Polacy wygrali DPŚ na żużlu po kapitalnej szarży Janowskiego w ostatnim biegu

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Polacy wygrali DPŚ na żużlu po kapitalnej szarży Janowskiego w ostatnim biegu

Polacy wygrali DPŚ na żużlu po kapitalnej szarży Janowskiego w ostatnim biegu
Polacy wygrali DPŚ na żużlu po kapitalnej szarży Janowskiego w ostatnim bieguPAP
Polscy żużlowcy zdobyli we Wrocławiu Drużynowy Puchar Świata. Bartosz Zmarzlik, Maciej Janowski, Patryk Dudek, Dominik Kubera i Janusz Kołodziej wyprzedzili Brytyjczyków, Duńczyków i Australijczyków. O sukcesie gospodarzy przesądziła brawurowa jazda Janowskiego w ostatnim wyścigu.

Turniej był bardzo wyrównany. Polska zdobyła 33 pkt, Wielka Brytania - 31, Dania - 29, a Australia - 27.

To trzecie z rzędu zwycięstwo Polski, ale pierwsze od 2017 roku. Wówczas zawody w tym formacie ustąpiły miejsca Speedway of Nations, rywalizacji zbliżonej do turnieju par. Ostatnio jednak postanowiono wrócić do DPŚ, który ma się odbywać co trzy lata, w przerwach pomiędzy SoN.

W DPŚ Polacy dominowali - w 2017 roku wygrali finał w Lesznie, a rok wcześniej w Manchesterze. W sumie mają już dziewięć złotych medali, trzy srebrne i jeden brązowy. Czterokrotnie członkiem "złotej ekipy" był Dudek, a trzykrotnie Zmarzlik.

Sobotni turniej nie rozpoczął się jednak dobrze dla Polaków, którzy w pierwszej serii startów nie odnieśli żadnego zwycięstwa. Po równaniu toru było już jednak znacznie lepiej. Po wygranych w wyścigu piątym Dudka i w szóstym Zmarzlika, awansowali na drugie miejsce, tylko punkt za Brytyjczykami. Jednak po chwili czwarty przyjechał Janowski i po dwóch seriach Polacy tracili do Brytyjczyków trzy punkty. Mieli za to pięć punktów przewagi nad Duńczykami i sześć nad Australijczykami.

Po 11. wyścigu i drugim miejscu Zmarzlika gospodarze po raz pierwszy tego wieczoru dogonili Brytyjczyków - oba zespoły miały po 20 pkt. W kolejnym biegu co prawda Dudek był trzeci, ale wyprzedził Adama Ellisa, co oznaczało pierwsze prowadzenie biało-czerwonych. Drugi oddech złapali Australijczycy, zmniejszając dystans do czołowej dwójki, jednak w 15. biegu ciężko upadł na tor najlepszy do tej pory w ich barwach Jack Holder i do końca zawodów nie pojawił się już na torze. Po czwartym miejscu Dudka w powtórce tego wyścigu Polska nie dość, że straciła prowadzenie, to jeszcze do zaledwie dwóch punktów zmniejszyła przewagę nad Danią i Australią.

Efektowna szarża Zmarzlika w kolejnym starcie dała Polsce trzecie zwycięstwo tego dnia i przed ostatnią serią gospodarze i Brytyjczycy ponownie mieli tyle samo punktów - po 26. Trzy mniej mieli Duńczycy, a pięć - Australijczycy.

W decydującej, ostatniej serii wyścigów najpierw startujący po raz pierwszy tego dnia Janusz Kołodziej przyjechał ostatni, ale w 18. biegu najlepszy okazał się Kubera i ponownie Polacy zrównali się z Brytyjczykami - po 29 pkt. Pasjonująca walkę w przedostatnim wyścigu stoczyli Zmarzlik i Daniel Bewley. Wygrał co prawda Duńczyk Leon Madsen, ale Zmarzlik przyjechał przed Brytyjczykiem i przed ostatnim wyścigiem Polska miała punkt przewagi.

Decydujący bieg przyniósł niezwykłe emocje i wprawił w ekstazę publiczność, która w komplecie wypełniła Stadion Olimpijski.

Przeciętnie spisujący się do tej pory Janowski zmierzył się z najlepszym w brytyjskiej ekipie Robertem Lambertem, Australijczykiem Maxem Fricke i Duńczykiem Andersem Thomsenem. Świetnie spod taśmy ruszył Lambert, natomiast Polak po starcie był ostatni. Taki układ oznaczał triumf Brytyjczyków. Janowski wzniósł się jednak na wyżyny umiejętności. Najpierw poradził sobie z Thomsenem, a na ostatnim okrążeniu wyprzedził Lamberta i nie miało już znaczenia, że pierwszy linię mety minął Fricke.

Polska po raz dziewiąty w historii zdobyła Drużynowy Puchar Świata, a bohater wieczoru powędrował do góry podrzucany przez członków ekipy.

"Jadąc u siebie ciężko było dźwignąć tę presję, ale się udało. To był niezwykle trudny, wyrównany turniej. Zrobiliśmy dobrą robotę. Ostatni bieg oglądałem jednym okiem" - powiedział przed kamerami Eurosportu trener reprezentacji Polski Rafał Dobrucki.