"Wiem, byłem tam!" - wspomina Didier Deschamps, który wystąpił w ćwierćfinale Pucharu Świata przeciwko Włochom.
Po 120 minutach otwartej gry zakończonej wynikiem 0:0 na Volksparkstadion Francja strzeliła wszystkie pięć rzutów karnych, a Portugalczyk Joao Felix trafił w słupek, zapewniając drużynie Les Bleus zwycięstwo 5:3.
„Mogliśmy wygrać, oni mogli wygrać… Ze spokojem i pogodą ducha ci, którzy strzelili gola w serii rzutów karnych, spisali się dobrze, a gdy przeciwnik spudłował, tym lepiej” – powiedział Deschamps.
To zrekompensowało ból Francji po odpadnięciu z ostatnich mistrzostw Europy w 1/8 finału w rzutach karnych ze Szwajcarią, a także porażce w finale Mistrzostw Świata 2022 z Argentyną po rzutach karnych.
Mimo radości Francuzów z dotarcia do półfinału, gdzie w przyszłym tygodniu zmierzą się z Hiszpanią, nie grają oni na pełnych obrotach. Tak naprawdę nie zdobyli jeszcze bramki z otwartej gry, korzystając z dwóch goli samobójczych i rzutu karnego w poprzednich czterech meczach na turnieju.
„Z różnych powodów Kylian Mbappe i Antoine Griezmann nie grają swojego najlepszego futbolu. Ale pomimo tego wszystkiego jesteśmy tutaj” – powiedział Deschamps.
„Zastanawiasz się, co by się stało, gdybyśmy strzelili gole. Przeciwnik też nie był aż tak skuteczny. Mieli kilka okazji do zdobycia bramki, ale mierzyli się z wielkim Mikiem Maignanem. Nie powisz mi, że nie zasługujemy na miejsce w półfinale… Ale wolałbym mieć zespół, który jest bardziej skuteczny w strzelaniu bramek. Musimy zdobywać więcej bramek" - mówił.
Bramkarz Maignan pochwalił jednak wykonawców rzutów karnych.
„Wiedzieliśmy, że to będzie trudny mecz, ale byliśmy solidni w obronie, mieliśmy dużo siły psychicznej i zachowaliśmy spokój podczas rzutów karnych, to właśnie zrobiło różnicę” – powiedział.