Chicago Bulls nie miało ostatnio najlepszego momentu. Przegrało po dogrywkach z Atlantą Hawks i New York Knicks. Z tą drugą ekipą mierzyli się ponownie dwa dni później i znowu przegrali tym razem 91:114.
Najbardziej dotkliwa była porażka z Minnesotą Timberwolves 126:150. Po meczu z Miami Heat zdecydowanie zeszło ciśnienie z graczy Chicago. „Dobrze było wygrać, znowu mieć to pozytywne uczucie, szczególnie po tak dotkliwej porażce. To było nam potrzebne. Mam nadzieję, że uda nam się wyciągnąć z tego wnioski”. Tak po meczu wypowiedział Nikola Vucević, który był bohaterem spotkania. Zdobył 29 punktów i miał 12 zbiórek.
Chicago Bulls zaczęło od dobrej pierwszej kwarty, którą wygrali 31:21. Druga zdecydowanie nie poszła po ich myśli i na przerwę schodzili, przegrywając 52:57. Trzecia to jednak znowu świetna gra „Byków”. Przed ostatnią odsłoną prowadzili 88:77. Czwarta kwarta to bezpieczna kontrola wyniku przez Chicago i ostatecznie triumf 113:103.
Chicago Bulls po raz drugi w tym sezonie pokonało Miami Heat. Na początku sezonu wygrali 116:108. Byki zeszłej nocy miały skuteczność rzutów na poziomie blisko 55%, co jest jednym z najlepszych wyników w tym sezonie.
"Mają bardzo zdolnych ofensywnych graczy i jeśli widzą, że robi się przestrzeń, to zaczynają oddawać sporo rzutów". Tak o graczach Chicago Bulls wypowiedział się trener Miami Heat Erik Spoelstra.
Chicago następne spotkanie zagra już dziś w nocy. Ich rywalem będzie Atlanta Hawks. Miami kolejny mecz rozegra dopiero w nocy z piątku na sobotę z Indianą Pacers.