Chorwacja i Kanada w walce o pierwszego gola w Katarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Chorwacja i Kanada w walce o pierwszego gola w Katarze
Modrić jest świadomy oczekiwań, ale czy drużyna stanie na wysokości zadania?
Modrić jest świadomy oczekiwań, ale czy drużyna stanie na wysokości zadania?AFP
Niedzielne starcie na Khalifa International Stadium odpowie na pytanie, czy Chorwacja ma potencjał na wyjście z grupy. Kanadyjczycy nikogo nie rozczarują porażką, ale już w pierwszym meczu udowodnili, że nie po to przyjechali do Kataru.

Już o 17:00 naprzeciw siebie staną aktualni wicemistrzowie świata i wracający po ponad 30 latach Kanadyjczycy. Gdyby to był pierwszy pojedynek każdej z drużyn na mistrzostwach, pewnie w ciemno byłaby typowana gładka wygrana Chorwacji. Tyle że oba zespoły pokazały swoje umiejętności kilka dni temu i ekipa z Bałkanów ma się czego obawiać.

O formę Chorwatów można było drżeć już wcześniej. W światowym rankingu osunęli się na 12. miejsce, ale samo w sobie wciąż nie budziłoby to wielkich obaw. Natomiast i w ostatnim sparingu przed mundialem, i w pierwszym starciu grupowym zespół Zlatko Dalicia zawodził szczególnie w ofensywie, strzelając tylko jednego gola.

W bezbramkowym remisie z Marokiem oddali jedynie dwa strzały w światło bramki, a to Maroko strzelało więcej. Dość powiedzieć, że przed ostatnim gwizdkiem z Marokiem ostatni mecz bez bramki na mundialu Chorwaci notowali w 2006 roku. Vatreni to wciąż klasowy zespół z wyjątkowo mocnym środkiem, czego dowodzi fakt, że to oni prowadzili mecz z Marokiem w swoim rytmie. Muszą jednak "odpalić" również w ofensywie, bo każdy wynik inny niż zwycięstwo z Kanadą przybliża ich do pożegnania już w fazie grupowej.

Kanadyjczycy dla odmiany nie muszą nic, przynajmniej w oczach świata. Mieli przecież być chłopcem do bicia dla Belgii, Chorwacji i nawet Maroka. Tyle że tym pierwszym - w teorii najsilniejszym - już przeciwstawili się bardzo dzielnie i mogli doprowadzić do sensacji. Potwierdziły się słowa Stevena Vitórii z wywiadu dla Flashscore, w którym zapowiadał, że Kanada nie zamierza być statystą.

Przy ponad 20 sytuacjach bramkowych zabrakło im przede wszystkim zimnej krwi. Nie pozwolili jednak zdominować się ani pod bramką, ani w środku pola, a gdzie brakowało umiejętności, nadrabiali nieustępliwymi atakami na rywali. Otwarte pozostaje pytanie, czy Kanadyjczykom wystarczy sił po tym, ile potu wylali przeciwko Belgii.

Na tym właśnie polega magia mistrzostw, że faworyci już w fazie grupowej muszą się nieźle napocić, by udowodnić swoje miejsce w rankingach. A Kanada ma o co grać, ponieważ budują reprezentację na turniej w 2026 roku, którego będą gospodarzem. Tymczasem dotąd zagrali na mundialach cztery mecze, przegrywając wszystkie do zera. Czekają więc na pierwszego gola i pierwsze punkty. Czy doczekają się dzisiaj?