minucie rzut rożny doskonale wykorzystał Pierre Kalulu, po którego główce piłka, po rękach bramkarza, znalazła się w siatce.

Jeśli wcześniej przewaga Milanu wydawała się do okiełznania, to przez kolejnych 10 minut Roma pozostawała kompletnie bezradna. Zmienił to dopiero Nicola Zalewski, którego strzał z dystansu w 41. minucie – choć o metr minął słupek – był pierwszym uderzeniem przyjezdnych. Moment później rzymianie strzelali ponownie, choć znów niecelnie. Na nic więcej Romy w pierwszej połowie stać nie było.

Problemem stołecznej Wilczycy był nie tylko wynik, ale też pokaźny bagaż żółtych kartek. W ciągu 45 minut przyjezdni otrzymali aż cztery, z czego jedną właśnie reprezentant Polski za dyskusję po bramce dla Milanu. Jeśli ktoś liczył na zmianę taktyki Romy po przerwie - był w błędzie. Podobnie nie zmienił się obraz gospodarzy, którzy z gry mieli znacznie więcej. Zasadniczą różnicą przez pierwsze pół godziny drugiej połowy był fakt, że Rossoneri zdołali wyprzedzić gości w żółtych kartkach – jedną oberwał nawet trener Pioli.

Gra była brzydsza i bardziej szarpana niż w pierwszej odsłonie, dopiero po godzinie José Mourinho zaczął roszady w składzie. Weszli Matić i Tahirović, ale to nie oni zmienili dynamikę meczu. Kluczowy okazał się atak Milanu na bramkę gości w 77. minucie, w którym Rafael Leão doskonale znalazł Pobegę, a ten bez problemów pokonał Rui Patricio.

Dopiero wówczas rzymianie jakby pojęli, że nie ma czego bronić i... zaczęli stwarzać zagrożenie. Chwilę to zajęło zanim w 87. minucie rzut rożny wykonywany przez Pellegriniego na gola zamienił główką Roger Ibañez. Trudno uwierzyć, ale tak właśnie skończył się pierwszy strzał przyjezdnych w światło bramki!

I nie ostatni. W doliczonym czasie gry wywalczyli jeszcze jeden stały fragment z możliwością wrzutki, w 93. minucie. Tym razem piłka spadła na głowę Nemanji Maticia, a jego strzał wybronił Tătăruşanu. Kibice nie zdążyli jeszcze się ucieszyć, a piłka wylądowała przed Tammym Abrahamem. Ten z bliska wbił futbolówkę i dał remis!

To już trzeci mecz w ciągu jednej kolejki, w którym stan zmienia się z 2:1 na 2:2 po golu w 93. minucie. Można nie strzelać cały mecz i urwać punkty dwoma stałymi fragmentami? Jeszcze jak! Poza niewątpliwą radością Romy i jej kibiców z takiego wyniku cieszą się również w Juventusie i Napoli, którym na rękę była strata punktów przez Milan.

AC Milan - AS Roma | statystyki
AC Milan - AS Roma | statystykiFlashscore