Kraft zepsuł święto Słoweńcom, Austria najlepsza w drużynie

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Kraft zepsuł święto Słoweńcom, Austria najlepsza w drużynie
Kraft zepsuł święto Słoweńcom, Austria najlepsza w drużynie
Kraft zepsuł święto Słoweńcom, Austria najlepsza w drużynie
Profimedia
Walka o wygraną okazała się fascynująca do ostatniego skoku. Pech Laniska i geniusz Krafta okazały się decydujące w konkursie drużynowym. Polacy zajęli solidne czwarte miejsce – z dużą stratą do czołówki i dużą przewagą nad Niemcami.

Pierwsza seria konkursu drużynowego w Planicy skończyła się dla Polaków i dobrze, i źle. Dobrze, bo miejsce czwarte było bardzo pewne, z dużą nadwyżką nad Niemcami. Źle, bo ktoś z podium musiałby koszmarnie zepsuć skok, byśmy mieli szansę zająć miejsce na pudle. A tego rywalom w sporcie życzyć nie wypada.

W finałowej serii zaczął oczywiście Aleksander Zniszczoł i jego 221,5 metra okazało się drugą odległością w pierwszej ósemce skoczków. Niespodziewanie więc to Olek zaczął nadrabianie do czołówki, nawet jeśli pojedynczych tylko punktów. W barwach Norwegii i Słowenii nie oczarowali Forfang i Kos.

Paweł Wąsek minimalnie poprawił się w drugiej próbie, ale jego 207 metrów oznaczało jedynie, że strata do najlepszej trójki urośnie. Dla zawodnika z pewnymi obawami przed skoczniami mamucimi ten występ pozostaje raczej udany. Skaczący po Wąsku Heggli, Prevc i Hayboeck solidarnie pofrunęli poza 230 metrów. Najlepszy był reprezentant gospodarzy (239,5 m).

Choć wydawał się nieco skwaszony po swoim drugim skoku, to Kamil Stoch ponownie zanotował solidny występ, w drugiej serii lądując tylko nieznacznie bliżej niż w pierwszej (228,5 m). Ponieważ Karl Geiger skaczący w jego grupie lądował wcześniej, Niemcy nie mieli już szans powalczyć o dogonienie Polski. Z kolei skaczący w tej grupie Timi Zajc – ponownie z celowo obniżonej belki – fantastycznym skokiem na 236,5 metra prawie zapewnił Słowenii triumf w całym konkursie przed ostatnią grupą, wprawiając widownię w szał radości. Koledzy z drużyny wyszli go powitać, jakby byli pewni triumfu.

Przedwcześnie, jak się okazało w ostatniej ósemce zawodników. Piotrem Żyłą targało w drugiej próbie (226,5 m) i nie zdołał wypracować aż takiej odległości jak w pierwszej serii. Przy jednoczesnym doskonałym locie Graneruda (239,5 m) nie było więc mowy o nadrabianiu do Norwegii. Niewiele bliżej od Norwega lądował znakomity Stefan Kraft (235,5 m) – ale z obniżonej belki – co pozwoliło Austrii wygrać z Norwegami o aż 33,5 punktu.

Tłum miejscowych oczekiwał przypieczętowania zwycięstwa przez Anze Laniska w ostatnim skoku, ale ten uleciał tylko 217 metrów i jego kraj spadł na drugą pozycję, o niewiele ponad 6 punktów za Austrię. Święto miejscowych zostało więc zepsute doskonałą formą Krafta!