Nets bez przełamania u siebie, górą Bulls i Heat

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Nets bez przełamania u siebie, górą Bulls i Heat
Zach LaVine w czwartej kwarcie był nie do zatrzymania.
Zach LaVine w czwartej kwarcie był nie do zatrzymania.AFP
W Nowym Jorku trwa kryzys Brooklyn Nets, którzy przegrali czwarty mecz. Miami Heat uniknęli tego losu i odebrali przewagę przyjezdnym z Golden State Warriors.

Zaledwie kilka godzin po zwolnieniu trenera zespół Brooklyn Nets stanął w Barclays Center naprzeciwko Chicago Bulls. Przyjezdni przegrali dwa ostatnie mecze, ale to gospodarze są w gorszej sytuacji, ponieważ tylko dwa od początku sezonu wygrali.

Trzeciego zwycięstwa szukali właśnie przeciwko Bykom z Chicago, a pierwsze kwarty wskazywały na to, że scenariusz jest realny. Jeszcze w trzeciej kwarcie brooklynczycy mieli przewagę 12 punktów, by ostatecznie przegrać tę partię 22-25.

Wyraźnie nie mogli się z tego podnieść, a Bulls grali jak uskrzydleni. Sam tylko Zach LaVine czwartej kwarcie zdobył 20 punktów kosztem gospodarzy. Największy dorobek w meczu uzyskał Kevin Durant (32 punkty, dziewięć zbiórek, sześć asyst), ale to nie uratowało gospodarzy, którzy przegrali 99-108.

Warriors przegrywają w Miami

Pojedynek z Golden State Warriors zaczął się świetnie dla gospodarzy z Miami Heat. W pierwszej kwarcie byli wyraźnie górą (33-24), później jednak gra przestała się kleić i dwie kolejne kwarty poszły na straty (25-32 i 28-38).

Przełomowa była trzecia kwarta, gdy gospodarze znów złapali wiatr w żagle i w czwartej okazali się bezlitośni, wygrywając 30-15. Wynik 116-109 nie oddaje dramaturgii końcówki, w której goście walczyli o wyrównanie. Nie pomógł im jednak nawet świetny Stephen Curry, który zanotował swój dziesiąty triple-double (23 punkty, po 13 asyst i zbiórek).