Przed losowaniem par 1/4 finału rozgrywek większość ekspertów w Europie typowała do końcowego triumfu Real Madryt, Bayern Monachium lub Manchester City. Te kluby siały największy postrach i to właśnie ich chciała uniknąć na swojej drodze każda inna drużyna. Teraz okazało się, że dwa z nich zmierzą się już w ćwierćfinale, a do finału awansuje maksymalnie tylko jedna z tych trzech ekip.
Jednocześnie najtrudniejszych rywali uniknęły włoskie zespoły. Inter, Milan i Napoli będą toczyć bratobójcze pojedynki, a jeden z włoskich zespołów na pewno zamelduje się w półfinale. Grono tej części drabinki uzupełnia Benfica, która na papierze jawi się jako najsłabszy zespół w stawce, więc w Italii na pewno nie mogą narzekać na kolejność kulek wyciąganych przez Hamita Altintopa i Patricka Kluiverta.
Real Madryt - Chelsea
Pierwszą parą wylosowaną przez Turka i Holendra była ta z udziałem Królewskich i The Blues. Ci pierwsi zdominowali rozgrywi Ligi Mistrzów w ostatniej dekadzie, więc ich kolejni rywale i spotkania budzą zwykle największe emocje w trakcie każdego z losowań. Tym razem pod kątem gry przeciwko dominatorom z Madrytu los nie oszczędził Chelsea, która zmierzy się z ekipą Carlo Ancelottiego już trzeci rok z rzędu w fazie pucharowej.
W sezonie 2020/21 na etapie półfinału lepsi okazali się Anglicy, którzy kilka tygodni później wznosili Puchar Europy po pokonaniu w finale Manchesteru City. W ubiegłym roku wielkich emocjo dostarczyła nam z kolei ćwierćfinałowa rywalizacja obu zespołów. Po wygranej 3:1 na Stamford Bridge Real miał komfortową sytuację przed rewanżem, a jednak w 75. minucie starcia na Santiago Bernabeu odpadał z rozgrywek przy stanie 0:3. Ostatecznie Królewscy doprowadzili do dogrywki, po której awansowali dalej, sięgając później po triumf w Lidze Mistrzów.
Tamto dramatyczne spotkanie wciąż pozostaje świeżym wspomnieniem w pamięci madryckiej drużyny, o czym mówił Carlo Ancelotti na konferencji prasowej przed meczem z Liverpoolem. To właśnie to starcie ma przypominać jego podopiecznym o zachowaniu koncentracji nawet przy bardzo komfortowej sytuacji w dwumeczu. Wówczas wtórował mu siedzący obok włoskiego menedżera Antonio Rudiger. Niemiec jeszcze rok temu był po drugiej stronie barykady, a teraz stanie na przeciwko swoich byłych kolegów z londyńskiej szatni.
Manchester City - Bayern Monachium
Zdecydowanie największy hit ćwierćfinałów. Los w tym sezonie brutalnie traktuje zwłaszcza mistrzów Niemiec, którzy już na etapie 1/8 finału musieli toczyć bój z Kylianem Mbappe i Leo Messim, a teraz na długo przed finałem rozgrywek staną na przeciwko maszynie Pepa Guardioli, która od wielu sezonów budzi postrach w całej Europie, mimo że nie zdobywa w niej trofeów.
Bez wątpienia odpadnięcie któregokolwiek z tych zespołów na etapie ćwierćfinału będzie można śmiało nazywać niespodzianką i wielkim rozczarowaniem. W odwrotności do pary Real - Chelsea, zespoły Manchesteru City i Bayernu są dla siebie w pewien sposób nieodkryte. Mimo regularnego dochodzenia do późnych faz Ligi Mistrzów, ostatni pojedynek obu zespołów miał miejsce jeszcze w 2014 roku, gdy Bayern prowadził... Guardiola.
Obie ekipy nigdy nie spotkały się w fazie pucharowej Champions League, a rywalizowały w tych rozgrywkach jedynie w fazie grupowej. Nie oznacza to jednak, że w zbliżającym się dwumeczu zabraknie dodatkowych smaczków i podtekstów. Wręcz przeciwnie, jest ich cała masa.
Wspomniany Guardiola pierwszy raz wróci bowiem do Monachium po odejściu z Bayernu w 2016 roku, a jego podopieczni będą rywalizować choćby z Joao Cancelo, który do niemieckiej ekipy pozostaje wypożyczony z Manchesteru City po tym, jak miał się poróżnić z hiszpańskim szkoleniowcem. Z kolei Erling Haaland po raz kolejny stanie na przeciwko ekipie z Allianz Arena. W swojej karierze z żadnym rywalem nie grał częściej - w siedmiu meczach przeciwko Bayernowi zdobył pięć bramek.
AC Milan - Napoli
Wśród ćwierćfinałowych rywali żadni nie znają się bardziej. Mówimy przecież o dwóch ekipach z Serie A, które regularnie grają przeciwko sobie w lidze oraz krajowych pucharach na włoskim podwórku. Dla piłki na Półwyspie Apenińskim jest to więc gwarancja co najmniej jednego zespołu w półfinale, ale oczywiście każda z drużyn będzie dbała o swój interes.
Dla Neapolitańczyków awans do tego etapu Ligi Mistrzów to najlepszy wynik w historii klubu. Do tej pory trzykrotnie potrafili oni wejść do najlepszej szesnastki rozgrywek, na którym kończyli swoją przygodę. Teraz jednak rozpędzona maszyna Luciano Spallettiego celuje w podwójną koronę - scudetto ma niemal w garści, a chce powalczyć także o Ligę Mistrzów. I w rywalizacji z Milanem jest faworytem.
Rossoneri są oczywiście dużo bardziej doświadczonym graczem na europejskiej scenie, ale ostatni triumf tego zespołu w Champions League miał miejsce jeszcze w sezonie 2006/07. Od tego czasu tak dobry wynik jak w tym sezonie udało się osiągnąć tylko raz - w kampanii 2011/12, gdy ekipa z San Siro odpadała z Barceloną.
Benfica - Inter
Jeśli chcemy stwierdzić, że awans do półfinału Ligi Mistrzów będzie ogromnym sukcesem zarówno dla Milanu, jak i Napoli, to jak skomentować zestaw Benfiki z Interem?
Portugalczycy przed losowaniem byli kopciuszkiem na wielkiej scenie. Owszem, potrafiącym sprawić niespodziankę i zajść za skórę lepszym zespołom, ale jednak wciąż zespołem odbiegającym od największych europejskich marek. Po uniknięciu przez nich spotkania z jednym z gigantów śmiało można powiedzieć, że jest to losowanie otwierające wielkie nadzieje dla obu stron.
Benfica co kilka lat regularnie melduje się w najlepszej ósemce Europy, ale jeszcze nigdy nie awansowała do półfinału Ligi Mistrzów. Inter na pewno jest zespołem, który może stać się jej ofiarą, ale z drugiej strony sam będzie chciał wykorzystać uniknięcie mocniejszego rywala na tym etapie.
Drabinka
Emocje potęguje fakt, że w jednym półfinale zmierzą się triumfatorzy starć Realu z Chelsea oraz pojedynku Manchesteru City z Bayernem, a w drugim zwycięzcy z konfrontacji Milanu z Napoli oraz Benfiki z Interemchampions.
Taka ścieżka powoduje, że jeden z finalistów będzie wycięczony walką na wcześniejszych etapach z największymi gigantami na piłkarskiej scenie, a drugi... prawdopodobnie będzie z Włoch. By tak się nie stało, Benfica musiałaby zameldować się w finale, a po drodze wyeliminować dwa zespoły z tego kraju.