Pod koniec ostatniej dekady perspektywy Ruchu Chorzów wyglądały katastrofalnie: spadek na czwarty poziom rozgrywkowy i fiasko w sprawie budowy nowego stadionu. A przecież jeszcze w 2014 roku grali w Lidze Europy, nie w III grupie III ligi.
Sportowy awans na pierwszym miejscu
Dziś sytuacja jest na przeciwnym biegunie: w ciągu dwóch lat klub wypracował dwa awanse sportowe i stoi u progu trzeciego. Sobotnie derby z GKS-em Katowice mogą przybliżyć Niebieskich do bezpośredniej promocji do PKO BP Ekstraklasy, teoretycznie jest nawet szansa na pierwsze miejsce w Fortuna 1 Lidze.
W dwóch meczach Ruch musi zdobyć już tylko cztery punkty, by móc świętować. To zasługa przede wszystkim świetnego wejścia w rundę wiosenną. Porównajmy: w październiku i listopadzie Niebiescy wygrali tylko jeden z sześciu meczów. W lutym i marcu z sześciu wygrali cztery i dwa zremisowali. Później przyszła zadyszka, ale ostatnio znów cztery wygrane w pięciu meczach pozwoliły wskoczyć przed Wisłę Kraków, na drugie miejsce. Trzeba je tylko utrzymać, nawet jeśli przy dwóch meczach derbowych z rzędu (drugi z GKS-em Tychy) słowo "tylko" może razić.
Polityczna rywalizacja pomogła
Powrót do Ekstraklasy to jednak nie jedyny wielki cel. Wszak niedawno trzeba było zdemontować grożące zawaleniem maszty oświetleniowe przy ulicy Cichej i klub z ogromnymi tradycjami stał się w praktyce bezdomny. Niebieskich przyjęły Gliwice, a fani chorzowskiego klubu zapełniają tam trybuny mecz w mecz, tworząc jedną z najliczniejszych widowni w Polsce.
Ba, chcieli nawet zapełnić Stadion Śląski. Ta sztuka się nie udała, ale zamieszanie wokół rozpadu stadionu przy Cichej i nieudanego meczu przyjaźni z Wisłą Kraków na Śląskim paradoksalnie pomogło Ruchowi. A że szczęściu też trzeba pomagać, to wsparcie przyszło z dołu, od kibiców.
Zaczęli jeździć na wszystkie śląskie spotkania Donalda Tuska i powtarzać jak mantrę, że popierany przez niego Andrzej Kotala stadion obiecał, a przez ponad dekadę nie zbudował. Sprawę nieudanych derbów i stadionu podchwycił rząd PiS, a Niebiescy rozegrali to idealnie.
Ruch wykorzystał sytuację dla swojej korzyści
Nie angażując się po żadnej ze stron konfliktu politycznego, postanowili usiąść do rozmów i z miastem, i z rządem. Efekt jest taki, że samorząd zobowiązał się pokryć połowę kosztów inwestycji, a rząd tę drugą. Wychodzi po ok. 100-115 milionów po każdej ze stron. Dla Chorzowa to suma do udźwignięcia, dla rządu tym bardziej.
Można śmiało postawić tezę, że porozumienia nie byłoby bez udziału Ruchu i jego kibiców, ponieważ Chorzów nie raz prosił rząd o wsparcie. Bez skutku. W roku wyborczym premier Morawiecki i minister Bortniczuk dostrzegli jednak możliwość dopisania stadionu Ruchu do trwającej już edycji Programu inwestycji o szczególnym znaczeniu dla sportu. Zapewnili, że pokryją połowę kwoty, póki miasto zagwarantuje drugą.
Trzeba się spiąć na ostatniej prostej
Efekt? W czwartek na radzie miasta prezydent Andrzej Kotala i prezes Ruchu Seweryn Siemianowski wyściskali się, a radni przyjęli uchwałę zmierzającą do zabezpieczenia środków. Na razie czysto formalną, za to jest już wyznaczona specjalna sesja rady miasta na 15 czerwca, która w całości będzie poświęcona stadionowi. Ma zostać wpisany do Wieloletniej Prognozy Finansowej, a później środki będą zabezpieczane w budżecie miasta rok po roku.
Specjalna sesja w ciągu dwóch tygodni to nie przypadek: trzeba jak najszybciej spełnić wszystkie wymogi, by budowa nowego stadionu została uwzględniona w programie ministerialnym i otrzymała dofinansowanie. Nie tylko w tej edycji programu, ale też przed wyborami, żeby zapał strony rządzącej nie opadł.
Jeśli wszystko się powiedzie, budowa nowej Cichej będzie mogła ruszyć w przyszłym roku i potrwa trzy lata. Ponieważ nie ma czasu na zmianę projektu, do budowy ma zostać skierowany ten oparty na koncepcji z 2013 roku, a z dokumentacją zaktualizowaną w 2019. Ewentualne korekty będą możliwe w trakcie realizacji.
Mówimy więc o stadionie dla maksymalnie 16 tysięcy widzów, który mógłby powstać w ciągu trzech lat. Do tego czasu Ruch przynajmniej spróbuje zadomowić się na Stadionie Śląskim. Pomysł gry na największym lekkoatletycznym stadionie w Polsce pozostaje aktualny i miałby być realizowany od jesieni. Najlepiej w PKO Ekstraklasie.