Portugalskie media: PZPN chciał trenera z naszego kraju; wysłał do Lizbony negocjatora

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Portugalskie media: PZPN chciał trenera z naszego kraju; wysłał do Lizbony negocjatora
Portugalskie media: PZPN chciał trenera z naszego kraju; wysłał do Lizbony negocjatora
Portugalskie media: PZPN chciał trenera z naszego kraju; wysłał do Lizbony negocjatora
AFP
Polski Związek Piłki Nożnej był zdeterminowany do zatrudnienia portugalskiego trenera, a na finiszu rozmów z kandydatami wysłał do Lizbony swojego przedstawiciela w sprawie sfinalizowania negocjacji - donoszą we wtorek stołeczne media.

Wydawany w Lizbonie dziennik "A Bola" utrzymuje, że Fernando Santos wcale nie był pewnym kandydatem na selekcjonera biało-czerwonych, a w grze do samego końca liczył się Paulo Bento, inny szkoleniowiec mieszkający w aglomeracji portugalskiej stolicy. W grudniu rozstał się on po czterech latach pracy z reprezentacją Korei Południowej.

Gazeta odnotowuje, że rozmowy pomiędzy Paulo Bento a władzami PZPN były długie i ostatecznie zakończyły się fiaskiem.

"Obie strony wzięły udział w długim maratonie negocjacyjnym, w którym uczestniczył nawet wysłany do Lizbony przedstawiciel federacji piłkarskiej" - napisał we wtorek "A Bola".

Sportowy dziennik twierdzi, że Paulo Bento, a nie Fernando Santos, był głównym kandydatem władz PZPN do roli selekcjonera biało-czerwonych.

Zarówno "A Bola", jak i inny sportowy dziennik "Record" odnotowują duże zainteresowanie polskich mediów wtorkową prezentacją Fernando Santosa jako nowego selekcjonera reprezentacji biało-czerwonych.

Wskazują, że Santos już na początku ceremonii zaznaczył, że będzie identyfikował się z krajem swego zatrudnienia, jego zespołem narodowym, a także dążył do zdobycia wszystkich możliwych celów – w pierwszej kolejności awansu na Euro w 2024 roku w Niemczech.

Portugalscy komentatorzy, twierdząc, że Fernando Santos nie ukrywa, że wciąż mało zna polski futbol, odnotowali, że również szef PZPN Cezary Kulesza nie przywykł jeszcze do nowego selekcjonera, czego dowodem jest fakt, że podczas wtorkowej uroczystości w Warszawie przedstawił go błędnie imieniem "Felipe".