Mecz PSG-Rennes nie zaczął się najlepiej dla gości. Już po pięciu minutach kontuzji doznał Truffert, wymuszając zmianę. Zgodnie z oczekiwaniami PSG miało kontrolę nad rytmem gry. Nie tylko nie gospodarze nie umieli jednak zdobyć pierwszej bramki, ale nawet z zatrzymaniem kontr gości mieli problemy.
Wydawało się, że można odetchnąć z ulgą w 23. minucie, gdy Mbappe pokonał bramkarza gości, ale nic z tego – Francuz był na spalonym. A czego nie zrobili gospodarze, to udało się przyjezdnym. Tuż przed przerwą Toko Ekambi dał gola na 1:0 dla Stade Rennais, przy asyście Bourigeauda.
Paryżanie mogli wydawać się zdezorientowani, schodząc na przerwę ze stratą gola. Ewidentnie jednak to przyjezdni lepiej spożytkowali czas spędzony w szatni. Zaledwie trzy minuty po przerwie Arnaud Kalimuendo dał drugą bramkę Rennes.
Zespół Christophe’a Galtiera, pomimo największych piłkarskich nazwisk w składzie, wyglądał na zdezorientowany i nieprzekonany co do swoich szans na wygraną. Mandanda w bramce był nie do przejścia dla Messiego czy Ekitike. Trudno odmówić paryżanom włożonego w ten mecz wysiłku, ale cała para poszła w gwizdek – nie ugrali nic. Mało tego, Toko Ekambi miał szansę na kolejną bramkę dla Rennes.
Po raz pierwszy od kwietnia 2021 Paris Saint-Germain poległo na swoim stadionie w Ligue 1. Efekt wydaje się łatwy do przewidzenia, rozpieszczeni od lat wynikami kibice pożegnali piłkarzy gwizdami. Rennes z kolei po wygranej jako piąty klub przebiło granicę 50 punktów.